Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.05.2020, 07:12   #57
trolik1


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 469
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
trolik1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 20 godz 25 min 6 s
Domyślnie

Dzień dwudziesty siódmy, ósmy i dziewiąty: duuużo wody!

Poranek kolejnego dnia w Kapadocji minął nam całkiem szybko - zjedliśmy śniadanko patrząc na balony majestatycznie krążące nam nad głowami, a następnie po szybkim pakowaniu ruszyliśmy na zachód w kierunku Istambułu. To był dzień nabijania kilometrów i zbliżania się świetnymi tureckimi autostradami przez Ankarę do Istambułu. Cel został zrealizowany i rozbiliśmy biwak wieczorem na jakimś pagórku niedaleko Istambułu. Po gorącej, słonecznej Kapadocji przebudzenie rano nie było zbyt miłe...

Było zimno, mokro i wietrznie - czyli pogoda w sam raz dla nas:-). Po szybkim pakowaniu ruszyliśmy w drogę z nadzieją na słoneczko, bo nasze namioty i śpiwory przypominały mokre szmaty..

Istambuł po raz kolejny nas zaskoczył - tym razem zaskoczenie dotyczyło spraw gospodarczych. Mieliśmy wrażenie, że cały turecki przemysł skupiony jest w tym mieście! Przejazd przez miasto zajął nam około 3 godzin, jechaliśmy ze stałą prędkością ok 90 kmh autostradami widząc po obu stronach drogi setki fabryk, magazynów, budów itd. Naprawdę to miasto to potwór, ale taki raczej pozytywny, dobrze zorganizowany, dobrze skomunikowany. No i ten most...

Po minięciu Istambułu skierowaliśmy się na północ w stronę Burgas przemieszczając się przez pół-stepowy, pół-rolniczy obszar Turcji. Piękna autostrada prowadziła nas w kierunku Bułgarii, a krajobraz zmieniał stopniowo kolor z piaskowego na zielony. W końcu około 30 kilometrów przed granicą wjechaliśmy do pięknego lasu, który w końcu dał nam cień przed palącym tureckim słońcem. Przejście graniczne było raczej skromne - po obu stronach małe budyneczki i maksymalnie kilkanaście osób odprawiających się do Bułgarii. Podoba mi się!

Bułgaria przywitała nas pięknymi, szybkimi zakrętami w lasach, małą ilością wiosek po drodze i idealną temperaturą do jazdy.

Po jakimś czasie zobaczyliśmy taki znak...

I już nie mogłem się doczekać kąpieli w morzu. Na bookingu znaleźliśmy miejscówkę na przedmieściach Burgas, w dzielnicy Krajmorie. Po szybkim odstawieniu osiołków i pośpiesznym zrzuceniu gratów w końcu....

A tak przy okazji: czy znacie kogoś, kto na 6-cio tygodniową wyprawę motocyklową liczącą 14000 kilometrów zabiera okulary do pływania...? Bo ja znam...

Było tak fajnie, że postanowiliśmy zostać tam jeszcze jeden dzień - niby mieliśmy dzień bez jazdy w Kapadocji, ale narobiliśmy wtedy setki kilometrów na nogach więc odpoczynek i leżenie do góry gwizdkiem były jak najbardziej wskazane. I tak własnie było - leżeliśmy na plaży i obżeraliśmy się winogronami, pomidorami (prawdziwymi, a nie z jakiejś fabryki jak u nas) i innymi specjałami miejscowej kuchni. Ooooj jak mi tego było trzeba - kocham plażę i słoneczko!

Następnego dnia z żalem pożegnaliśmy Burgas i ruszyliśmy w kierunku Rumunii. Droga wiodła fajnymi serpentynami położonymi na pagórkach wzdłuż wybrzeża Słonecznego Brzegu. Widoki na morze były cudowne, a miejscowości zdarzały się rzadko - Zacytuję Wojtka: "w zakresie jedzenia i zabawy Rumuni jeńców nie biorą!". Chłopaki mieli zajebisty system - jeden z nich zawsze spał narąbany, a pozostali łowili, gotowali, pili i pływali łódką. Zmieniali się średnio co 2 godziny, więc ekipa cały czas utrzymywała wysoki poziom sprawności. Zwracam również uwagę na sposób grillowania na filmie powyżej: dzięki temu sprytnemu rozwiązaniu można grillować na dole podczas gdy u góry na blasze smaży się jakieś dobre jedzonko. Jeszcze pocztówka dla Radzia:droga była więc naprawdę przyjemna i kilometry szybko mijały.

No i już!:-) Welcome back in Romania! Gnamy dalej - celem dzisiejszego dnia jest dojazd do Mahmoudii. Na szczęście rumuńskie wybrzeże nie jest zbyt szerokie i po małych zakupach w Tulczy dojeżdżamy do takiej miejscówki..

Potem było już tylko lepiej - zaraz podeszli do nas lekko nawaleni wędkarze z zaproszeniem na wieczorną wyżerkę. No cóż, nie będziemy protestować. A więc - do roboty!!


Zacytuję Wojtka: "w zakresie jedzenia i zabawy Rumuni jeńców nie biorą!". Chłopaki mieli zajebisty system - jeden z nich zawsze spał narąbany, a pozostali łowili, gotowali, pili i pływali łódką. Zmieniali się średnio co 2 godziny, więc ekipa cały czas utrzymywała wysoki poziom sprawności. Zwracam również uwagę na sposób grillowania na filmie powyżej: dzięki temu sprytnemu rozwiązaniu można grillować na dole podczas gdy u góry na blasze smaży się jakieś dobre jedzonko. Jeszcze pocztówka dla Radzia:
trolik1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem