Dzień 3, poniedziałek
Raf zamarzył sobie Gibraltar. No niech mu tam, choć nic bardzo ciekawego tam nie ma i do tego wieje jak w Kieleckim.
No ale mamy tam jakieś 90 km, więc mogę się poświęcić.
Ale wracamy przez góry
Lecimy tam nudną i szybką A-7, więc jesteśmy tam za chwilę.
Czynne przejście graniczne, tego już dawno nie widziałam!
Oglądają paszporty, na szczęście nie wymagają zdjęcia kasków.
Na Gibraltarze można kilka rzeczy obejrzeć: skałę i małpy, końcówkę półwyspu z pomnikiem Sikorskiego i sporo armat.
W 2009 widziałam jeszcze stary pomnik, który był jakoś nieszczęśliwie zlokalizowany przy drodze.
Teraz, trzeba przyznać, jest na honorowym miejscu, tzw. Europa Point, czyli samym koniuszku półwyspu.
Oprócz pomnika, knajpy i terenu rekreacyjnego jest też meczet:
Afryka jak na wyciągnięcie dłoni:
Pomnik Sikorskiego:
Obok są jeszcze tablice objaśniające zawiłości polskiej historii
Harding's Battery:
i już nam starczy tego Gibraltaru.
No może jeszcze kawkę
I znów na parkingu jakiś kierowca autobusu dopytuje o Rafowego KTMa, a w szczególności o chińską siatkę na siodle.
Wracamy do Hiszpanii, na szczęście na przejściu jest osobny pas dla motocykli, inaczej stalibyśmy z godzinę ...
Ruszamy w góry, drogą A-405. Na Europa Point wiało tak, że nawet nie ściągnęliśmy kurtek.
A teraz patrzę, jak cyferki na wyświetlaczu idą w górę. 22, 24, 26 ,28 ... eee, może już starczy? Nie, dobija do +30,5
Widzę na rondzie oznaczenie zamku, trąbię na Rafa i zjeżdżamy w nieznane
Wąska dróżka, coraz bardziej w górę i coraz bardziej kręta (CA-9201).
O, i nawet jeziorko w pakiecie!
Ale nie kłamali, zamek też jest
Tam w chmurach jeszcze majaczy skała Gibraltaru:
a tu widać lepiej:
Castellar Viejo de la Frontera:
Zbiornik na rzece wyschnięty, jak i inne:
Ciekawe, co będzie latem...
Musimy wrócić tą samą drogą do drogi głównej, wyżej już tylko offowo, a sprzęty nie te
Załapałam się na kilka zdjęć z góry:
cdn