Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.09.2021, 17:52   #7
M5Q
 
M5Q's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2019
Miasto: WZ
Posty: 167
Motocykl: SD09
Przebieg: 39999
M5Q jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 5 dni 16 godz 42 min 38 s
Domyślnie

Jak już wcześniej pisałem, coraz bardziej ciągnie mnie do włóczenia się niekoniecznie tylko po czarnym więc następny będzie ATAS. CB1300 nie za bardzo nadaje się do jeżdżenia na stojąco :-)

Dzień piąty - 20.06.2018. Wąwóz Bicaz.

Przy śniadaniu dzielimy się wrażeniami z sympatyczną parą z Trójmiasta, podróżującą samochodem przez Rumunię podobną trasą, tyle że w przeciwnym kierunku. Ruszamy i po krótkim błądzeniu po mieście wyjeżdżamy w stronę wąwozu Bicaz drogami 11 i 12. Pojawiają się dwujęzyczne nazwy miejscowości - widać że wjechaliśmy na terytorium zamieszkałe przez Węgrów. Po 150 km dojeżdżamy do starego, sennego miasteczka Gheorgheni - tu najwyraźniej czas zatrzymał się w latach 50 - 60-tych XX wieku i od tego czasu opadło jedynie sporo kurzu. Skręcamy w drogę 12C prowadzącą przez Bicaz (wąwóz) do Bicaz (miasto). Podjazd kolejnymi serpentynami przez kolejną przełęcz do jeziora Rosu (Czerwonego) gdzie postanowiliśmy zatrzymać się na obiad.
Chwilę później rozpętała się ulewa, momentalnie rozmywając nawierzchnię w miejscu parkowania motocykli. Ruszyłem na ratunek naszym rumakom, niestety ślizgiem położyłem się wraz z Przemka NC-kiem, na szczęście bez strat. Przestawiliśmy motocykle na beton tuż obok restauracji i zjedliśmy obiad. Następnie wytopiliśmy trochę czasu szwędając się po miejscowym bazarku i pogapiliśmy się na spływające błotem zbocze. Wreszcie po 3 godzinach utraciwszy nadzieję na ustanie ulewy zdecydowaliśmy się jechać dalej.
Zjechaliśmy powoli pomiędzy pionowe ściany wąwozu Bicaz. Ze względu na pogodę był niemal bezłudny, tylko nieliczni sprzedawcy kryli się w kilku otwartych budkach, samochodów ani motocykli nie było wcale. Ulewa jeszcze bardziej potęgowała już i tak ogromne wrażenie, jakie sprawiało otoczenie. Dodatkowo scenerię zmieniała coraz bardziej wzbierająca wodą i błotem dzika, rwąca rzeka płynąca z łoskotem wzdłuż drogi. W wielu miejscach na jezdni leżały odłamki skał zrzucone przez ulewę. Kulminacyjnym punktem tego zjazdu był błotnisto-kamienisty wodospad, który opadając z pionowej skały przelewał się falami przez jezdnię, blokując ją - pokonywały ją tylko większe samochody dostawcze, reszta czekała lub zawracała. Powrót w głąb wąwozu i narada - co robić? Wracać nadkładając znów kilkadziesiąt kilometrów, czekać co służba drogowa zrobi?
Robotnicy uwijali się raźno zrzucając błoto i kamienie do rzeki, jednak nowe wciąż przybywały. Wreszcie udrożnili przejazd na tyle, że przejechały pierwsze samochody osobowe, a jeden z drogowców brodzących w błocie po kolana, pokazał nam gdzie jest najmniej kamieni i zachęcił do próby sforsowania przeszkody. Jako cięższy (i sprzętem i ciałem) ruszyłem pierwszy. Wprawdzie odłamki skalne leżące w błocie szarpnęły parę razy dość solidnie za kierownicę, ale przejechałem i zawróciłem by poczekać na przeprawę Przemka. W tym momencie samochód drogowców ruszył ostro do tyłu. Mimo że stałem na skraju jezdni dobre 20 - 30 metrów od niego, to zrobiło mi się gorąco - jechał wprost na mnie, a ja siedziałem na motocyklu z wyłączoną stacyjką - ani trąbić, ani uciekać. Zanim spowolniony przez przemoczone ciuchy przebiłem się do stacyjki przez taśmę mocującą tankbag do kierownicy, był już tylko kilka metrów ode mnie - na szczęście usłyszał mój klakson przebijający się przez szum rwącej rzeki i zatrzymał się. Odetchnąłem, przed oczyma mając już widmo końca naszej podróży. Nauczka - siedząc mokry na moto z przyczepionym tankbagiem nigdy nie wyłączaj stacyjki, używaj wyłącznie killswitcha :-)
Tu krótka wzmianka o ulewie, w tle feralny dostawczak służby drgowej: http://www.stiri-neamt.ro/probleme-p...rentiala-foto/
Przemek przejechał całkiem gładko, mogliśmy jechać dalej wzdłuż oszalałej rzeki, którą z niepokojem obserwowali okoliczni mieszkańcy. Po kilku kilometrach deszcz nagle ustał - wyglądało na to, że ulewa utkwiła w dolinie, przez kilka godzin padając w jednym miejscu.
Po dojechaniu do miasta Bicaz, skręciliśmy w drogę numer 15 prowadzącą do kolejnego spiętrzonego zaporą jeziora, również o nazwie Bicaz, nad którym znaleźliśmy nocleg w pięknie położonym na zboczu góry nad jeziorem pensjonacie Lostrita. Jeszcze tylko kilkaset metrów kamienisto-betonowego zjazdu o dużym, chyba ze 30% nachyleniu i mogliśmy odpocząć przy lokalnym piwie.
Gospodarz rozgadany, od razu podchwycił temat motocykli i piłki nożnej (właśnie dzień wcześniej nasza reprezentacja przegrała z Senegalem). Nie chcąc nic zejść z ceny za pokój podnosił za to delikatnie cenę każdego kolejnego piwa, jednocześnie wychwalając wszystkich motocyklistów, jacy to fajni ludzie mający takie fajne i drogie motocykle... Dostał od nas ksywkę Chachmęt.
Urzekł nas tam rumuński sposób mocowania piorunochronów - płaskowniki z przymocowanymi na końcach betonowymi bloczkami leżały po prostu na spadzistym dachu. Szybko zalegliśmy w pokoju, zajmując całą jego powierzchnię suszącym się ekwipunkiem. Dziś na liczniku przybyło 248 km.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0461.jpg (1.04 MB, 9 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0463.JPG (721.9 KB, 10 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Powodz.JPG (146.3 KB, 14 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0468.JPG (965.0 KB, 14 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0480.jpg (1.06 MB, 11 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0505.jpg (1.08 MB, 17 wyświetleń)
Typ pliku: jpg aluviuni-drum-neamt.jpg (192.5 KB, 13 wyświetleń)
Typ pliku: jpg aluviuni-drum-neamt-2.jpg (185.7 KB, 14 wyświetleń)
Typ pliku: jpg aluviuni-drum-neamt-3.jpg (227.0 KB, 14 wyświetleń)
Typ pliku: jpg aluviuni-drum-neamt-4.jpg (111.2 KB, 14 wyświetleń)
__________________
M5Q

Pony->ETZ150->ETZ251->ETZ250->...->CB750->CB1300SA->CRF1100D2
M5Q jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem