Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.01.2019, 11:54   #177
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,241
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 6 godz 32 min 35 s
Domyślnie

18.08.2018

Tego dnia nie wstajemy zbyt wcześnie. Nie ma mocy a poza tym trzeba trochę odpocząć i przyzwyczaić się do wysokości. Marka chyba powoli łapie choroba bo mimo, że się nie skarży to widać, że męczy go ból głowy.
Po pysznym śniadaniu wracamy do jurt na drzemkę.
Ja zbyt długo nie wytrzymałam. Gdy zrobiło się w miarę ciepło wyszłam na mały spacer. Nie oddalałam się zbyt daleko ponieważ niepokoił mnie pies z sąsiednich jurt.








Po powrocie ze spaceru podpatruje jak bawią się synowie gospodyni
Chłopcy stoją na górce z liną i bawią się w wspinaczy.


Udało się złapać z nimi kontakt. Dzieci dostają balony i smyczki.
Młodszy z chłopców wszedł do naszej jurty i zakosił mi takie słodkie mleczko co dostałam od Bartka. Kojarzycie mleko w tubce z Gostynia? To właśnie na wschodzie małż wynalazł mi takie w butelce
Chłopczyk był zadowolony ze znaleziska a gospodyni nieco zakłopotana chciała mi zwrócić buteleczkę. Choć moje serce się krajało bo strata była dla mnie duża to nie przyjęłam




Tak wygląda jurta jak już pościągaliśmy wysuszone ubrania. Ten symbol przy otworze dymnym to znak z flagi Kirgistanu.




Chłopaki trochę odpoczęli, jest już południe więc czas się zbierać.
Cały czas nurtuje nas gdzie jest ta słynna brama z napisem Peak Lenin. Pytamy gospodarzy ale nie potrafią nam odpowiedzieć bądź nie zrozumieli pytania.



No to w drogę.
Postanawiamy poszukać słynnego łuku i podjechać pod prawdziwą bazę bo jak to tak być w Kirgistanie i nie mieć takiej fotki?
Wracamy w stronę asfaltu.





W końcu odnajdujemy prawidłową drogę z łukiem.
Kilka fotek i jedziemy.


Droga zaczyna się na płaskim terenie a następnie powoli i delikatnie pnie się w górę. Co jakiś czas widać wynurzające się z nor świstaki, pasące się konie i bydło
.





Dojechaliśmy najdalej i najwyżej jak się dało. Dalej już tylko trialem albo pieszo. Miejsce jest przepiękne. Góry, choć w większości za chmurami robią mega wrażenie. Aparat nigdy tego nie odzwierciedli.
Robimy sobie mały popas w tych pięknych okolicznościach.
My z Bartkiem niestety nie radowaliśmy się wspólnie. O mały włos a prawie żeśmy się tam rozwiedli. Zdecydowałam, że wieczorem się odłączam i dokończę podróż samotnie. A poszło o gmole co miał mi naprostować na
campingu. Glebłam na błocie i gmol połamał mi boczek. Mój piękny, niebieski Trampkowy boczek Do tego nazbierało się kilka innych drobnostek i kryzys gotowy.
A powiem Wam, że nie było warto się kłócić. Byliśmy w najpiękniejszym miejscu jakie do tej pory widzieliśmy i nie mamy nawet wspólnej fotki







Po małym relaksie zbieramy się dalej. Planujemy dziś dojechać do granicy w Tadżykistanem.
Z przydrożnej jurty wyskakuje trzech chłopaków. Podbiegają do nas z pytaniem czy szokolada jest? Ciekawe od kogo się nauczyli. W każdym razie od nas dostają tylko smyczki i balony.


Wróciliśmy na asfalt choć było nam szkoda opuszczać tak piękne tereny. Niestety chcąc zobaczyć jeszcze coś w Tadżykistanie nie możemy sobie pozwolić na dzień straty.
Jadąc w stronę granicy mijamy ostatnią stację paliw. Nikt z nas nie pomyślał o zatankowaniu. Ale spoko, przecież jutro zatankujemy w Tadżykistanie
Zaczyna się robić ciemno akurat jak dotarliśmy na przejście graniczne. Po załatwieniu formalności i wniesieniu opłaty po 500 som za głowę jedziemy kawałek po ziemi niczyjej w poszukiwaniu kawałka płaskiego terenu na nocleg. Szybko rozbijamy namioty i idziemy spać. Noc zapowiada się chłodna.

Przejechane 230 km
zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem