Jak w temacie. Mam kalosze Modeka Monza, kosztowały 300zł w 2009 roku, są chyba najbrzydsze na rynku, membrana typu ceratex trzymała pierwszy sezon choć dopóki nie zaczęły puszczać szwy to było znośnie. Przejeździłem w nich 4 lata i około 60 tys. km., obecnie większość szwów zniknęła, wodę nabierają jak wiadra i podeszwa schodzona tak ze jest dziura
I suma sumarum uważam że jak na kapcie za 300zł to swoje odsłużyły i cieszę się że potencjalną większą kasę jaką mogłem na nie wydać - przeznaczyłem na benzynę
Cel:
- do 400-500zł
- rocznie 15 tys. skuterem i 5-10 tys afryką, raczej czarne ew. szutry, bez offa,
- w miarę nieprzemakalne, może być mokro ale nie po 3 kilometrach,
- aby się stopa nie gotowała okrutnie, te modeki były znośne choć zawsze latem było mokro od potu..
- zapewniające minimum bezpieczeństwa.
Macie jakiś pomysł? Probikerów Scout chyba już nie robią...
Pozdrawiam
zimny