Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.02.2019, 22:42   #227
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,241
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 6 godz 33 min 31 s
Domyślnie

Niedziela 20.08.2018

Rano śniadanko, wymiana dolarów na somoni, tankowanie i w drogę bo czeka na nas Korytarz Wachański.




Takie ułożone kamienie zazwyczaj służyły za drogowskaz. Przynajmniej tak myślę.

Krajobraz póki co nie za bardzo mnie zachwyca. Jak by to Bartek powiedział ,,kupa kamieni"
Mam nadzieję, że wzdłuż rzeki Panj będzie już trochę bardziej kolorowo.
W końcu zjeżdżamy z asfaltu



No i takie szuterki to my z Tramkiem lubimy




Dojechaliśmy do posterunku, gdzie przeszliśmy kontrolę paszportów i mogliśmy jechać dalej.


Bartek zaczyna się źle czuć. Zaczyna go łapać rozwolnienie i ogólne złe samopoczucie. Trzyma się z tyłu i co jakiś czas zatrzymuje się za potrzebą.




Napieramy powoli do przodu, raz po raz zatrzymując się na pstryknięcie fotki.
Droga zaczyna piąć się do góry, co jakiś czas oddala się od rzeki prowadząc nas między skały.
Bartkowi powoli zaczyna się kończyć woda, dzielimy się zapasami ale przydałoby się je uzupełnić. Tylko kiedy będzie jakaś cywilizacja?
Na szczęście na horyzoncie pojawiły się pierwsze wioski więc jest szansa na tankowanie i sklep. Bartek wygląda coraz gorzej więc chwila przerwy jest jak najbardziej potrzebna.




Udało się złapać dwie sroki za ogon. I sklep się znalazł i paliwo obok choć początkowo właściciel nie bardzo chciał nas zatankować z tego powodu, że miał paliwo tylko dla mieszkańców.
Motóry dostały pić a Bartek uzupełnił elektrolity.



Ruszamy dalej. Droga wiedzie teraz już niżej, wzdłuż wiosek. Gdzieniegdzie pojawia się trochę zielonych miejsc. Ludzie pracują wokół domów, dzieciaki bawią się przy ulicy. Mieli nawet taką zabawę w rzucanie kamieniami w motocykle. Kilka rzutów było niecelnych ale w końcu udało im się mnie ustrzelić. Nie było to jednorazowe. Kilka kilometrów dalej w innej wsi, inne dzieciaki również rzucały kamieniami. Ja się akurat tego nie spodziewałam.



Nadszedł czas na nocleg. Uzgodniliśmy, że w Tadżykistanie nie będziemy spać na dziko więc rozglądaliśmy się z jakimś hostelem. Nie było to trudne, co kilka metrów stały drogowskazy z napisem homestay. Skusiła nas jedna miejscówka. Gospodarze zapewniali, że toaleta, że łazienka, że bojler i ciepła woda więc w sumie po małej korekcie ceny postanowiliśmy zostać.
Szybko się okazało, że te wygody tak nie do końca działają Dom jak się okazało już w środku jest domem pamirskim.
Charakterystyczny drewniany, stopniowany sufit ze świetlikiem oraz pięć drewnianych filarów. Każdy filar coś symbolizuje.


Gospodyni przygotowała nam mały popas.Po zjedzonej kolacji jeszcze jakiś czas Marek dyskutował z gospodarzem.



Przejechane 270 km
zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem