Miałem pewną dżentelmeńska umowę z pewnym Łomżaninem, że tego wieczoru pijemy wino, bo następnego dnia chcialem wstać w miarę wcześniej i pojeździć po Mazurach.
Lekkim zagrożeniem naszego układu była postać anonimowego alkoholika, który miał do nas dołączyć...
Plan był w sumie niezly ale jak zwykle wykonanie chujowe, bo nie wziąłem pod uwagę kobiety owego dżentelmena która wypowiedziała takie oto słowa;
"Mamy pyszny bimberek gruszkowy może spróbujesz..."
Nazajutrz obudziłem się koło 9. Myślę, trochę chce się pić, ale nie jest źle... Tak myślałem do czasu aż wstałem z łóżka i skierowałem swoje kroki do łazienki... Skierowałem kroki jest tu dobrym określeniem, bo mimo skierowania kroków droga nie była prosta.
__________________
Z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga.
|