Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31.12.2018, 11:14   #15
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Zazwyczaj na moje urodziny organizuję spływ kajakowy. O ile 10 lat temu na majówkę bywało po 30 stopni to teraz piździ do końca maja. Dlatego od kilku lat na spływ zabieram kurtkę snowboardową przeciwdeszczówki i odzież termiczną. W tym roku nie było inaczej, choć było. Po wieczornym ognisku obudziłem się o 5 rano na małe siku, otworzyłem namiot i gdy zobaczyłem szron na namiocie zachciało mi się pojechać gdzies gdzie będzie cieplej. Po wypaleniu fajki i oddaniu brązowego skacowanego moczu usłyszałem w obu namiotach ruch, po czym wylezło z nich 3 stałych bywalców równie zaskoczonych jak ja. Nie zaskoczyło nas natomiast to, że 40 min później kolejna flaszka zostało opróżniona no bo przecież zimno i trzeba się rozgrzać.
Wtedy też rozmawialiśmy o tym jak rok temu w maju byliśmy z ojcem na Krecie pyrkając motorkami, spaliśmy pod namiotami w samych gaciach na plaży przy temperaturze ok 25 stopni. Miło się wspominało w ten rześki przymrozkowy poranek. Ale najważniejsze było stwierdzenie, ze trzeba gdzieś się wybrać na motorki żeby było ciepło mi i przyjemnie. Tamtego majowego poranka zapadła decyzja, że w grudniu jedziemy gdzieś.

Tydzień później zakupione były już bilety do Wietnamu w liczbie 6 sztuk. NAjlepsze pomysły w naszym wykonaniu rodzą się zawsze po pijaku i bardzo szybko klamka zapada

Ekipa przedstawia sie nastepująco


Od lewej Ja Molek lat 30
Dziunia lat 32 - wiecznie na nią czekaliśmy obiekt drwin i dyskusji
Szyna lat 30 pijok pierwszej wody, zawsze drze ryja jak sie napije
Eczo lat 30 To on co rano wypijał najwięcej
Suchy lat 32 Mój bracki to on się użera z Dziunią najwięcej bo od 10 lat
Ojciec zwany Pan Darek lat ponad 50

Relacja będzie raczej krótka. Nic nie zapisywałem, dni zlewają się jeden w drugi. Przez miesiąc czasu kojarzę tylko datę 24 bo wtedy robiliśmy pranie, jedliśmy rybkę i piliśmy droższą whisky niż zazwyczaj. Wróć.. Najtańszą i najpodlejszą z całego wyjazdu, ale wiem, że następnego dnia ciuchy mieliśmy suche Taki prezent pod choinkę !

Do Hanoi dotarliśmy 1 grudnia w godzinach popołudniowych. Prognozy prognozowały deszcze i ok 18 stopni. Oczywiście na lotnisku przywitał nas 28 stopniowy żar z nieba połączony z 90% wilgotnością. Na dzień dobry gościu u którego zarezerwowałem miejski domek zaproponował nam w tej samej cenie apartament z 3 sypialniami i gratisowy transfer z lotniska, niestety 8km od centrum. Ale zdjęcia zachęcały więc się zgodziliśmy

Po drodze 7 osobową Toyota Innova, podjaranie mimo zmęczenia po podróży moich towarzyszy było jak dziecka które widzi prezenty pod choinką. Zobaczcie jaki tu jest młyn na drodze, zobacz prawie wypadek, ja pier...e my tu zginiemy, o zobacz stłuczka - ale jaja debil kupił Maybacha żeby jeździć w takim korku, o palma ! itp... Ja kręcąc się przez kilka miesięcy po Tajlandii i Filipinach byłem na to przygotowany.
Wbijamy na chatę, bierzemy prysznic i ruszamy testować lokalne browary.

Następnego dnia mieliśmy odebrać motorki, które zarezerwowałem już w Polsce, 6x Honda wave alpha 110 z 4 biegowym półautomatem po 190$ za sztukę na miesiąc. (Nowa w salonie kosztuje ok 900$) Moj sprzęt miał przebieg 28km reszta od 3k do 10k więc raczej nówki sztuki. Po ogarnięciu różnych podpisów testując swój motorek przypomniałem sobie, że 4 z nas nigdy nie jeździła na czymś co ma tylko 2 koła i silnik, po wymianie kilku zdań uzgodniliśmy, ze damy radę tylko Dziuni przydałaby się nauka jazdy. Poprosiłem gościa z wypożyczalni, żeby zabrał ją gdzie na odludzie i nauczył ponieważ miejsce w którym była wypożyczalnia przypominała raczej wnętrze ula. Po ok. 50min wrócili i gościu zaproponował, żebyśmy wzięli tylko 5 maszyn bo sobie nie poradzi Nie mogliśmy sobie na to pozwolić, więc zaproponowałem, żeby wziął jej motorek i wyjechał z nią gdzieś na obrzeża miasta a my pojedziemy za nimi. Wziąłem Dziunię na tylko siodełko i ruszyliśmy w paszczę lwa.

Mieliśmy na koniec dostać takie koszulki ale "się skończyły"



Po dotarciu w okolice jeziorka gdzieś w centrum miasta ;O ale z ruchem znacznie mniejszym kupiliśmy browary i obserwowaliśmy jak dziunia jeździ w te i we wtą powodując niemal 4 wypadki. Właśnie się skapnąłem, ze nie robiłem przez pierwsze 2 dni zdjęć ;(
Zrobiliśmy ok 20km w koło jeziorka ze 2 razy żeby opanować te nasz potwory i stanęliśmy do knajpy na żarcie. To była dla nas pierwsza cenna lekcja która przydawała nam się do końca wyjazdu. Zamówiliśmy piwo i jedzonko. Dość kiepskie zresztą i dostajemy rachunek na 750.000 DONÓW ! WTF? ale w menu nie było cen a my nie pytaliśmy ile to kosztuje. Biorąc pod uwagę ceny jakie później poznaliśmy skroili nas mniej więcej 2x więcej niż powinni. Frycowe zapłacone, człowiek mądrzejszy !







Później jedliśmy to


A piliśmy to



Wieczorem popijamy driny i opowiadamy o tym jak chcą nas pozabijać na drodze Kto ruszał i jeździł tylko na 4 biegu a jaki kozak przekroczył 40km/h ;p
Pierwszy kontakt z motorkami i chaosem daje nam po tyłku więc kładziemy się dość wcześnie

Ostatnio edytowane przez Molek : 31.12.2018 o 13:09
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem