Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.07.2017, 12:15   #6
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 49 min 28 s
Domyślnie



4-ty dzień cz1.

Ten dzień podzielę na dwa. Nie żeby wydłużyła się doba. Po prostu spotkały mnie dwa zdarzenia z czego jedno z emocjonalnym ładunkiem.
Wczoraj nie było łatwo o nocleg w zwyczajowych cenach. Wprawdzie okolice obfitują we wszelkiego rodzaju hotele, motele, pensjonaty, domy wczasowe, ale ze względu na wartość wizualną okolicy i strategiczne położenie, ceny przewyższają tu moje założenia znacznie. Poza tym, miejsca obiecujące dużą ilość noclegów i duże zagęszczenie domków, teraz przed właściwym sezonem są zamknięte. Już miałem odjechać gdzieś poza zasięg turystycznej magii wąwozu Bicaz, kiedy ostatnim rzutem na taśmę, skręciłem w zupełnie nieobiecującą ścieżynkę. Ujechawszy może kilometr lasem, wyjechałem na coś w rodzaju doliny gdzie do jednego ze zboczy przyklejony był zestaw domków. Tu właśnie spałem. Nie powiem że to dobre spanie i gdybym wiedział że w środku będzie temperatura jak na zewnątrz, okno wielkości pięści będzie przepuszczało silny wiatr dolinowy a do wody trzeba będzie iść gdzieś hen po schodach, to bym rozstawił namiot mimo siąpiącego deszczu
Jest rano. Ubrawszy się w ciepłe motocyklowe ciuchy, przy gorącej kawie siedzę nad mapą pod zadaszeniem wsłu****ąc się w bębniący deszcz. Jestem tu sam. Kiedy oderwać oczy znad mapy, widać przewalające się nad spokojną doliną, pchane silnym wiatrem stalowo-szare chmury. Niosą ze sobą raz ulewę, to znów ledwo siąpiącą mżawkę. Tylko woda skapująca z dachu na metalową taczkę wybija stały rytm. Czerwonawy brąz bejcy czy innego środka którym są zabezpieczone drewniane części budynku, zlewa się z czerwienią światła bijącego przez półprzezroczysty dach wnęki w której siedzę na miękkim narożniku. Wygląda tu jak podczas alarmu bojowego na okręcie podwodnym, tyle że nie wyją syreny. Przedziwny to stan, kiedy niczego nie musząc mamy na to czas.



Czy to właściwości kawy, czy może jej temperatura, powoli przywracają moją funkcjonalność. Chyba tak czują się gady kiedy wracają do życia po nocy, ogrzewane przez słońce. Nie ma na co czekać. Doświadczenie mówi mi, że taka pogoda tutaj, utrzyma się jeszcze długo. Wiatr pędzący chmury tuż nad szczytami w końcu gdzieś je przepędzi ale nie muszę czekać na to. Ubieram się w przeciwdeszczówki i zostawiam to opustoszałe, spokojne miejsce.
Wąwóz Bicaz. Opisywany jest w przewodnikach jako atrakcja turystyczna. Na jednym z portali motocyklowych opisano to miejsce nawet jako trasa motocyklowa.





W rzeczywistości robiący wrażenie wąwóz ma może 2 km. Chcąc upewnić się że nie pominąłem jakiegoś zakrętu, przejeżdżam między skałami dwa razy. Na jego początku (lub końcu jak kto woli) postawione są kramy z pamiątkami. Miejsce samo w sobie jest imponujące przez swoją skalistą naturę i warte przyjechania tam.













Dużą jednak nadinterpretacją jest nazywanie tego krótkiego odcinka trasą, nawet jeśli ma się na myśli te kilka serpentyn asfaltu wijącego się od południowego zachodu.









Jednak niezaprzeczalną motocyklową wartością całego regionu są zakręty które trzeba pokonać chcąc przejechać do niezbyt odległych wulkanów błotnych w okolicy miasta Buzau. Tam jednak od razu nie dojechałem a dla czego... o tym będzie następnym razem.
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem