Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04.01.2012, 02:55   #15
luki.gd
 
luki.gd's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
luki.gd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
Domyślnie komentarz z czoła... (Dzień 3)

Ha! potwierdzam... a było to tak...

Dzień zaczął się naprawdę miło. Słońce paliło. Człowiek, dużo wcześniej niż później, jak zwykle, zalewał się potem... Pochłanialiśmy śniadanie dużo później niż przedtem zakładając wierzchnie ubranie. Obóz zwinęliśmy i w drogę ruszyliśmy. Z pełna kulturą w Medynie śmieci na przystanku do śmietnika wepchnęliśmy.

Droga Medyn-Skałat była urocza, po nudnym asfalcie zaczął się dziki, kręty, dziurawy, kamienisty, opadający w dół, zarośnięty lasem odcinek czegoś co było kiedyś drogą, a teraz czymś takim - mało zabawne mogło być spotkanie czegoś jadącego z przeciwka

Jadąc ze Skałatu do Okna, czyli obecnego Vikna przez Grzymałów zaliczyliśmy kontrolę milicyjną. Chyba bardziej z ciekawości milicjanta, niż z chęci dowalenia się o byle co... jechaliśmy przepisowo, zapewne podejrzanie wyglądała chęć skręcenia na skrzyżowaniu, za którym stał patrol... Oczywiście padły pytania kontrolne, czyli gdzie jedziemy i po co oraz czy coś piliśmy, znaczy ile % )
Na szczęście rozstaliśmy się w pokoju i ruszyliśmy dalej, każdy w swoją stronę...

Okno...
Będąc w tych rejonach koniecznie wpadajcie do Okna (Vikno). Dokładnie tu 49.344348,26.069076 znajduje się budynek gminy, w którym wspomniana Pani kustosz, a dokładniej Anna Czemera (Чемера Аппа) stworzyła muzeum, poświęcone Fedorowiczom, Oknu, Ukrainie - zawsze się cieszy gdy przyjedzie ktoś z Polski, a ona będzie mogła opowiedzieć kawałek historii.

Z majątku Fedorowiczów, w sensie murów nie zachowało się nic, szkoda... Słyszeliście o kilimach z wytwórni Władysława Fedorowicza? Nie? No właśnie, dziś to unikaty... Albo o tym że Władysław Fedorowicz zatrudnił Ivana Franko do porządkowania zbiorów bibliotecznych? Takie historie do usłyszenia tylko w Oknie Więcej na temat Okna i Fedorowiczów można przeczytać w przewodniku, PODOLE, Grzegorz Rąkowski, Oficyna Wydawnicza "Rewasz", str. 108.
W oknie znajdują się także groby pierwszych właścicieli Okna z rodu Fedorowiczów - Jana i Karoliny.

Resztę z grubsza pominę... miejsca znane, Chocim, Kamieniec Podolski, w poprzednim roku jakoś pominęliśmy Skałę Podolską, więc chciałem abyśmy tam zajechali... przy okazji udało się zaliczyć orzeźwiającą kąpiel .

Rusłan...
... i jak już wiecie nie będzie to historia samolotu...
Z Chocimia ruszyliśmy w kierunku południowym licząc na to, że uda nam się znaleźć miejsce na nocleg w przyjemniej okolicy na południowym brzegu Dniestru, a na dodatek marzył nam się niewysoki brzeg... Niestety zaczęło się już robić późno, czas na wybrzydzanie kończył się nieubłaganie, szukałem już czegokolwiek, byle było trochę drzew i jakakolwiek woda... jedno takie miejsce jak się później okazało pochopnie odpuściłem... W między czasie, pędząc na czele peletonu spostrzegłem brak Michała. Nie mogłem ustalić, od jakiego czasu ów brak podążał za mną... i dlaczego to on, a nie Michał za mną podąża... Więc stanąłem... czekam... nic... gaszę silnik.. nic... nic nie słychać Zawróciłem i pędzę.. a przede mną pędzą moje czarne myśli... Na szczęście okazało się że Michał zgubił baniak z wodą i dlatego stanął... uffffff...

Ponieważ już zaczęło się poważnie ściemniać, odbiłem w pierwszą napotkaną po prawej drogę, która prowadziła w kierunku drzew i zabudowań w oddali...
I już na jej początku oczom naszym ukazał się kto? Rusłan... i jego maszyna...

Nam się śpieszyło, zmrok tuż tuż, ale jak tu nie pomóc człowiekowi...? No i się zaczęło... Zanim się dowiedzieliśmy o co w ogóle chodzi, dowiedzieliśmy się, że Rusłan był w Polsce, zbierał poziomki, jagody lub grzyby, jeździł traktorem lub nysą, że Polska jest OK itp... tę historię, zresztą Rusłan zaczynał kilka razy... po 3cim już stanowczo domagaliśmy się krótkich odpowiedzi i na temat...

Rusłan zeznawał, że nawaliła mu świeca, że nie ma iskry. Chciał narzędzia... hmmm... Myły na tyle głęboko, że bardziej niż ich wyciąganie interesowało nas rozbijanie namiotu... Ale jak tu człowiekowi w potrzebie nie pomóc...

Dobra, przekonałem Michała, zrobimy co się da... Widzimy że Rusłan nawalony jak meserszmit, więc nawet rozmowa jest zabawna ). Ustalamy co się stało... W między czasie, Rusłan zaczyna kolejnych 5 razy historie o tym jak to pracował w Polsce... Aż tu nagle, wyciąga monetę i sprawnie odkręca śrubki, wyszarpuje plastiki i pokazuje gdzie w silniku ma świece i że ona na pewno nie ma iskry... teraz już nie chce narzędzi ale świece! Twierdząc, że ta właśnie nie działa... Mało tego, po kolejnej chwili ze schowka wyciąga świece, którą ma w zapasie... I zaczyna udawać greka...

No.. panie, nie z nami takie zabawy, ale jak tu człowiekowi nie pomóc...?
Nie dość, że nawalił mu sprzęt daleko od domu, ciężko pracował, aż mu poziom alkoholu we krwi niebezpiecznie podskoczył, to jeszcze ma dwie lewe ręce... no i jak tu człowiekowi nie pomóc...?

Rusłan dostaje ultimatum... klarujemy o co chodzi, że ciemno, ze namiot, że jeść i spać.. że albo holujemy, bo dom tu zaraz - jak mówi Rusłan, albo spadamy...
Rusłan zgadza się na holowanie, mało tego, zaprasza do siebie, ma dom, miejsce na namiot, w domu będzie czekała kolacja... tylko musi zadzwonić... no i jak tu człowiekowi nie pomóc!!!

Hol akurat wożę na wierzchu. Mocujemy do bagażnika, bagażnik od Wasyla, wytrzyma wszystko Dajemy Rusłanowi drugi koniec, wybuchnął śmiechem... Nie będzie tego trzymał, bo go ręka boli... Zawiąże sobie na kierownicy Słabnę... Ale co tam, jego decyzja, do domu niedaleko, a przecież jak tu człowiekowi nie pomóc...?

Powoli ruszamy... co robi Rusłan, wyciąga komórę, gdzieś usiłuje się dodzwonić... No nie... tego jeszcze nie grali... W końcu jakoś jedziemy... Rusłan za plecami, na zmianę pokrzykuje, to wolniej, to szybciej... Po jakimś czasie słyszę, jak sobie wesoło pogwizduje... aż w końcu krzyczy STOPA!
Ale, że co? Urwało mu stopę? Nie.. gdzie tam... Rusłan musi zadzwonić... Pytam: Gdzie chcesz dzwonić? Rusłan nie wie dokładnie... Śmieje się jak głupi do sera... Coś chce wytłumaczyć, ale język nie daje rady... więc macha ręką... FCK! Zaczyna mi wzrastać ciśnienie... Dom miał być blisko, okazuje się być gdzieś dalej, lecz nie wiadomo gdzie... no ale przecież jak tu człowiekowi nie pomóc...?

Mimo wszystko postanawiam nie tracić humoru. Zdecydowanie przekazuje komunikat do mózgu Rusłana, że jedziemy dalej... Droga fatalna jak na takie holowanie, luźna nawierzchnia. Jedziemy przez wiochę, ludzi dziwnie się patrzą... czyżby znali Rusłana?! Olać, przecież nie mogliśmy człowiekowi nie pomóc...?

W końcu klucząc, zbaczając z drogi przez pole docieramy przed dom Rusłana. Póki co jest jeszcze miło i.... ciemno... Parkujemy maszyny, siedząca jeszcze przed domem babcia znika, Rusłan idzie po dzieci... przedstawia córkę - jak ma na imię? Rusłana... Mówi coś o synu... Że w szkole milicyjnej dla kadetów?! W tym czasie Michał już się rozpakowuje... Usiłujemy ustalić gdzie rozbić namiot... Ale się nie daje... Rusłan musi nam pokazać swój majątek... Więc oglądam: świnia - 1 sztuka, Krowa - 1 sztuka, za mini oborą pole Rusłana 5ha kukurydzy... ale spoko, dokupił jeszcze 2ha, w obejściu nowy mini domek.. jeszcze niewykończony, z materiałów z Polski... Rusłan, po co Ci ten dom? Rusłan nie wie... No.. trzeba mieć... Pyta, czy ja nie mam... Nie... nie mam.. mam mieszkanie, wystarczy... Rusłan zdziwiony... Mówi, że ona ma jeszcze 4 domy tu w okolicy... Luki zdziwiony... Rusłan, po co Ci tyle domów? Rusłan nie wie... Ale ma tylko te dodatkowe 4 domy, bo jest biedny... CO? Na dodatek ma VW Transportera, ale coś się w nim zepsuło więc stoi, Rusłan nie do końca wie co, wie, że nie można nim jeździć, za to można się na niego odlać... Rusłan... potrafi nas zadziwić... Okazuje się że pracował w Niemczech...

W międzyczasie do Rusłana przyjeżdża jakiś koleś, z ręki do ręki przechodzi sporo kasy w gotówce, o co chodzi? Nie wiemy... Za to Rusłan oświadcza, że przyjechali do niego goście z Polski... FCK! Chcemy rozbić namiot. Rusłan nalega abyśmy weszli do domu... Dobra.. Wchodzę.. W domu syficznie, wolę się nie rozbierać, włącza telewizor, żeby pokazać ile ma kanałów... super... z kieszeni wyciąga... orzechy, częstuje... super.. nie biorę, były za blisko Rusłana i jego rodzimych orzechów ) Wszędzie lep na muchy i przyklejone muchy... Pokazuje gdzie będziemy spali, padam... wolę namiot... mały sad za domem wydawał się OK... Rusłan nalega, żeby się rozebrać, 10 razy powtarza, że nas nikt nie okradnie, gdzieś dzwoni, szuka żony, coś tłumaczy, przychodzi syn, przychodzi też Michał... widzę, że nie jest dobrze... za to jest ciemno, jesteśmy głodni...

Namawiamy Rusłana, żeby nam pokazał miejsce do spania, znaczy na namiot... Nie zgadza się, zaczyna się na nas drzeć, gadać coś o Rumunach i Cyganach... Jeszcze jestem cierpliwy, w tym momencie Michał się skończył... Ja jednak widzę światło w tunelu i mam wrażenie, że za moment Rusłan się podda... On jednak się wydziera, zaczyna wydawać rozkazy... Michał pyta, kto jest gościem, on czy my? Kto komu pomógł - on nam czy my jemu? Miejsce na namiot, to wszystko czego oczekujemy... Już nie pamiętam co powiedział Rusłan, Michał trzepną klapą kufra i powiedział, że jedzie... Pomysł słaby, bo ciemno, brama zamknięta... No, ale fakt.. ja już się poddałem... Oświadczyłem, że jedziemy, że wk****ił Michała i czy jest z siebie zadowolony i czy właśnie o to mu chodziło? Nie słucham co stara się powiedzieć... Słyszałem jak lamentował, płakał - Trudno, powiedziałem i dorzuciłem krótkie: cześć... Mam go gdzieś, wytaczam sprzęt i spadam...

Pojechaliśmy kawałek, żeby poszukać jakiegokolwiek miejsca na namiot, to było nasze najgorsze miejsce do spania Ale za to z jaką przygodą... No i przecież pomogliśmy potrzebującemu człowiekowi w niedoli... Na szczęście na wieczór mieliśmy po dwa piwa...

...i tak właśnie z czoła to wyglądało...

--
luki
luki.gd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem