Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.11.2011, 21:31   #1
majki
 
majki's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,499
Motocykl: CRF1000, RD04
majki jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 4 godz 5 min 37 s
Cool Bałkan trip, prawie solo. [Sierpień 2011]

Planować nie umim i nie lubim. Więc nie jestem w stanie ułożyć sobie gryplanu dużo wcześniej. A jak dorzucić do tego wzorcową wręcz Wagę, to już wogóle...

Tak więc wyjazd bałkański chodził mi po głowie już drugi rok. W 2010 jednak wygrał Złombol turecki. W tym roku nic ciekawszego się nie urodziło, więc stwierdziłem, że atakujemy Montenegro i Albanię na spontana, bo to w końcu Ewropa. No właśnie, atakujemy. Drugi rok z rzędu mieliśmy jechać we 3 tszodowników z WTA pod chwytliwą nazwą: "Młodzi&świezi prodżekt 2010/2011 na kościach seszyn Bałkany". I ponownie, jak rok wcześniej, reszta składu się wysypała niedługo przed wyjazdem (student nie ma kasy, lotnik czasu... ). I stanąłem przed dwiema opcjami: jechać solo i się troche ograniczać, co do tras i trudności szwędaczki, czy dobić do kogoś/znaleźć towarzysza niedoli. Tak się złożyło, że znajomy trampkarz był w identycznej sytuacji. No właśnie, trampkarz...ale na Tigerze 955i, którego ledwo co kupił. Tym sposobem jedno z założeń wyjazdu (offfffffffff...) legło w gruzach. Cóż począć, lepiej pojechać tak niż wcale...

Pierwszy kontakt nastąpił 23.07. Rozpoczęły się ustalenia. Padło, że ruszamy tuż przed "Wniebowzięciem Najświętszej Maryi Panny" (czy jakimś innym Bożym Ciałem ), coby trochę dłużej pobyć na obczyźnie: wyjazd czwartek 11.08 return ok.28.08=18dni, chyba styknie. Mamy 3tyg na zebranie się do kupy. Luuuzik. Toż to Ewropa i syfilizacja. Ok. 3 sierpnia ustawiliśmy się na pewniaka, złożyłem wniosek o urlop i już czułem wyjazd na karku. Motóra przygotowywać nie musiałem zbytnio. Oliwa, synchro, nowe świeczki, szosówki, dorobić dyszę do olejarki i miał być koniec. Niestety, jak zwykle przy takich okazjach, wyszło coś jeszcze. A mianowicie po 18tkm napęd się chyba chciał ze mną pożegnać (zmieniany rok wcześniej przed wyjazdem na Złombola ). Istniało spore rydzyko, że nie dożyje końca tripu, więc sensowniejszym było go wymienić zawczasu. 5stówek poszłooo (dzięki Rambąk za szybką akcję ). W Tigerze okazało się podobnie, więc mamy remis. Dzień przed wyjazdem motór jest gotowy.

W między czasie ogarniam resztę tematów.
Gdzieś tam wcześniej czytając różne relacje, lookając po mapach i gadając ze znajomymi, powstał zarys trasy, a w sumie pkt pośrednie "trzeba zobaczyć". W sumie trasy jakoś mocno nie ustalaliśmy, trochu spontan. Jakąś mapę papierową nabyłem, jakąś wziąłem z domu, kupiłem Larka 35AT, Rambąk mi dograł mapki i jakoś sobie poradzimy. Do tego Barańsky był już w tych rejonach, więc coś tam wie.
Spotkaliśmy się w "2kółkach", mapę pooglądalim, coś tam ustalilim. No i przyszło do zweryfikowania wizji dojazdu:

Ja: no wiesz, jadę podwyższoną Afrą, w kasku z goglami (bo ciepło będzie), nie chcę ekspresówek ani ałtobana, jak najbardziej bokiem.
Baran: nie no stary, dajemy jak najszybciej na miejsce coby w sobotę już dupska w Adriatyku moczyć
Ja: no dobra, ale nie chcę zapi..dalać na umór, możemy jechać długo, ale nie na siłę, bez napinki.
Baran: no dobra, to lecimy do 140, bez autostrad.
Ja: nie ma opcji, 110-120, więcej nie lubię i nie chcę.
Baran: daj mi chociaż 130
Ja: ...(bęęęędzie ciężko). No dobra, 120, max. 130, ale bez nudnych ekspresówek.
Tak to właśnie jest gdy zestawisz 100konną, szosową maszynkę z poczciwą Afrą, na której wolę lecieć offem niż ekspresem.

Padło hasło: "będziem snorklować, więc organizuj płetwy i maskę". Płetwy gdzieś kiedyś miałem...ale gdzie Przetrząsnąłem mieszkanie, chałupę u matki, najgłębsze pokłady pamięci...i nic. Jak to babcia mawia: "diabeł ogonem nakrył". No nic, trza nabyć nowe, w końcu ciekawa opcja może być. No to teraz w środku sezonu znajdź tu w parę dni płetwy na mą skromną nóżkę (48-49), które mnie nie zrujnują finansowo. Z pomocą, jak zwykle, przyszedł Decathlon. Zamówiłem jeszcze szybkę do deflektora, co by mi na przelotach łba nie urwało (dzięki wd60 ). No i jest dobrze, na 3 dni przed wyjazdem mam wszystko...upsss. Prawie wszystko. Kończy mi się OC i nie mam zielonej karty. No to jeszcze szybkie sprawdzenie warunków u obecnego ubezpieczyciela i konkurencji. Oj się po mieście za tym. W końcu szybkie wypowiedzenie jednej polisy i zawarcie nowej + ZK. Jeszcze tylko na szybko wyrobić EKUZ i dorobić szybki do popękanych lusterek (mogą się przydać ). Ekuz od ręki, a lusterka jutro rano. No dobra przed wyjazdem zajrzę.
Jeszcze się "tylko" spakować. Cel: jak najmniej tobołów, wykonanie: 40l w centralnym, skompresowany worek na kanapę, mały tankbag i plecak z camelbagiem. W sumie mam to co potrzeba, zbędnych kilogramów nie odnotowałem. Jest nieźle i późno. Spać bo z rańca przygoda wzywa. Zawsze wszystko na ostatnią chwilę...

Ufff, jutro wyjazd...

Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 16:16 Powód: święto / edit2: dodaję termin wyjazdu
majki jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem