Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.12.2018, 00:52   #109
fassi
Fazi przez Zet
 
fassi's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 5,798
Motocykl: RD07
Przebieg:
Galeria: Zdjęcia
fassi will become famous soon enough
Online: 8 miesiące 3 tygodni 5 dni 18 godz 10 min 30 s
Domyślnie

Artek, mysle ze nie bedzie normalnie, bo ten wyjazd nie nalezal do normalnych (biorac pod uwage definicje normalnosci w dzisiejszych czasach). Waskiego wciagnelo zycie i chlop musi nadrobic pare cywilizacyjnych czynnosci. Mam nadzieje ze sie jednak pojawi, gdy mu tuszu do piora nakapie.

Patrzysz na swiat dookola. Wielu ludzi dazy do tego by miec wszystko co czyni zycie szczesliwym, a tymczasem dostali zycie aby cieszyc sie ze wszystkiego.

Na tym wyjezdzie byl obraz nedzy i rozpaczy z punktu widzenia naszej superhiperduper zachodniej cywilizacji. Jak forumy mowia , trzeba sie zbroic jak Niemcy na Stalingrad, bo deszcz, bo snieg, bo granica, bo daleko. Wydaje sie kupe pieniedzy na wypadek gdy....
1. Zepsuje sie auto
2. Zrani sie w palec
3. sraczka
4. znienacka
5. A co jak trzeba dac w lape
6. Wziac 3ci gps?
7.
150. Zapasowe sznurowki
1498. Co jeszcz wziac czego ne zaplanowalem?
...


Lista przygotowan jest dluzsza niz liczba kilometrow. Konsultacje, zakupy, naprawy, wymiany. Lata leca, kiedys pojade.... Mielismy jakies usterki po drodze, przepiekne spotkania z ludzmi, pomoc, rady, jedzenie nam nosili. My innostrancy z zachodu mamy pelne wsparcie lokalesow ...

Spotkalem tam Niemca na beemie, oczywiscie pytanie o awarie Mowi ze pradnica mu sie spalila, ale zadzwonil do zony i mu przyslala paczka nowke sztuke do biszkeku. Od zamowienia do odbioru w biszkeku minelo 2,5 dnia. Swiat jest dzisiaj naprawde maly. Wymienil i pojechal dalej...

A teraz wyobrazmy sobie, ze Tadzyk jedzie odwiedzic Gejrope. Auto mu sie psuje, macha do innych a ci tylko dodaja gazu. Zapuka gdzies do drzwi to pogonia go do hotelu za 50 ojro, auta na warsztacie sam sobie nie naprawi bo nie wolno, pogadaja tylko nieliczni bo przeciez ma dziwna twarz i tablice rejestracyjne i na pewno chce cos ukrasc. Z punktu widzenia Tadzyka, on musi auto przygotowac jak na 2 stalingrady, bo jakakolwiek usterka zrujnuje totalnie jego budzet wyjazdowy i jego samego. Nie wspomne, ze zrobi sobie ognisko i wlepia mu 500 ojro mandatu... Przeyebane ma ten Tadzyk

Wiec po huj sie tak zbroimy na ten wschod, kiedy mozna liczyc na wszystkich?

Wspolnym mianownikiem moich kumpli w Niemczech i po czesci w Polsce byly dokladnie te same slowa (jak mowilem ze na 7 tyg wyjazd): "A szef da Ci tyle urlopu?"

Wiem, bycie niewolnikiem w dzisiejszych czasach zobowiazuje... . Niewolnik dostaje urlop, wolny czlowiek bierze urlop. Wszystkie 5 osob (z 5ciu) ktore pokonaly ta trase w ta i z powrotem maja wlasne samozatrudnienie. Znak czasow?

Mi dziadek kiedys powiedzial, jesli robota przeszkadza Ci w zyciu, to zmien robote a nie zycie...

Z mojego punktu widzenia ta wyrypa sie nie odbyla. To cos jak zlepek momentow, gdzie do konca niewiesz czy to calosc, czy mozg zaserwowal dawke dobrej jazdy podczas snu.

cyt."Fajny ten Tadzykistan, przyjechac tu tak na 5 lat i pozyc jak czlowiek..."

Nigdy nie bylem tak daleko na wschodzie, relacji nie czytalem, bo nie lubie, a jak wiadomo, na wschodzie jest zajebiscie (czytalem w relacjach). Mam w sobie cos megalomanskiego, chce odkrywac swiat takim jakim jest, a nie takim jaki go mi inni pokazali. Bo np. ktos widzi problem w sraczce. Wszechobecny strach przed sraczka, szukanie rozwiazan, metod, unikow. Blad. Sraczka towarzyszy nam od milionow lat i jest bezposrednio kablami spieta z nogami. Nawet w nocy, najebany, po ciemku znajdzie sobie swoja droge i wlecze Cie tam gdzie chce...

Odkrywanie na nowo kola, bo przeciez ewropa jest taka madra, bo wszystko tutaj reguluja przepisy. A rozumu i myslenia coraz mniej....

3 dni przed wyjazdem zaczynasz ogarniac pojazd z zeszlego wieku. Kumple wyjazdowi dzwonia i sie pytaja jak moga pomoz (znak starych czasow, albo kumple sa starzy). 2 wpada, niszczymy przy okazji kilka krat browarow. Lista napraw zajmuje 2 strony A4, ale trzeba sie skupic na najwazniejszym. Czyli zlikwidowac drgania na reduktorze i poprawic chlodzenie. Pierwsze naprawilismy wyjebaniem reduktora do bagaznika i zamontowaniem oryg. walu napedowego. Drugie naprawilismy flexem i kawalkiem plastiku. Dla czystosci i wygody podrozy podloga zostala wylozona gumolitem 5pln/mkw , wzor kafelka brazowa.

I wio

Stoj! Jeszcze pakowanie. Do wiadra kilka narzedzi, kabli, drutu i trytytek, tasma na gada i WD 40. Lewarek i klucz do kol. Powinno starczyc. Do torby sweter, kurtka, spodnie robocze, troche majtek i skarpet. Jakos to bedzie. Spiwora zapomnialem wiec welniany koc wystarczy, koniecznie minipoduszka z pierza (nieprana nigdy). Od Lupiego (dzieki Lupus) karimata, kapelusz na slonce i taka skarpeta na szyje. Minelo 10 min.

Do auta i wio. Po drodze jeszcze tylko wymiana tarcz i klockow w Wawie i mozna leciec. Zapalasz fajka, patrzysz na to wszystko i naprawde nie wierzysz ze to sie dzieje. 3 osoby zapakowane a bagaznik do polowy full (sprzet alpinistow) i wypada to wszystko. kawalek deski jako poprzeczka idealnie rozwiazuje sprawe (czytalem kiedys ze musi byc amelinum)

Ekipa
Niewiem co napisac. Ciezko to ubrac w slowa. Wiecie jak to jest. Spotykasz kilka razy kogos, cos tam wypijesz. W sumie to wszystko. Ale gdzies w baniaku dzwoni ze sie znasz od urodzenia. Niewiem czym sobie zasluzylem, ale ekipa sie trafila za ye bis ta. I wytrzymala za mna !!

Bylismy wszyscy mili dla siebie, politycznie poprawni, prosze, dziekuje, alez oczywiscie. Moze herbatki, wodeczki, a zupa nie za slona? Jak wiadomo, w Gejropie, reszta slow to mowa nienawisci. I wyjechalismy z gejropy...

I sie zaczelo normalne zycie...

Widze ze Karp cos nie w sosie, naladowany jakis, wqurwiony lazi. Wsiadamy do auta i jedziemy

F: Karpiu, powiedz mi gdzie mam jechac
K: Fazik, po co Ci wiedziec?
F: Musze wiedziec zeby sie nie zgubic
K: K*** ja pi***, z Toba tak zawsze !!**#*&*!!@**, Ty #*!!!*$%*### Ty ###!!!!
F: No dobra, ale gdzie mam jechac?
K: ( Juz wyluzowany Karpiu)za 970 km .... skrec w prawo

I zycie staje sie zyciem, czlowiek czlowiekiem


Zasady.

Na lekcjach chemii sa zasady i kwasy (jako przeciwienstwo) Sa jeszcze zasady miedzyludzkie, ktore niewiadomo skad sie wzialy. MAmy je wszyscy we krwi. To jest ten moment kiedy czujemy sie z czyms zle, ale etykieta, przepisy gejropejskie nie przepchaja przed otwor mowy prawdy, ktora chce sie powiedziec. Stare naskalne rysunki pokazuja, ze za brak zastosowania zasad plemiona mozna dostac w ryj albo stracic glowe. Mielismy na tym wyjezdzie duzo zasad, bo bylismy plemionem przemieszczajacym sie w Lublinie, tacy nomadzi lublinscy

Zasada nr1. Zakaz spozywania alkoholu pod jakakolwiek postacia
Zasada nr 2. Nie dajemy ani centa lapowy i innych pochodnych.

Zasada nr1 byla przestrzegana z bardzo ostrym rygorem i prawie 99% skutecznoscia (co sie stalo w Lublinie pozostaje w Lublinie) ale druga zasada dostala pelne 100%. Niewiem jak to dzialalo, ale na zadnej granicy, kontroli, policji, nikt nie pytal nas o jakakolwiek kase ( o granicy uzbeckiej popelnie inny odcinek, ale nic nie dostali). Sytuacje z Kazachstanu i pouczeniu poszukacie u waskiego. Wydalismy 0 PLN/ojro/$ na lapowki. Slownie (zero)

Bylem wodzicielem tego auta, wiec sprawy z autem na granicach musialem zalatwiac sam (ekipa byla w innej kolejce). Stos papierow w jakijs reklamowce i szukalem. Cos tam gadali, a ja nie potrafie po rosyjsku po trzezwemu. Cyrylicy nie rozumiem i nie potrafie. I wszystko jakos sie zalatwia, usmiech, podanie reki, szczastliwej... Odwiedzilem rentgeny, ale nigdy ich nie wlaczali. A wy skuda, tylko herbate zrobili, do zarcia cos dali. A ekipie opowiadalem jak ta kontrola byla przejebana A oni czekali, a ja mialem chwile spokoju dla siebie ...

Na jakiejs granicy sie pyta co to w tych butlach 5cio litrowych takie brazowe. No to mowie ze spirytus . A on ze to jest zabronione. Ale jak? Spirytus przemyslowy (bo taki brudny) do mycia czesci w aucie jak sie zepsuje to zabronione? A to nie ma problemu. Taki spirytus mozna.

I tak oto 20L kawowki podlaskiej jechalo z nami. Ale wzielismy o 10 L za malo....

cyt. " na tej wycieczce musialem pierwszy raz w zyciu zrezygnowac ze swoich przyzwyczajen.
- Jakich?
- Z picia alkoholu"

Tadzykistan

przywital nas takim wschodem slonca

tad.jpg

Duzo nie wiedzialem o tym kraju, ale jak wjechalem to w powietrzu bylo czuc cos wyjatkowego. Ludzie usmiechaja sie szerzej, ta reka macha inaczej w powietrzu. Mijani ludzie maja w oczach cos wyjatkowego, takiego szczesliwego. I patrza sie na Ciebie a nie na smartfony. Po jednym dniu wiem ze Tadzykistan to moj drugi dom. Rozumiem tych ludzi, gadam z nimi na tych samych falach i rozumiem ich. I nie chodzi mi tu o rosyjska mowe, ale o spojrzenie na swiat, zycie. Co wazne jest. Ze do grobu nie wezmiesz domu 300mkw, afriki twin i mercedesa, tylko wspomnienia zycia swego i swoich bliskich. Bo to pierwsze mozna kupic a to drugie juz nie.

Muslahedin
Dolina Obihingol, pytam starszego Pana czy jedziemy dobrze (nie mamy GPSa) i zaczyna sie przygoda. Herbata, gadka, zachadi. Dziadek pokazuje ogrod, co robi i wytwarza, Rodzine, pszczoly i opowiada co wazne w zyciu. Za plotem zpaierdalaja terenowki z turystami na kajaki. Muslahedin sie pyta, czy ja wiem gdzie oni sie tak spiesza?

Opowiada o swoim zyciu rolnika, pracuje cale lato (7mies) a w zime odpoczywa, bo cale lato pracowal przeciez. Zima bedzie to z Rodzina posiedzi, z Sasaidami pogada, cos zrobia w swojej malej lokalnej spolecznosci. Opwiadam mu o zyciu w Niemczech, ze nie ma strazakow mo mlodzi to w dupie maja i domy sie jaraja, ze sie pracuje caly rok i ze 8 godz, i urlop sie dostaje a nie bierze. A on na to:

- To jak wy tam mozecie zyc?

Muslahedin rozmnaza pszczoly i robi miod i co 4 lata sprzedaje 40 uli za 250 dolcow kazdy. Pytam sie go ile zaplacil podatku (nalok) a on do mnie: Jaki podatek? Za co? On to zrobil ciezka praca i za co podatek

No to wyliczylem mu jakby to w gejropie wygladalo, a on:

- To jak wy tam mozecie zyc?

Gadalismy przez 2 dni...

Historii podobnych z tego wyjazdu mam jeszcze kilkanascie w baniaku i z kazdej plynie jakis sens, nauka, co Ci ludzie mi przekazali. My sie nazywamy cywilizacja a ich 3cim swiatem. Widzisz ze to nasze zapierdala na sciane, a zal (za zyebane zycie) bedzie palic nasze grobowe deski do popiolu, bo po huj nam bylo tyle pracowac? Pol roku pracujemy na naszego pana, z drugiej polowki tez mozna polowe na inne naloki odrzucic. Zostaje nam 1/4 zycia gdzie pracujemy dla siebie. Tam pytasz czlowieka ktory mieszka na 2500m w wiosce ktora jest odcieta od swiata, mroz -40 stopni i wiecej w zime, a on z usmiechem Ci mowi ze to jest jego wymarzone miejsce do zycia. Tak bez ubezpieczen, certyfikatow, przepisow, bhp i innych bardzo waznych paragrafow dla zycia? To tak mozna wogole zyc z krzywymi ogorkami?

Artek, jak widzisz, moja relacja jest tak samo chaotyczna jak ten wyjazd. Z polskiego mialem zawsze mierny i pisze po piwie i watpie czy bedzie jakas relacja dzien po dniu. trzeba sobie to jakos do kupy samemu poskladac, bo nawet ja sam niewiem co bylo a co nie bylo. A tak wogole to trzeba to poskladac? Aaaa, zapomnialem, gejropejska dyrektywa Nr. EU182-125-24 &16 ustep 4 mowi, aby relacje z wyjazdu pisac wedle prawdy i faktow, ktore zdarzyly sie na Szlaku Grabczewskiego 2018

Dla tych co by chcieli tam a nie moga, rzuce kilka rad, no bo wiecie, ja sie teraz znam i podroznik jestem i wogole i se kupie w koncu cos w sklepie podroznika, a nie tylko ze szrotu rzeczy zbierac.

Chcesz tam pojechac? Ale nie masz terenowki, namiotu 5cio warstwowego, spiwora na -30st.tytanowych garnkow, ubrania hipertexowego, 3 GPSow, map i wszystkich forow przeczytanych? No to mam dobra wiadomosc, to nie jest Ci wogole potrzebne. Bo nie wspomnisz nigdy sobie (a moze i?) spania w tym namiocie tylko spotkania z ludzmi i sutyacji w podrozy. W krwi mamy tyle zapisanych rozwiazan, ze wystarczy dac im zadzialac i zupe wypijesz, mieso zjesz reka a wode sobie ugotujesz na krowim gownie. Kapiel w strumieniu gorskim jest przeyebana w pierwszej sekundzie, ale dalej jest super. Sraczka zaprowadzi Cie tam gdzie chce, nawet noca bez GPSa.

Tak daleko tam? Wez opla astre F, sa od 1000 PLN, albo Golfa 2 lub stary motur. Cokolwiek co ma najechane 400 000km, bo jak juz przejechalo 400 000 to te 20 000 da rade bez problemu. Naprawisz to wszedzie albo sam albo Ci pomoga. awaria auta jest nowa przygoda i na tej wspomnianej desce bedziesz sie z tego smiac.

Pomysl sobie o tym Tadzyku zwiedzajacym nasza Gejrope, jak on ma przejebane. dlatego wsiadaj i jedz!

Tylko jeszcze ustal czy bierzesz urlop czy dostajesz

Dobranoc

ps. ponoc sie szykuje mowiona wersja o ttej wycieczce. Klub Bogart to chyba bedzie pod koniec stycznia, ale jeszcze niewiadomo, bo sami nie wiemy co mamy nawymyslac
__________________
Za dwadzieścia lat
bardziej będziesz żałował
tego czego nie zrobiłeś,
niż tego co zrobiłeś.

Ostatnio edytowane przez fassi : 28.12.2018 o 14:43
fassi jest online   Odpowiedź z Cytowaniem