Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.01.2012, 02:42   #28
luki.gd
 
luki.gd's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
luki.gd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
Domyślnie komentarz z czoła... Dzień 7 (Bakczysaraj, Jałta, Ałuszta)

A na czele sprawy miały się podobnie, zatem...

Wstaliśmy rano. Niezbyt dobrze się czułem. Chyba jogurt i chałwa z poprzedniego dnia oraz upały i obfita kolacja trochę mi zaszkodziły... Poszedłem w krzaki.. których nie było... Przy okazji szybko uświadomiłem sobie, że krzaki i wysoka trawa, tak pożądana, we wiadomym celu, w tym rejonie niekoniecznie musi być zaletą.. w trawie czaiło się coś - a skoro było to słychać, a nie było widać, należało omijać to z daleka. Później jadąc drogą, widziałem ptaszysko rozdziobujące węża lub żmiję...

Po porannym śniadaniu i pakowaniu pomagamy ekipie z kijowa wypchnąć maszyny z plaży. Krótkie pożegnanie, rozmawiamy o dalszej trasie - może jeszcze się spotkamy. Michał zapisuje telefon do Andrieja...

Ruszam z myślą, że może gdzieś po drodze spotkamy naszych. Ale póki co nic z tego. Mijamy kolejne miejscowości. Z daleka coś co wygląda jak zamek, z bliska okazuje się hotelem - niezbyt fajnym.

Bakhchysarai
Dojazd i przejazd przez Bakhchysarai bardzo malowniczy. Na wbijanie się do miasta mamy mało czasu. Lecimy na skalne miasta. Żadnego drogowskazu gdzie skręcić. Tam gdzie się nam wydaje jest jakiś teren wojskowy, płot, zasieki, szykany na drodze . Dostajemy instrukcje od babeczki, ale i tak ciężko trafić na właściwą drogę, jak ktoś mówi, że jest drogowskaz.. a wcale go nie ma

Skalne Miasto
Skalne miasto oglądamy głównie z daleka. Z nieba leje się żar. Póki co podjazd mi się podoba. Droga wapienna, z koleinami i to konkretnymi. Płynąca w dół woda zrobiła swoje. Ogień i do przodu. Z powrotem pewnie będzie gorzej, ale co tam. Widzę i słyszę, że Michał nieco zostaje w tyle... niedobrze... w tym upale nie ma co się napinać, zwłaszcza, że drogi się rozdzielają i nie wiadomo która jest właściwa. Stajemy w miejscu z dobrym widokiem, cykamy fotki i uznajemy, ze nie mamy aż tyle czasu...




Po krótkiej sesji fotograficznej robimy odwrót. Moglibyśmy zostać... ale musimy jeszcze zakupy zrobić, no i przydałaby się woda do kąpieli

Kierujemy się na Jałtę. Podjazd drogą T0117 bardo ciekawy. Obserwuję jak rośnie wysokość na GPS. Dziesiątki ciasnych i ślepych zakrętów. Mija nas stare niebieskie żyguli, pędzi jak opętany. Dochodzę do wniosku, że najlepsza strategia to dopaść puszkę i jechać sobie spokojnie za nią. Jak się później okazało, to był bardzo dobry ruch...

Jadąc w dół w kierunku Jałty spotykamy kolejną ekipę naszych. Ekipa z południa (link do galerii lub relacji namierzę później). Jak napisał Michał nie mieli szczęścia. Marta (?) w szpitalu, moto zwichrowane... Milicja każe im zostać kilka dni w mieście... Uhh... Grunt, że nikt nie zginął. Mówią, że po wszystkim koleżanka chciała jeszcze natłuc gościa, co wymusił i ścinał zakręt... Nasza strategia jazdy się sprawdza. Ale jestem już nieco zmęczony. Robi się ciemno. Zaczynamy pośpiesznie szukać sklepu i miejsca na spanie.

Jałtę omijamy kierując się na Ałusztę. Blisko plaży jakiś deptak, ludzi tyle co na monciaku w Sopocie... Dostajemy informacje o kempingu. Ale jakoś ciężko trafić do niego. A tam gdzie trafiamy kończy się droga, jest ciemno, jesteśmy padnięci. Michałowi kończy się prąd... zajmiemy się tym rano... Jadę ile się da i szukam miejsca na namiot, nad samym brzegiem, tuż przy skarpie... W pewnym momencie droga, to już tylko ścieżka... Musze zawrócić.. Zaczyna się walka... Pewnie gdyby Michał nie nadszedł musiałbym się poddać... Na ciągnięcie sprzętu do tyłu nie mam siły ani ochoty... Jakoś poszło, ale tylko jakoś bo na samej końcówce zaliczam przechył.. i gleba.. szlag mnie trafia i krew zalewa... dodaję kilka ciepłych słów od siebie w przestrzeń... mam na dziś już dość...

Jest ciemno, miejsce takie sobie, tyle, że jest woda.. Uzupełniamy płyny, jemy coś, tym razem chyba jeszcze jednak dania w proszku i spać... Rano trzeba szukać prądu w KLRce, a kto wie, gdzie się zaszył...

O... i tak to właśnie mniej więcej było

--
luki
luki.gd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem