Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.03.2023, 12:48   #126
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Dobrze, że stoimy w zasięgu GSM, więc można popracować. Ograniczam dietę, tak by sprawdzić czy da się jeszcze mocniej zacisnąć pasa, tak w razie W. Dni mijają mi na wynoszeniu piesków „na spacerniak” czyli do koryta rzeki, w której zostały już tylko kałuże – bardzo dobrze, że są, woda w nich w miarę czysta, więc nabieram ją w wolne baniaki , będzie idealna do mycia psiakom łapek. Poza tym coś trzeba przygotować do zjedzenia, trochę pochylam się nad mapą i kalkulatorem – planując kolejne dni. Audiobook i sen, dużo snu. Co 2h oczywiście apka z pogodą i monitoring: najbliższy deszczyk dopiero za tydzień, mam więc sporo czasu, na razie słonko i wiatr powoli osuszają teren, powinno być dobrze!





Niedziela
Pieski najedzone, mój poranny rytuał w postaci kilku kaw i odgrzewanego rogalika z zamrażarki, także dokonany. Pakuję więc plecak, do niego plastikowe, 5L butle na wodę i ruszamy do wioski.
Lena tradycyjnie po spacerniaku zostaje pod kołdrą, Safi idzie ze mną. 200m od auta spotykamy 4kę ludzi idących w naszym kierunku. Mężczyźni, dwóch po 40tce (kierowca i tłumacz), 2 po 60tce (tzw. starszyzna z wioski). W oddali widzę Dacię, zaparkowana na twardym, bezpiecznym miejscu. Chłopaki brną w błocie by sprawdzić co się stało. Okazuje się, że to administracja z pobliskiej wsi, tej do której chodzę po zakupy. Pytają czy potrzebuję pomocy itp. itd. Po kilku minutach rozmowy przez translator w telefonie, wszystko jest jasne - żegnamy się i wszyscy ruszamy w kierunku wioski, oni autem, ja „z buta”. W połowie drogi doganiają mnie, zatrzymują, wołają. Myślałem, że chcą podwieźć, ale... przypomniało im się, że jakieś moje dane są im potrzebne. Qrrr**, paszport został w aucie. Umawiamy się, że wyślę im zdjęcia. Umowa zawarta, znów się rozchodzimy. Dostaję numer WhatsApp i wieczorem mam dopełnić formalności.
Ruszamy!
Kolejna wizyta w wiosce, zakupy, woda do picia, woda do mycia. Pieczywa brak, ale ponoć jest w piekarni, a wioska długa. Ugaduję się, że zakupy zostawię w sklepie i po chlebek pójdę na lekko. Już prawie ruszam, gdy koleś spod sklepu oferuje pomoc. Daję mu 20Dh, na 3 chlebki i paliwo do skutera raczej wystarczy. Rusza, w międzyczasie ktoś z wioski przynosi mi solidną torbę, by mi lżej się to wszystko niosło, nie ma, że nie chcę – mam brać i już! No to biorę. W sklepiku udało się kupić wszystko co potrzebowałem – brak tylko owoców i warzyw, te są tylko na bazarze, a ten odbywa się co środę. No nic, za 3 dni zrobimy więc kolejny, liczę, że to już będzie ostatni spacer.
Po kilku minutach wraca koleś, chlebki jeszcze ciepłe, oddaje resztę – nie chcę, ale podobnie jak w przypadku torby – mam brać i już. Szacun. Chlebek – 1Dh, czyli mniej więcej 44grosze, dla mnie to dwie porcje.
Tradycyjnie już za wioską zostawiam 20L wody w krzakach, do auta donosząc tylko 20. Biorę Lenę i już w komplecie donosimy ostatnie 4 butle wody.



Ok 15:00 jestem już „w domu”. Śniadanio-obiad i walę się do łóżka odpocząć, prawie zasypiam, gdy budzi mnie stukanie do drzwi. Sklepikarz i człowiek od motocykla przyjechali sprawdzić jak mi się tu żyje. Odciagają mnie 100m od auta, pod palmę na wzgórzu, rozkładają kurtki na przeschniętym już co nieco błocie, każą siadać. Ciężko gada się na migi ;( Mniej więcej udało mi się zrozumieć, że Niemcy i Francuzi przyjeżdżają w to miejsce gdzie stoję i jakiś kilometr czy dwa dalej, z porządną aparaturą, przeszukują lokalne ziemie – podobno niezłe cacuszka stąd wywożą. Pokazują mi jakieś zdjęcia z monitorów tej aparatury – jestem w ciężkim szoku, nie wiem co oni tu przywożą, czym się posługują, ale raczej nie są to ręczne wykrywacze metali. Jakieś wykresy, kolorowe plamki – cuda wianki.
Z niepokojących rzeczy – chłopaki twierdzą, że w środę ma padać. Trochę zmąciło to mój spokój, dzisiejsza noc znów nie przespana...

Poniedziałek:
Karmienie psów
Spacerniak
Kawa i rogalik
Spacerniak
Postanawiam wjechać na trapy. Zostawiam po 1.3 atmosfery w kołach. Sukces.





Tyrka.
Gleba w miarę sucha, więc zamiast spacerniaka postanawiam wypuścić w końcu psiaki. Niestety, ich cienkie, małe łapki wbijają się w glebę okrutnie, pod cienką warstwą przeschniętej gleby – nadal jest „bagno” ;(
Wczesne ognisko miało być, ale zanim je odpaliłem, postanawiam, że przygotuję sobie grunt do wyjazdu - w ramach nudy poznoszę palmowe „gałęzie”, poukładam chociaż pod jedną parę kół. Pod drugą będę podkładał trapy i drewniane dechy, kupione za 9€ dzień przed udupieniem. Długie nie są, bo jedynie 65cm, za to grube, nie powinny poddać się łatwo pod ciężarem auta.



Mimo rękawic - dłonie cierpią, za to droga prawie gotowa, obiecuję sobie, że jutro dokończę, co się będę wysilał, mam czas!
Coś mnie jednak podkusiło i godzinę później odpalam auto i na "4x" wyjeżdżam, taktycznie, powoli, nie kopiąc się, po prostu zjeżdżając z trapu podkładałem kolejny, tak by auto nie miało szans głęboko się zakopać.
Przejechaliśmy tylko 150, może 200m a jakże zmieniają się nasze nastroje!
Jesteśmy uratowani!
Zostaje po nas pobojowisko i te kilka zdjęć na pamiątkę:












Odpalam ognisko już na niemal suchym terenie, auto stoi na drodze. Suszymy trapy, bo „glina” tak mocno się przyssała, że nie ma ochoty odejść pomimo silnych uderzeń o glebę. No trudno. Nikt nie mówił, że będzie lekko.












Już prawie noc...



Wtorek.
5AM – budzi mnie deszcz! Co prawda tylko lekko siąpi, ale cholera wie co ten silny wiatr może przynieść za minutę czy dwie.
Zrywam się i niewiele myśląc odpalam auto i dyla na twarde, na skałę. 200m dalej jesteśmy już bezpieczni, deszczyk siąpi delikatnie, ale nie chciałem ryzykować. Biegając przenoszę jeszcze miskę z drobnicą na rozpałkę, wodę do mycia psiaków, trapy, łopatę i resztę grubego drewna. Wczoraj sił starczyło jedynie na schowanie krzesełka

Uff. Teraz zostało posprzątać tylko to co pospadało ze stołu, blatu kuchennego, pościerać rozlaną wodę. I znów do wyra Kończą mi się już filmy więc odpalam FAT i zapisuję sobie kilka tytułów do ściągnięcia:
https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=15437


Po całej tej chyba ponad tygodniowej akcji tracę 1kg wagi, trzymam tak do dziś
Do następnego wpisu!
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem