Poranek jest dość ciężki i około południa zdejmujemy motki z lawety, szybkie pakowanie, tankowanie i my lecimy w stronę Armenii. Część ekipy udaje sie do Turcji a jeszcze inni w stronę górnego karabachu.
Granica idzie dość sprawnie po stronie Gruzińskie ale Ormianie nie do końca wiedzą jak odprawić motki kilka tel i jesteśmy w Armenii.
Udajemy się w kierunku wioski Sanahin i tamtejszego monastyru.
Na nocke meldujemy się w jakims hotelu w miasteczku Vanadzor. Tam zamawiamy takse i prosimy o kurs na dobrą knajpę. Kierowca chyba Ivan jesli dobrze pamiętam zawozi nas oczywiście do kumpla prowadzącego restauracje i to był strzał w 10.