Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.01.2012, 01:28   #27
luki.gd
 
luki.gd's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
luki.gd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
Domyślnie komentarz z czoła... Dzień 6 (Cherson, Kransoperekopsk, Olenivka)

Ha! Na czele sprawy miały się podobnie, jednakże...

No proszę, na czele nie zawsze widać co dzieje się z tyłu... a tu już dwa dni przeleciały . Tak więc...

Dzień 6ty naszej podróży to 1szy września. Pakując się powoli myślę o rozpoczynającym się roku szkolnym... pewnie tu także... więc trzeba będzie szczególnie uważać na drodze na dzieci idące na inaugurację roku szkolnego...

Opuszczamy nasze miejsce noclegu, niestety nie daliśmy dary zjeść wszystkich otrzymanych pomidorów. Zabrać ich też nie możemy, nie mamy termosu po przejechaniu całego dnia byłaby pomidorowa! Pan Piotr zapraszał jeszcze rano na kartofle z mlekiem (pewnie kozim) ale na to już też nie mamy czasu, droga czeka!

Kawałek za Lymanami kończy się asfalt. Klasyczna droga z drobnych kamieni. I tak prawie aż do samej Oleksandrivki. Widok na zatokę ładny, lecimy dalej...

Kherson (Chersoń, Obwód chersoński, Ukraina)
Faktycznie jest młyn na ulicach. Trzeba uważać, bo przy każdej szkole czai się patrol. Jedziemy przepisowo. Przebijamy się przez miasto. Byle do mostu i za Dniepr. Formalnie most jest w Antonivce, ale zabudowa jest tak zwarta, że wydaje się, że to ciągle jedno miasto.
Most robi wrażenie. Jedziemy spokojnie. Mam przeczucie. Potwierdza się. Na końcu punkty kontrolne z pełną obsadą milicji - pewnie kiedyś były tam szlabany... dziś tylko kontrola prędkości, może jakieś ważenie...

Droga M17
Wpadamy na drogę M17 i lecimy przed siebie ile się da w kierunku na Armiansk. Na drodze panuje prawdziwa dzicz, później jakoś się ustabilizuje. Klimat zaczyna się wyraźnie zmieniać. Powietrze robi się suche i gorące. Powoli dopada nas zmęczenie. Widoki robią się dziwne. Bardziej księżycowe i pustynne. W Krasnoperekopsku chwila przerwy. Kupujemy chałwę i jogurt. Wzbudzamy zainteresowanie lokalesów. Grupka młodzieży robi sobie zdjęcie z naszymi sprzętami. Ten rejon to już mieszanka rasowa, dziewczyny o kałmuckich rysach, czasem ktoś podejdzie i zagada. Pytają nas o sprzęt. Ile kubików a ile kubłów... Ale wiadomo, kubłów nie mamy, na co nam Pytają o coś jeszcze... ale angielski no abla, ruski to samo, a po ichniemu nie rozumiem...

W odróżnieniu od Michała organizacja sklepów mnie nie dziwi. Mniejszy byłem, po zakupy chodziłem. Było dokładnie tak samo. Nie to co dziś... człowiek wchodzi do sklepu i rządzi... dawniej, to człowiek wchodził do sklepu... i dalej był nikim, za to pani za ladą, czy żena za pultą, decydowała o wszystkim, wycinając talony z kartki i wklejając je do zeszytu... rany... jak ciężko w to uwierzyć.. dziś chyba by to nie przeszło absolutnie...
I jak człowiek był sam, to stał po wszystko w osobnych kolejkach, jak się trafiło na sensownych współtowarzyszy niedoli, to trzymali kolejkę, bywało, że przepadła, bo ciężko było się zjawić jednocześnie w obydwu na raz... więc od tej pory przed wejściem do sklepu ustalamy co kupujemy i rozchodzimy się do swoich kolejek - i czy to nie jest fajne? W końcu to wakacje!!!

Kawałek za Krasnoperekopskiem odbijamy na drogę H05 w kierunku na miejscowość Vorontsivka, aby odbić na drogę T0107 w kierunku na skrajny zachodni punkt Krymu, czyli Olenivkę! Teraz powietrze jest naprawdę gorące. Żar bije od asfaltu. Michałowi podobają się przydrożne stragany owocowo warzywne i pasieki z ulami i miodem. Zatrzymamy się później, aby zrobić fotki i może coś kupić... ale później już nie było...

Jedziemy i jedziemy. Z drogi obserwujemy różne ciekawe konstrukcje. A to maszyny do podlewania, a to betonowe rynny nawadniające ciągnące się kilometrami.

Szybko połykamy kolejne kilometry. Tym razem chcemy być nieco szybciej na miejscu... nieco szybciej niż zmrok... gdyż mrok na miejscu jest zawsze o właściwej dla siebie porze...

Mijamy jakiś kurort.. to Mizhovodne (bo Chornomors'ke kawałek dalej). Z drogi widać, że plaża super, coś jak u nas nad Bałtykiem, biały piach. No to idziemy. Słońce pali... ale na plaży nuda. Wyraźny koniec kanikuły. Nie decydujemy się na kąpiel, poczekamy z tym do wieczora. Ruszamy dalej.

Plaża w Mizhovodne


W Chornomorskie pytamy o dalszą drogę, kupujemy piwo , tankujemy maszyny. W między czasie pod sklepem dostajemy instrukcję, żeby do wody z brzegu nie skakać ?! Nie wiemy o co chodzi. Ale chyba o to że z wysokiego brzegu lubią sobie chłopaki poskakać no i czasem ktoś zginie... Przynajmniej miła pani pod sklepem tak tłumaczy. No, czyli tu też się ludzie dobrze bawią Widoki zrobiły się stepowe. Za miastem gigantyczne wysypisko śmieci ogrodzone płotem betonowym. Ale chyba nic to nie dało, śmieci radośnie zwiedzają okolicę, przemieszczając się z wiatrem, szkoda... a zapowiadało się ładnie...

Olenivka
No i jesteśmy w Olenivce! Jedziemy dalej w kierunku cypla. Cypla najdalej wysuniętego w tej części lądu na zachód! Po prawej mijamy gigantyczne kempingi nad wodą, już prawie opustoszały. Pewnie w sezonie tłum jak na naszym PLW - masakra... U nas to przynajmniej drzewa, trochę zieleni, tu tylko piach i trawa...

Jedziemy dalej, zaliczamy cypel. Na cyplu teren wojskowy do latarni nie podejdziemy. Zresztą nie warto, widać, że syf dookoła chodzi i mlaszcze...
Cykamy foty, brzeg, w sensie klif, robi wrażenie, no i woda.. w końcu to morze czarne. Jedziemy dalej szukając odpowiedniego miejsca na spanie, blisko wody, bez śmieci...

GPS wariuje, ale mimo tego pokazuje jakieś drogi, które nawet o dziwo się zgadzają ze stanem faktycznym - szok! Jedziemy spokojnie. Nagle znad wody wyskakuje gościu i macha, że to tu, miejsce którego szukamy. Zbliżamy się. Zaczynamy gadkę po rusku, nie idzie. Nagle padają kluczowe pytania i okazuje się, że Andriej z Kijowa zasuwa płynna angielszczyzną. Dostajemy info, że jakiś czas temu jechała afryka z Polski (szok!) i czy ich szukamy... E.. no... nie... znaczy chętnie... ale nie wiedzieliśmy kto (teraz wiemy SzymonBBI i Ivi), kiedy i w którym kierunku.. Szkoda, byłoby miło. Ponieważ dzień się powoli kończy, decydujemy, się zostać. Może uda nam się jutro gdzieś spotkać naszych...

Bajkerzy z Kijowa
Andriej i jego kompani. Suzuki DRZ, czopery Niezły zestaw. Mają nieograniczony czas na wakacje (?!). W towarzystwie jedna dziewczyna - mówi płynnie po polsku. Wieczorem jeden z członków ich ekipy wybiera się na polowanie na kraby. Świeci reflektorem, że w Turcji go chyba widać Ale na gotowanie zdobyczy przychodzi do nas. Wiadomo - primus rządzi!

Niestety na bliższe zawieranie znajomości zabrakło nam energii. Tradycyjna kąpiel w morzu, kolacja i zrobiło się ciemno. Namiot rozbiliśmy 2 metry do wody, może mniej... mam nadzieję, że sztormu nie będzie bo odpłyniemy

To był udany dzień. Natrzaskaliśmy sporo kilometrów. Widzieliśmy fajne i dziwne konstrukcje. Dotarliśmy nad morze! Objedliśmy się na kolację jak bąki. Byliśmy bliscy spotkania 3ciego stopnia z naszymi. Poznaliśmy bajkerów z Kijowa... Złapaliśmy roaming z Turcji ) Michał mówi, że następnym razem bierzemy telefon satelitarny...

--
luki

Ostatnio edytowane przez luki.gd : 10.01.2012 o 23:33
luki.gd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem