Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.02.2018, 08:36   #119
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 326
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 3 godz 44 min 50 s
Domyślnie

Dzień 19
2 sierpnia 2017 Środa

Ośrodek „Sołoncowo” opuszczamy o 9.00.





W planach na dzisiaj mamy tylko jazdę, więc generalnie będzie nudno. Jazda, tankowanie, jazda, jakiś posiłek itd.
Jedzie się ciężko, ruch na drodze A-107 duży, ciągle jakieś remonty, światła, korki. W pewnym momencie, czuję znużenie, oczy mi się zamykają, zaczynam przysypiać. Czas na przerwę, dlatego szukam jakiegoś zjazdu w las.
Jest dróżka w prawo, jedziemy. Kiedy w końcu się zatrzymujemy i już mamy zamiar rozłożyć się na trawie, Dafik zwraca uwagę, że w tylnym kole mam za mało powietrza. Rzeczywiście. Wyjmuję kompresor, pompuję, ale w kole powietrza nie przybywa. Obracam kołem i widzę dwie zerwane szprychy ... no to jest problem.
Ściągam koło, wyjmuję zerwane szprychy, zakładam nową dętkę, pompuję … trzyma, jest ok, możemy jechać dalej.
Pomijając uszkodzone koło, na odpoczynek i tak nie było większych szans, a to ze względu na … oczywiście komary.







Po trzech kilometrach, mamy po prawej duży kompleks: bary, motel, warsztat, szinomontaż, od razu zjeżdżamy naprawić dętkę. Okazało się, że mam w dętce dwie dziury, a operacja naprawy kosztowała 300 RUB.

Obiad jemy w przydrożnym barze.



Jedziemy i gdzieś w drodze dochodzimy samotnego motocyklistę. Okazuje się, że jest to Koreańczyk jadący do zachodniej europy .









Lecimy. Pogoda się psuje, a my zbliżamy się do Rżewa.



Navi, prowadząc do hotelu, wyprowadza nas gdzieś w pola poza miastem. Wracamy, ale nawałnica nadciąga szybko i jesteśmy zmuszeni schronić się pod wiatą przystanku. Wiatr się wzmaga, zaczyna lać. Nagle, na przystanku zaczynają pojawiać się ludzie, raczej starsi. Okazuje się, że za przystankiem znajdują się ogródki działkowe i ludzie przyszli na przystanek, bo za chwile przyjedzie autobus.





Jest ich coraz więcej, robi się ciasno,my ustępujemy miejsca na ławeczce i stajemy pod ścianą, byle pod daszkiem. Zaczynają się standardowe pytania: wy skąd, dokąd jedziecie, po co, czy ktoś nam za to płaci, czy stać nas na to, czym się zajmujemy. Mówię, że jestem pensjaner, czyli emeryt. A ile mam emerytury, ale w dolarach. 550 $.
- Patrz Wania, a my mamy 150 – 200 $ i to my wygraliśmy wojnę a teraz musimy na działce dorabiać.
Z tym dorabianiem chodzi o to, że emeryci uprawiają ogródki i nadwyżki sprzedają, żeby dorobić do emerytur.
W większych miastach, widzieliśmy obrazki, gdzie starci ludzie stoją z koszyczkami czy wózkami i sprzedają to co wyprodukują.
W pewnym momencie, na przystanek wchodzi starszy pan, patrzy na nas zdziwiony.
- Kto eto ? - Pyta.
- Paliaki – odpowiada mu kolega.
Pan patrzy na nas dłuższą chwilę i w końcu mówi.
- A my Hitlera ubili …

Właśnie podjechał autobus i emeryci odjeżdżają, a my zostajemy sami … to znaczy, a towarzystwie kota.









Deszcz ciągle pada, więc ja czuwam a Dafik idzie spać. Ławka jest na tyle długa, że w ostateczności, będziemy spać na przystanku całą noc





Gdzieś po dwóch godzinach, deszcz przestaje padać, nie wiem jednak, na stałe, czy tylko na chwilę.



Navi pokazuje pięć kilometrów do hotelu „Rżew” w centrum miasta przy ulicy Karola Marksa.
Budzę Dafika i lecimy. Kiedy jesteśmy na moście na rzece Wołga, znowu zaczyna padać, a kiedy wjeżdżamy pod daszek pod hotelem, deszcz leje już na maksa.
Idę do recepcji, mając w głowie lekki niepokój, bo przecież nie mam rosyjskiego paszportu, a deszcz leje okrutnie.
Nie muszę się jednak niczego obawiać, za 2000 RUB, pokój dostajemy bez problemu.







Dystans 260 km. Temperatura 27 oC.
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem