Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.12.2014, 23:28   #35
Scorpi
 
Scorpi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,028
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Scorpi is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 17 min 51 s
Domyślnie

Wstajemy rano wypoczęci.

Standardowo śniadanko - dobrze mieć kobiety na wyjeździe.














Przez otwarte okno wpadają ogrzewające ranne promienie słońca wraz ze świeżym powietrzem. Pakujemy tobołki na motocykle.





Podjeżdża do nas jakiś obcokrajowiec na weteranie z wałem kardana. Pyta o jakiś warsztat. Ma dosyć poważny wyciek z tylnego dyfra. Niech żyją łańcuchy i zębatki. Ogólnie pozostało mu dolewać oleju do dyfra i szukać jakiegoś warsztatu mając nadzieję na jakiś ratunek.

Opuszczamy motelik i ruszamy w kierunku granicy z Czarnogórą.


Po drodze zatrzymujemy się u lokalnych sprzedawców obwoźnych. Kupujemy Rakije i prawdziwy sok gumijagodowy.









Na granicy skrupulatnie sprawdzają nasze dokumenty oraz skanują paszporty. Okazuje się że Adam niema zielonej karty i bez ubezpieczenia nie może wjechać na teren Montenegro. My przejeżdżamy przez granicę i czekamy kilkaset metrów dalej a Adam wykupuje ubezpieczenie na granicy. Dołącza do nas.










Schładzamy się lodami o smaku Lion-a. Od razu po przekroczeniu granicy czuć że jesteśmy w Uni europejskiej. Drogi dużo lepszej jakości, czyściej i bardziej cywilizowanie.





Dzisiejszym celem jest Park Narodowy Durmitor oraz słynny betonowy most na rzece Tara.

Jedziemy wąskim krętym asfaltem wzdłuż rzeki Piva.

























Dojeżdżamy do gigantycznej tamy na rzece.



































Za Tamą rozciąga się piękne Jezioro Pivsko.









































Jedziemy dalej mijając liczne tunele wykute w skale.







Odbijamy w stronę Narodowego Parku Durmitor. Widoki zapierają dech w piersiach.









Dojeżdżamy do ośrodka gdzieś w środku parku. Spotykamy tam grupę Polaków podróżujących dwoma Lnd Roverami. Opowiadają nam że kiedyś jeździli tutaj motocyklem. Teraz całą rodziną przyjechali autami terenowymi. Jest pięknie.









Jedziemy dalej mijając liczne górskie łąki na tle wysokich szczytów. Pogoda troszeczkę się zmienia.















Wierzchołki gór skąpane w chmurach. Im wyżej wjeżdżamy tym chłodniej się robi.













Miejsce to bardzo mi się podoba. Już wiem że muszę tam wrócić. Czarnogóra jest piekna i na pewno warta tego by dokładniej ją zwiedzić poświęcając cały urlop.























Droga bardzo mi się podoba. uwielbiam takie serpentyny. Mijamy najwyższy punkt parku i zaczynamy zjeżdżać niżej.






























Jadę bardzo dynamicznie. W pewnym momencie wciskam tylny hamulec przed zakrętem. Pedał wpada w podłogę. nie mam tylnego hamulca. a za zakrętem po drodze spaceruje sobie krówka.



Tarcza hamulcowa zrobiła się fioletowa. Płyn się zagotował.




Chwile odczekałem i hamulce wróciły. Dalej już jechałem ostrożniej.











Jedziemy dalej. Przejeżdżamy przez miejscowość Żabijak. Czarnogóra to piękne miejsce które żyje z turystyki. Zimą ludzie przyjeżdżają tutaj jeździć na nartach. Całą infrastruktura wygląda jak by opierała się tylko na turystach.

Jedziemy na słynny betonowy most na rzece Tara.








Robimy kilka zdjęć. Poznajemy tam motocyklistów z Poznania z którymi umawiamy się na wspólny nocleg i nocne rozmowy zakrapiane czymś rzadkim.





























Wracamy pięknymi asfaltowymi serpentynami do miejscowości Żabijak. Tankujemy motocykle na jedynej stacji w mieście. Podjeżdża do nas gościu z wizytówkami i zaprasza na nocleg.



Cena wydaje się być atrakcyjna. Obiecuje ciepłą wodą, wifi, ładny domek, i Polki z dużymi biustami... Dwie osoby jadą sprawdzić co to za miejsce a my postanawiamy zjeść jakąś obiadokolację w centrum miasteczka.

Zamawiamy Mix mięs grilowanych i jakieś surówki.
Mięso grillowane tuz przy naszym stoliku. Wygląda bardzo apetycznie. Smakuje jeszcze lepiej. To chyba najlepsze żarcie na całej naszej wycieczce.

















Justyna kupuje regionalne wino.





Po kolacji jedziemy na kemping.










Właściciele zapraszają nas na dzień dobry do swojej stołówki na kieliszek rakiji. Mówimy:
- nie trzeba.
Właściciel odpowiada:
- no rakija, no rooms...
Częstują nas obficie regionalną rakiją.
Syn właściciela tłumaczy nam:
- od 0 do 50 % - wodka. 50% i wecej - rakija.
Jest naprawdę smakowa i niesamowicie rozgrzewa nasze brzuszki.









Syn właściciela bajeruje Justynkę polewając jej kolejnego kielona...






Rozpakowujemy bagaże i lokujemy się w pokojach. dół domku jest dla nas a góra dla Poznaniaków poznanych przy moście na Tarze.





Justyna odkrywa nowe zastosowanie dla bidetu.



Razem integrujemy się przy kosowskiej rakiji i czarnogórskim winie.
Darek zastanawiał się jak otworzyć wino bez korkociągu. Po odwinięciu pazłotka okazuje się że niema problemu gdyż wino jest kapslowane Pijemy rakiję z colą i prawdziwym sokiem z serbskich jagód.







Darek jako doświadczony serwisant uruchamia elektryczny grzejnik który posłuży nam do suszenia prania.



Poznaniacy wracają z Albanii gdzie my chcemy jechać. Wymieniamy się opowieściami o naszych przygodach z trasy. Do późnej nocy zakrapiamy się lokalnymi trunkami.



To był cudowny dzień przepełniony bajecznymi widokami. Durmitor podobał mi się dużo bardziej niż zatłoczone Jeziora Plitvickie w Chorwacji.
Scorpi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem