Nadal nie mogę się jeszcze odgrzebać z zaległości rodzinno-zawodowych, dodatkowo utrudniają
"gymby z przedwyborczych plakatów", więc tylko krótko podsumuję (może kiedyś wystarczy czasu na szersze refleksje czy film).
15 dni czystej frajdy z jazdy, 2700 km, przejechane chyba wszystkie przejezdne przełęcze w naszym zasięgu, 1 kapeć, kilka paciaków, milion wspomnień, zapachów, nowych smaków i poznanych, życzliwych ludzi... chcę tam wrócić już jutro...
Jeśli tylko jedno z tych zdjęć może stać się inspiracją dla kogoś do jego własnej podróży w tamten rejon - będzie nam miło...