Wątek: ACT Rumunia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19.03.2024, 13:26   #19
teddy-boy
 
teddy-boy's Avatar


Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Warszawa
Posty: 1,325
Motocykl: nie mam AT jeszcze
teddy-boy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 23 godz 11 min 35 s
Domyślnie

Dojeżdżamy do jakiejś pasterskiej osady pomiędzy pasmami gór. Widoki zachwycają. Przerwa na odpoczynek i nacieszenie oczu. Ruszamy dalej, ale ponieważ krzyżuje się tu kilka wąskich ścieżek, mylę drogę i zaczynam zjeżdżać ostro w dół po dość kamienistej ścieżce.
Jakież jest moje zdziwienie gdy widzę że z przeciwka jadą dwa motocykle. Goście walczą z podjazdem, a po 3 kufry na dużych gieesach i ich opony nie ułatwiają im roboty. Jeden z nich podjechał, ja stoję i czekam aż minie mnie drugi, bo ciężko nam się zmieścić na tej ścieżce.
Wróciłem za nimi na górę. Dwóch sympatycznych i zasapanych niemców jedzie tą samą drogą co my. I też pomylili ślad, zjechali w dół i teraz zawrócili pod górę. Trochę pogadaliśmy, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Wyjmują drona, filmują z góry. Daję im nawet swojego maila, żeby wysłali film, ale... chyba zapomnieli.
20230920_105020-01.jpg

Czas ruszać dalej. Niemcy mówią żebyśmy jechali pierwsi bo poruszamy się trochę szybciej. OK, no to powodzenia panowie, my lecimy. Droga już prowadzi cały czas w dół, co zwiastuje że może jednak dojedziemy do jakiejś stacji. Znowu momentami są bardziej strome kamieniste zjazdy, ale jedziemy sprawnie, a widoczki cieszą od początku dnia. To jest dzień idealny!
20230920_111903-01.jpg
20230920_111918-01.jpg
20230920_130729-01.jpg

Na pobliskiej łące widzimy stadko osłów. Nie mogę się powstrzymać, jako miłośnik wszelakich zwierząt chcę się z nimi poznać bliżej. Pastwisko otoczone jest elektrycznym pastuchem. Widziałem go, więc przeczołgałem się dołem. Osły okazały się bardzo towarzyskie i miłe. Wracając z pastwiska chciałem powtórzyć manewr, ale się nie udało. Jebnęło mnie tak po plecach... W pierwszym momencie myślałem że mnie ktoś zdzielił bejsbolem. Nogi mi się ugięły a plecy bolały mocno. Musiał być mocny pastuch, naprawdę bolało!
20230920_112930-01.jpg]
20230920_112942-01.jpg

W końcu zjechaliśmy z gór na peryferia miasteczka Campeni. Dziwne miejsce bo czułem się jakbyśmy jechali przez jakieś Indie. Jedna wąska droga, z boku chatki pozbijane ze wszystkiego co tylko można wymyśleć i setki ludzi stojący po bokach. Jechaliśmy przez ten szpaler ludzi, dzieciaki chciały przybijać piątki... cygańska osada na obrzerzach miasta.
Bogu dzięki w mieście była stacja, a ja dojechałem! Patrząc na dystans to giees powysysał chyba resztki z wszelkich zakamarków baku i przewodów, no ale się udało!

Dalej transfer w stronę Sasciori, czyli na początek Transalpiny. Trasa asfaltowa, ale prowadząca skrótami przez wioski i lasy. Zrobiło się naprawdę gorąco, termometr pokazuje mi 26-27 stopni. Zatrzymaliśmy się w jakiejś wsi nad strumykiem. Chłopaki chcą kawkę, więc wstawiam maszynkę. Zdejmuję buty i orzeźwiam się w strumyku. Na pobliskiej działce jakieś kobiety pracują przy krzakach pomidorów i papryki.
Nagle przychodzi chłopak w wieku może 10 lat i wręcza nam pomidory i papryki Zza ogrodzenie jego matka macha do nas i coś krzyczy, pewnie na zdrowie i smacznego Dzieciak dostaje snickersa, a ja podchodzę do ogrodzenia z telefonem, i przy pomocy translatora dziękuję za dary. Pani pyta skąd jesteśmy, wymieniamy kilka grzeczności dzięki nowoczesnej technologii. Bardzo miły gest.
W Sasciori znajdujemy pokoje. Właściciel mówi przez telefon żebyśmy poczekali pod bramą, zaraz przyjdzie. Okazuje się że często gości motocyklistów z Polski, sam też jeździ. Nie ma gości, więc cały piętrowy dom jest do naszej dyspozycji. Dzięki temu dziś mamy niespotykany luksusu. Każdy z nas ma osobny apartament z dużym łóżkiem, własną łazienką, telewizorem... wypas totalny w symbolicznej cenie.
Wieczorem jeszcze spacer po miasteczku, uzupełnienie zapasów w sklepie, kolacja na którą zjadamy swojskie pomidorki i papryki... Dzień oceniam na 11 na 10!
20230920_214219.jpg
teddy-boy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem