Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31.05.2016, 18:14   #9
fassi
Fazi przez Zet
 
fassi's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 5,801
Motocykl: RD07
Przebieg:
Galeria: Zdjęcia
fassi will become famous soon enough
Online: 8 miesiące 3 tygodni 5 dni 22 godz 7 min 32 s
Domyślnie

Spragnieni piwem adepci PANiPP, dowod udowadniajacy bedzie wykazany wkrotce. W tym celu zaopatrzyc sie najlepiej w czeska disitke aby chociaz troche zrozumiec powage naukowa tej ekspedycji. W ryja nie dajemy, naukowo sie mowi : postaw piwo a wytlumacze

Ciag dalszy nastapil w bardzo malej rozniczce od x1= chwila ; x2= chwila + 2 momenty. Ogolnie rzecz biorac inkrement +2 momenty bedzie sie tu czesto przewijal. Jakby ktos chcial to komputerowo rozkminic proponujemy:

< public void main
< inkrement = 1
< if moment = 1chwila set "1chwila + 2 momenty"

Odcinek kolejny zatwirdzony przez cialo pedagogiczne po naradzie

"

Po zajawce rozłożymy kolejne etapy na więcej czynników.
Dzisiaj etap I.

Nikt nie jest doskonały.
To motto tego etapu. Szanujmy więc i akceptujmy niedoskonałych, bo szybko możemy ich zastąpić. Ja np. doskonale opracowałem plan marszruty.
Najpierw wszedłem na stronę PKP i rozkminiłem dojazd:



Siedem przesiadek...
Z profesorem Kocurem mamy się spiknąć w Koluszkach.

Start o 5.22 z rana, to nie jest to, co lubię ale na szczęście rowerem do dworca mam niecałe 5 min. Wstało mi się nawet znośnie - o 4.26. Końcówka pakowania i spod chaty startuję dokładnie 5.09. Na dworzec wjeżdżam o 5.12.
No prawie... Trza drałować po schodach, bo windę zajął jakiś zmęczony jegomość. Wygląda tak pociesznie, że postanawiam mu pstryknąć fotę. Czekam aż ludzie spieszący na pociąg, co właśnie wjechał na peron, wyjdą z kadru i rzeczoną robię.

Wesoło parkuję przy tablicy z odjazdami pociągów, kontroluję czas, jest git. Do odjazdu 5 minut... Rozglądam się po dworcu, kiedy w głośniku coś skrzeczy. Ledwie rozumiem ale pani zapowiada Hutnika IC do Katowic.
Lukam więc sobie na tablicę, o której on będzie w tych Katowicach. Odjazd 5.18, przyjazd 13.33... Pięknie, myślę sobie i sprawdzam o której ja do tych Katowic dojadę na moim karnecie, zerkając na domową ściągę. Wychodzi mi 19.08, he, he.
Ale zaraz zaraz... Coś mi się na tej tablicy rzuciło w oczy. Mój pociąg PR do Bydgoszczy już... odjechał?! Kurwa... No co jest? 5.12?! Ponownie łapię ściągę i czytam: 5.22... Jeszcze raz na tablicę i wszystko jasne... Gdybym nie focił gościa, to bym zdążył. Na ściądze - szewski błąd. jakoś mi się jedynka na dwójkę pomieniała...

Kwadrans później siedzę już przy kompie i studiuję kolejne połączenia.
Nie ma opcji, byśmy regionalnymi dojechali przed upływem doby, poza tym w nocy regionalne nie kursują. Na karnecie, czeka nas kibel do rana na dworcu w Katowicach.
No, tego Kocurowi nie zrobię. Znajduję połączenie z Łodzią IC (do Katowic), które daje nam szansę dotłuc się do Bielska kole 22-giej. Rad nie rad, kupuję bilet i cała moja ekonomia wyjazdu się kładzie. Pal sześć. Ważne, że profesor akceptuje rozwiązanie i będzie miał nawet bliżej, niż do Koluszek. Przezornie jednak sprawdza sam jeszcze równolegle, czy połączenia w ogóle istnieją i z ulgą potwierdza.



Na drugiej stronie dopisuję...

Na dworcu jestem na blisko kwadrans przed odjazdem i tylko po to, by zaraz wysłuchać skrzeczącą panią, że mój IC Chemik już ma opóźnienie 10 minut...
Ponownie rozglądam się na dworcu i widzę młodzieżową ekipę, do której zmierza stara, dobra znajoma . No tak. Jedzie z ekipą do Tychów na MP w pływaniu juniorów młodszych.
Mają bezpośrednie pendolino, które odchodzi wg rozkładu później od mojego, ale dzisiaj... wcześniej.

Do pociągu właściwego wsiadam 25 minut po planowym terminie. Dzwonię do Kocura:
- W zasadzie, to mogę powiedzieć, że chyba jadę...

Zaształowałem rower...


...i z plecaka wyjąłem opasłą (jak na ekspedycję rowerową) książkę.
Wspomniane Usypać góry. Historie z Polesia. Z lubością oddaję się lekturze i przenoszę w lata dwudzieste ubiegłego wieku. Autorka pisze swobodnie i wciąga mnie, jak poleskie bagna, na które zabiera mnie z panną Boyd, Cartonem de Wiart, Izaakiem Sierbowem (ten gagatek fotograf, wybrał się był na Polesie rowerem np., co w tamtych czasach było czynem na Polesiu niebywałym), księciem Karolem Mikołajem Radziwiłłem, czy też Napoleonem Ordą i innymi, równie ekscytującymi postaciami.

Bardzo szybko na 51-szej stronie docieram do rozdziału: O hołdownikach i przeciwnikach kołtuna.
Ot, takie perełki słowne z wykładu profesora Lebrun`a (1862r - klinika chirurgiczna w W-wie):
"...Macie panowie przed sobą zjawisko kołtunem zwane. Spotkacie się z nim nieraz, o kto by z was chciał wielką liczbę na raz kołtunów zobaczyć, niech jedzie w krakowskie, do zach. guberni lub najlepiej między błota pińskie. Tamto spotkalibyście takie okazy, o jakich dziś, nie widząc jeszcze żadnego podobnego, wyobrażenia mieć nie możecie..."

Na dworcu w Kaliskiej tak oto zaczytał się w tym rozdziale profesor Kocur:


Na zbliżeniu widać, że nasz naród w ogóle, jest ulicznie oczytany.


Dla tych, co kołtuna jeszcze nie widzieli, służę zdjęciem poniżej:



Cdn.
__________________
Za dwadzieścia lat
bardziej będziesz żałował
tego czego nie zrobiłeś,
niż tego co zrobiłeś.
fassi jest online   Odpowiedź z Cytowaniem