Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.11.2018, 21:22   #31
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 287
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 dni 15 godz 49 min 49 s
Domyślnie

Kolejną wycieczką z serii antycznej Grecji była świątynia Apollina w Didymie - archaiczny Didymaion. W antyku działała tu wyrocznia oraz biło święte źródło. O znaczeniu tego miejsca przed wiekami świadczy, iż była to największa świątynia (po Efezkiej), zaś wyrocznia była (po delfickiej) najbardziej wpływową.
Jest to bez wątpienia jedno z miejsc, którego nie można opuścić, jeśli interesują nas zabytki antyczne. Spodziewam się, że wizerunek głowy meduzy znana jest większości z nas.
Na nas ogrom świątyni zrobił niesamowite wrażenie (a widzieliśmy już kilka – mamy zjeżdżoną prawie całą Grecję kontynentalną). Zwróćcie uwagę na kolumnę na jednym ze zdjęć, przy której stoi moja Żaba. Można wyobrazić sobie jaka ogromna i monumentalna była to budowla.



































Wracając, jeszcze w Didymie wstąpiliśmy do sklepu po daktyle i lokum. Po wyjściu podszedł do nas właściciel i dorzucił do kasku (dosłownie!) solidną garść orzechów! Za pośrednictwem jego wnuka zamieniliśmy kilka słów i zrobiliśmy sobie pamiątkową fotkę. On zaś zażyczył sobie z moją żoną, na co wyjątkowo przystałem
Po drodze, zajechaliśmy do małej, ale w znacznej mierze stojącej na swoim miejscu świątyni Zeusa w Euromos. Zajechaliśmy to w tym przypadku chyba odpowiednie słowo. Bez problemu pozwolono nam zaparkować motocyklem pod samą świątynią.
Po takiej dawce wrażeń nie pozostało nic innego jak posilić się. Jedzenie to oczywiście niespodzianka, lecz jak zwykle w Turcji – pyszne!



































Wróciliśmy do “Pitusia” na ostatni już nocleg w tym miejscu i zdążyliśmy jeszcze potaplać się trochę w jakże cieplutkim morzu! Skoro świt szybkie pakowanie i - jak cały czas nakazuje dziecięca ciekawość - dalej, dalej…
Nadal będziemy penetrować świat starożytnej Grecji, a odwiedzimy miejsca związane z dość znanymi postaciami. Każdy słyszał bowiem o Talesie z Miletu czy Sedesie z Ebonitu
O ile sama nazwa starożytnego Miletu rozpala naszą wyobraźnię, o tyle zachowane do dziś ruiny miasta nie są wybitne. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że jesteśmy nimi rozczarowani. Teren wykopalisk jest dość rozległy i miło się po nim spaceruje. Do dziś zachował się bardzo ładny teatr, z którego ostatnich rzędów roztacza się niesamowita panorama okolicy. Jako widz przedstawienia odgrywanego w tym miejscu chyba miałbym dylemat, czy skupić uwagę na sztuce czy też na widokach ponad głowami aktorów. W Milecie nie ma zbyt wiele cienia, więc warto zaplanować zwiedzanie na chłodniejszą porę dnia, tj. ranek lub wieczór.
Ponieważ tego dnia nie mieliśmy zbyt wiele kilometrów do pokonania, zdecydowaliśmy zobaczyć kolejny zabytek. Dlatego zbaczamy do antycznego Priene. Miasto leży na zboczu góry, więc czeka nas kilkuminutowy spacer pod górę. Choć nie ocalało tu do dziś wiele całych budynków, niemniej jednak samo miasto warte jest odwiedzin. Rozmiar wykopalisk daje pojęcie o rozmachu architektonicznym, zaś malownicze położenie powoduje, że spacer po ruinach jest bardzo przyjemny. Do tego, z racji małego oblegania przez turystów jest całkiem intymnie. Teren porośnięty jest dającymi cień drzewami, więc, gdy piękne słoneczko za bardzo da nam w kość można przysiąść na kamiennym tronie, by trochę odpocząć i nacieszyć oczy piękną panoramą, wdychając przy tym wspaniałą woń pinii. Mnie ten widok przypominał trochę greckie Delfy, choć tamtejszy pejzaż bez wątpienia był bardziej malowniczy…











A oto kolejne starożytne miasto - Priene













Mała wprawka z ruchu drogowego w Turcji – z 2 pasów startuje 4 pojazdy. Zdarzyło się nawet, że ktoś jechał pod prąd drogą dwupasową Jednak muszę przyznać, że wcale mi to nie przeszkadzało. Nie czułem się nigdy jakoś osaczony, czy zagrożony. Mało tego, podczas naszej całej wycieczki nie spotkaliśmy ani jednego wypadku czy stłuczki! Gdy mieszkaliśmy w Pitusiu, też pokonywałem odcinek ok. 150m pod prąd, bo pozwalało zaoszczędzić to kilku kilometrów




Na nocleg wybraliśmy położoną nad samym morzem wioskę Pamucak z przepiękną plażą. Niestety nie było tam żadnego hotelu z klimą. Wobec tego zdecydowaliśmy się przespać w zlokalizowanym nad samiutkim morzem domku na kempingu. Niestety w domku nie było klimatyzacji. I to był błąd!
Jak się później okazało, temperatura nie bardzo pozwalała nam spać…
Tymczasem jednak nie mieliśmy o tym pojęcia… Pojechaliśmy do niedalekiego Selcuku na obiad i dondurmę. Do picia oczywiście ayran – robiony na miejscu – coś wspaniałego!

Po powrocie na kemping poszliśmy na mały spacer wzdłuż morza i rozkoszowaliśmy się urokiem miejsca. Palmy rosnące na plaży i przepiękny zachód słońca był niesamowitym przedstawieniem.
Rankiem poszliśmy popatrzeć na wspaniały widok na morze i palmy, gdzie spotkała nas kolejna miła niespodzianka. Zostaliśmy zaproszeni na herbatę i śniadanie przez panią jedzącą wraz z synem śniadanie na dworze. Bezpośredniość i otwartość Turków jest wspaniała – wystarczy powiedzieć po turecku dzień dobry i już siedzimy razem pijąc herbatę i „rozmawiamy” na migi. Dowiedzieliśmy się na przykład, iż najlepszą herbatą jest Dogus czarny, nie zaś najstarsza turecka marka – Caykur. Obecnie w domu mamy obie Na zdjęciu widać piecyk na węgiel drzewny, na którym Turcy parzą herbatę. Sądząc po tych urządzeniach dymiących na przydrożnych parkingach, wożą je ze sobą wszędzie!
Skoro mowa o herbacie przyszła mi na myśl uwaga o artykułach spożywczych w Turcji. Mam wrażenie, iż albo tam globalizacja nie przyjęła się, albo Turcy wierni są swoim markom. Przykładowo, jeśli chodzi o herbatę, Lipton leży zawsze na najniższej półce, gdzieś w rogu sklepu. Zresztą – porównując z tureckimi herbatami – w pełni zasłużenie! Poza tym wiele było lokalnych marek, zaś bardzo mało znanych nam europejskich. Inną sprawą jest, że z reguły kupowaliśmy w małych lokalnych sklepikach, najczęściej lokalne produkty.
Tymczasem uciekło nam hotelowe śniadanie, które nie mogło równać się z pewnością wspaniałemu towarzystwu w jakim mieliśmy przyjemność jeść nasze, ani wspaniałym okocznościom przyrody!
Czas bowiem było jechać do bez wątpienia jednego z najciekawszych zabytków antycznych jakie było nam dane zobaczyć w Azji Mniejszej, tzn. Efezu.
















Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem