Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.09.2019, 08:00   #54
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,785
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 14 godz 2 min 0
Domyślnie

Kolejny dzień tej wyprawy najlepiej byłoby przemilczeć. Posiłek w syfiastych jutrach nad Kel-Su zebrał swoje żniwo. Moja ekipa samochodowa nie nadaje się do podróży – biegunka a ekipa motocyklowa w ilości sztuk dwóch nie nadaje się do niczego. Gorączkują i na zmianę wydalają co mogą wszystkimi otworami na przemian. Po prostu jebany pomór. U mnie nie jest najgorzej ale nie mam siły , nawalają mnie wszystkie stawy i ogólnie jest kiepsko ale nie tragicznie. Wirus jakiś. Na szczęście leci z nami lekarz i ma niezbędne medykamenty. Aplikujemy więc antybiotyki, probiotyki i całe to cholerstwo. Wegetujemy do późnego popołudnia a reszta składu która jest na chodzie realizuje założony plan czyli pojechali w góry. Mamy się spotkać jutro w Bałykczy nad brzegiem Issyk-Kul bo w tamtych okolicach będą zjeżdżać z tracka.
Leki pomagają częściowo ale przeca jedzie z nami młody, któremu nic nie jest i trzeba ogarnąć jakieś żarcie dla niego. Ledwo łażę ale pakujemy się do auta i lecimy do miasta do knajpy. Ja żołądkowo czuję się w miarę stąd wrzucam jakąś zupę coby z sił nie opaść. Chłopcy zostają w hotelu i składają telefonicznie zamówienia na Coca Colę i suchary. Wracamy na bazę, wpadam tylko na chwilę do chłopaków zostawić im zakupy i wziąć kolejną partię leków na wieczór. Ten dzień mamy kompletnie stracony. Przy okazji udało mi się ustalić co należy zrobić w takim przypadku. Zamiast się szprycować jakimiś lekami wystarczy zakupić na miejscu kultury bakterii w płynie pod nazwą enterogermina (enterożermina pa ruski) i przyjmować co dzień po dawce lub dwie. Działa to lepiej niż nasze probiotyki i tak naprawdę kilka dawek postawiło nas na nogi dość szybko. W Polsce też można to kupić na jakimś allegro bo chyba za dobrze to działa i szkodzi producentom probiotyków więc do aptek nie trafia.
Noc przebiega bez problemów i z rana dokuczający głód wskazuje że jest lepiej. Lecimy na śniadanie. Niestety u chłopaków poprawa co prawda jest ale bez szału. Dalej noc z przygodami ale przynajmniej nie mają gorączki. Jednego z chłopaków biorę na pokład do auta a drugi niestety musi dymać na moto w tym upale. Ustalamy że w razie czego trzymamy się razem. Piotrek na moto słaby ale jedzie i bezpieczniej będzie się widzieć.
Droga z Narynia do Bałykczy jest niezła ale leci przez przełęcz. Delica kopci jak na diezla przystało a do tego znów się grzeje. Włączam ogrzewanie jednak na wiela to się nie zdaje. Muszę stanąć i dać jej ostygnąć. Popołudniem lądujemy w Bałykczy i pakujemy się do hostelu Azymut. Bardzo przyzwoity z drugiej strony. W obiekcie jest już jeden z kolegów (ten który się zgubił na początku tripu). Lecimy na obiad. Może uda się w końcu uzupełnić braki po zatruciu. Niestety , bar Smak który nam polecono oferuje żarcie nędznej jakości i za bardzo nie pojedliśmy. Jedyny plus to doskonały kompot z suszu. Lecimy na plażę.

Plaża jak plaża. Trochę piachu a w oddali pasą się krowy. Wracamy na bazę, po drodze zakupy. Dojeżdża reszta ekipy. W czasie jak my chorowaliśmy zwiedzili kawałek świata. Ponoć droga była zajebista. Foty wskazują że faktycznie tak było i towarzystwo zmęczone ale zadowolone.










My niestety mieliśmy 2 dni wyjęte z życiorysu. Jutro lecimy w kierunku Karakol. Plan zakłada objazd jeziora wokół i następnie kierunek Biszkek. Mamy co prawda sporo zapasu czasu więc nie do końca rozumiem jazdę na bazę ale większość ekipy chce być w Biszkeku wcześniej z racji wylotów a poza tym nasz mechanik obiecał że pokaże im tereny wokół Biszkeku. Bazę narciarską i okolice.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem