Dzięki, Jarek. Uczę się wiązać fakty historyczne, które jednostkowo historycy już obrobili i udostępnili. Zauważyłem, że historia "dzień po dniu" jest nudna i nikt jej nie chce i nie ma czasu jej czytać. Ja łączę ją ze swoimi emocjami związanymi z odwiedzanymi miejscami.
Bywa, że gdzieś mnie pociągnie i dopiero tam dowiaduję się o wadze historycznej miejsca. To nazywam przygodą, którą moja przyjaciółka, historyczka M nazwała:
"Tomek, to miejsca cię wybierają, żebyś je odwiedził i opowiedział o nich innym".
Tak, czy inaczej cudownie spędzam czas tak w podróży, jak i później przy opisach. A jeszcze jeśli ktoś coś z tego znajdzie dla siebie...
Luti. Założenie Renanta i moje było takie, że po 28 lutego będzie poluzowanie rygorów wyjazdowych. Chodziło o wcześniejsze przygotowanie siebie i motocykla, żeby tylko czekać na sygnał. Jak się nie da, trudno. A jak się jednak da, to decyzja z dnia na dzień.
|