Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.08.2013, 16:26   #1
czosnek
 
czosnek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,963
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 5 dni 20 godz 17 min 46 s
Domyślnie Z Krakowa do Gdańska to panie najszybciej bedzie jakoś przez Ukrainę.

Początkowo plan powrotu do Gdańska był mniej więcej taki:
Przez Węgry może zahaczając o Serbię, na pewno o Rumunię, przez Ukrainę, Białoruś i Litwę.
W połowie relacji Lewara, kiedy stwierdziłem, że nigdy o Serbii nie napiszę tak ciekawie jak Lewar, Serbia z planów wypadła bardzo szybko

Kiedy nie mogąc rozstać się z Beskidem i Bieszczadami czas kurczył się nieubłaganie, z planu odpadały kolejne kraje.
Załatwienie sobie wizy Białoruskiej też wykraczało poza moje chęci w owych dniach więc z planu początkowego została Ukraina.

Oczywiście i ten plan początkowo obejmujący przejazd od przełęczy Użockiej mniej więcej do wysokości Kamieńca Podolskiego poszedł się...weryfikować w Lwowskich knajpach.


Koniec końców, pewnego pięknego lipcowego dnia przekroczyłem granicę w Krościenku.

Przerwa na foto (jeszcze Bieszczady)


Droga na Sambor za każdym razem mnie zadziwia. W tym roku znów zawartość asfaltu w dziurach uległa redukcji.
Podczas jazdy w mym wytrząsanym deklu pojawiła się myśl, że za ch.. nie zdążę przed nocą zrobić pętli przez Borysław, Truskawiec i Drohobycz do Lwowa.
Fakt, że zamiast o planowanej 8 rano wyjechałem w trasę o 15 również nie napawał optymizmem.
Po krótkiej naradzie z Panem "Olewam i tak już tam byłem a poza tym to mi się nie chcę" na rozjeździe Stary Sambor - Sambor obrałem kierunek na Lwów.

Po drodze krótka przerwa przy dworku przerobionym na szkołę.


Po pewnym czasie z prawej strony na wzgórzu coś zalśniło złotem.
Złoto, najlepiej w postaci łańcucha lub sygnetu to jak wiadomo atrybut prawdziwego mężczyzny, wobec tego postanowiłem zbadać temat.



Na miejscu zastałem kościółek (cerkiew?), cmentarz, kopiec oraz pomnik UPA.

A także ładny widok.



Za Samborem w Beńkowej Wiszni mignął mi znak "Dwór Fredrów-Szeptyckich" co spowodowało gwałtowny zwrot w boczną dróżkę.
Niestety dworu nijak nie mogłem zlokalizować. Wobec takiego obrotu sprawy zrobiłem zdjęcie tego co było.







Nie ustając w poszukiwaniach, wyjechałem za wieś gdzie wywinąłem pięknego orła w zarośniętej koleinie tuż przy pani wypasającej krowy.
Moja akrobacja nie zrobiła na pani najmniejszego wrażenia, więc nie pozostało mi nic innego jak wrócić do wsi na dalsze poszukiwania.

Tak to już jest, że pod sklepem toczy się życie towarzyskie miejscowości. Tym razem nie było inaczej, dzięki czemu podczas picia oranżadki dowiedziałem się gdzie znajduje się dwór.





Dwór piękny i miał to szczęście, że nie skończył jako magazyn paszy a jako filia lwowskiego instytutu weterynarii.











Późnym popołudniem dotarłem do Lwowa gdzie spędziłem wielce sympatyczne 2 dni, wracając do hostelu bladym świtem.























Lwów to dla mnie miasto magiczne a do tego rodzinno sentymentalne, po którym można się włóczyć bez końca.
Niestety czas gonił więc ruszyłem na dalej na wschód. Oczywiście wyruszyłem po południu (względy promilowe)

Celem na dzisiaj został pomnik 1 Konarmii Siemiona Budionnego w Olesku.
Zanim jednak dotarłem do pomnika, zwiedziłem Oleski zamek wraz z przyległościami.









Pan lew był wyraźnie zdziwiony moją wizytą







W końcu dotarłem do celu.

Pomnik 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego. Ta formacja siejąca strach gdziekolwiek się tylko pojawiła dostała bęcki od naszych podczas wojny polsko-bolszewckiej 1920r

Wróg czy nie wróg, faktem jest, że dostał piękny pomnik






Kolejnym punktem wycieczki został niedaleki zamek w Podhorcach.
Jakoś tak wyszło, że gdzieś tam skręciłem i zamiast po ludzku, zajechałem pod zamek od przysłowiowej dupy strony.








Obiekt robi niesamowite wrażenie. W środku zabitej dechami wsi stoi potężny pałac, kościół, stajnie itp.







Okazało się, że teren już zamknięty i wściekły cieć przy bramce przegania intruzów.
Na szczęście pewien Ukrainiec z rodziną dogadał się z bardzo miłą pracownicą opiekującą się zamkiem i pod jej opieką jego grupa została wpuszczona a co było najmilsze, zaprosili mnie do tej grupy.













Punkt następny

GPS ->Krzemieniec -> dodaj punkt przelotowy Poczajów -> ustawienia trasy "Krótka"

No i nie trzeba było długo czekać żebym wylądował tam gdzie wylądowałem.





Choć przyznać trzeba, że było bardzo ładnie.





Tracąc już nadzieję, że zobaczę dzisiaj coś innego od krowy, konia i im podobnych nagle wyłoniło się coś takiego






Kolos ten to słynna Ławra Poczajowska (Po szczegóły zapraszam do profesjonalnej relacji A'Tomka )

Naprawdę robi to wrażenie.





Z Poczajowa to już spacerek do Krzemieńca (Tutaj również A'Tomka polecam jako źródło informacji)





Najbardziej charakterystycznym obiektem Krzemieńca jest słynne Liceum Krzemienieckie w dawnym klasztorze jezuitów.




Góra zamkowa inaczej zwana góra Bony na cześć królowej Bony, która rozbudowała zamek.



Z Krzemieńca obrałem kierunek za północny zachód w trybie oczywiście "krótkim" co raz po raz prowadziło mnie w krzaki i inne koleiny ale za to pozwoliło uniknąć głównych dróg.







No i tak minął mi miło czas na Ukrainie gdzie byłem już 12 raz i mam nadzieję, nie ostatni.
Jeszcze tylko 800km go Gdańska gdzie czekały na mnie smętne mongolskie opowieści dwóch forumowych lanserów .... a mogłem zostać dłużej na wschodzie

Dziękuję za uwagę.
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez Lewar : 04.08.2013 o 17:18
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem