Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.09.2013, 19:02   #53
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 7 min 34 s
Domyślnie

Odcinek 7, czyli wszystko kiedyś się kończy… ale jeszcze trochę zostało na następny raz

Noc mamy ciekawą. Okazuje się, że jezioro, pomimo wielgachnych napisów „teren ochrony” „zakaz” „nakaz” itp. stanowi ulubiony punkt wypadowy wędkarzy. W dodatku nocnych wędkarzy. A że noc była chłodnawa, to jeden z nich jakąś godzinę grzał siebie i silnik w golfie zaparkowanym jakieś 50 m od nas.

Na mój słuch był to 1,9 TDI. Raf po jakimś kwadransie przyznał mi rację.



Lubię takie poranne niespodzianki

Ruszamy na południe, dziś dzień mocno asfaltowy, musimy zdążyć na wieczór do Lubaczowa…

ale skróty sobie robimy. I jak to zwykle skróty… Droga jakoś znika… jedziemy na azymut przez pola, na szczęście już po żniwach
w końcu odnajdujemy polną drogę i ze szczęścia postanawiamy sparwić sobie wspólną fotkę. Jedyną a tym wyjeździe!

wymaga to nieco poświęceń:



a to efekt:



Mijamy najnowocześniejszą kopalnię węgla kamiennego w Polsce, czyli Bogdankę pod Lublinem:



Wiochami jedziemy na Szczebrzeszyn. To głównie dziurawy asfalt, czasem jakiś piaszczysty skrót. Oboje jesteśmy już mocno zmęczeni, ale ja chyba bardziej.
Na tyle, że na większych , kopnych piachach już nie daję rady. Bolą nogi, bolą ręce, sił brak.
Raf: „Jagna, nie takie rzeczy przejeżdżałaś!” Wiem, ale to było kilka dni temu… teraz zaczynam marzyć o asfalcie…

Jakoś dowlekamy się do Szczebrzeszyna, obowiązkowa fota ze świerszczem:





i nabieramy sił w bardzo fajnej knajpie naprzeciw świerszcza



Przed nami trochę lasów (ja się cieszę, bo las to raczej błoto niż piach), Roztoczański Park Narodowy oraz Puszcza Solska.

Chcemy przejechać przez park choć mogą być zakazy

początek obiecujący:



piachu nie ma



błota trochę jest, na oponach



niestety błoto szybko się kończy i jest piasek. Piach. Piaskownica. Aaaaaa!!!! Niekończący się piach przede mną… Nawet Raf zaczyna tańcować, a moja DR przechodzi samą siebie, przednie koło lata po całej drodze, a ja już nie mam siły na nic.

Ale zajechaliśmy na tyle daleko, że nie ma sensu się cofać… W końcu piach się kończy, zaczynają porządne błotne kałuże. Uff…

Nasze szczęście nie trwa długo, drogę przegradza szlaban. Rezerwat…
A za szlabanem coś przepięknego, coś za czym wprost tęsknię: piękny, szeroki, prosty szuter.

Niestety. Zaraz za szlabanem jest leśniczówka, a na jej progu siedzi leśniczy. Jakoś tak głupio przejechać… Jeszcze wyśle za nami straż leśną albo co…

Postanawiam porozmawiać, czy nie dałoby się ten jeden jedyny raz puścić motocyklistów, że my tak cichutko, szybciutko i w ogóle… Bo jak myślę o powrocie przez ten cholerny piach…
Niestety, leśniczy jest totalnie odporny na wdzięki motocyklistki. Zresztą mu się wcale nie dziwię. Brudne toto, ubłocone, roczochrane…

no nic, zawracamy. Ale widzimy jakąś mniej uczęszczaną ścieżkę w bok, może wyminiemy tę piaskownicę…

Piachu faktycznie nie było:



i ścieżki prawie też

już nie wiem, którędy byśmy dłużej jechali…



jest sporo błota, zarośniętego i przez to niewidocznego. Jedziemy żółwim tempem, przedzierając się przez krzaki
W pewnym momencie usiłuję jechać po „Rafałowemu” czyli ominąć kałuże, a nie środkiem. Ale motocykl ześlizguje się po poboczu, nie zdążyłam dodać gazu i pięknie kładę DR w błoto, stojąc nad nią w rozkroku.

Nie możemy jej we dwoje odessać z tego błocka!

W końcu wydostajemy się z lasu i grzecznie objeżdżamy Roztoczański Park…

Za Zwierzyńcem namawiam Rafa na odwiedziny w Zagrodzie Guciów, takim małym prywatnym skansenie, gdzie jest zachowane kompletne gospodarstwo zamojskie. Rewelacji nie ma, ale zobaczyć można.







A za Krasnobrodem czai się horror…

Pewnie normalnie zacisnęłabym zęby i jakoś walczyła, ale chwilowo mam dość. Mam już za sobą 1000 km, czuję to w nogach, rękach, placach, plecach, o tyłku nie wspominając. I takie coś na koniec ?!?



Opis kilkukilometrowego przejazdu tą drogą pominę milczeniem. Za dużo musiałabym wykropkować…

W końcu lądujemy na asfalcie, przysięgając sobie, że nie zjeżdżamy z niego ani na metr. Zostało nam jakieś 50 km do celu, powoli robi się ciemno.

Dojeżdżamy w końcu do Wojtka i Leny, dochodzimy do siebie, przepakowujemy. Ponieważ kolejnego dnia czeka mnie 750 km jazdy, postanawiamy jeszcze dziś wrzucić motki na lawetę.

Podchodzę do vw, sięgam do klamki i… patrz dzień 2.

No szlag!!!!! Więc jednak nie podłączenie przyczepy robiło zwarcie, tylko sam vw.
No to dalej, awaryjnie otwieramy... no usiłujemy... i raz jeszcze... no przecież złamię zaraz ten plastikowy kluczyk!!!
Dlaczego ten zamek nie da się przekręcić ?!?

Po pół godziny prób chwytam za telefon i wybieram numer do całodobowej pomocy vw. I słyszę "w trosce o jakość usług, nagrywamy, dziękujemy, wciśnij 4 a potem 5, żeby połączyć się z konsultantem, bla, bla... przygotuj dowód rejestracyjny" Że co Z chęcią, ale niech mi ktoś otworzy to cholerne auto, żebym mogła się do niego dostać!!!

Nagle jakimś cudem zamek przekręca się w rękach Wojtka i możemy otworzyć maskę... ładujemy aku …

A ja znów obmyślam, co zrobię panom „specjalistom” z ASO VW Zielona Góra. Bo zamordować to mało…

Rano pakowanie, ładowane na lawetę, na szczęście vw odpala, jedziemy.

Do Krakowa prowadzi Raf, dalej się rozstajemy i jadę sama:



trochę błota przywożę ze sobą



450 km autostradą z lawetą opisu nie wymaga. Nudzi mi się straszliwie, tiry wyprzedza się fatalnie, bo jakoś wszyscy zakładają, że auto z lawetą nie będzie chciało wjeżdżać na lewy pas…

W końcu, w niedzielny wieczór dobijam do domu, na wszelki wypadek nie próbuję nawet wjeżdżać na podwórko tyłem tylko zawracam na ogrodzie. Sił jeszcze starcza na zdjęcie DRki, lawetę odda się rano.
Jestem niepocieszona, że w wypożyczalni nie ma pana, który ją mi wydawał. Ciekawe, jak bardzo się zdziwił, kiedy ją zobaczył całą

Wypadałoby coś posumować?
To krótko i na temat:
To był jeden z moich najbardziej udanych i najmniej zaplanowanych wyjazdów.

Wschód rulez !
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem