Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.07.2017, 17:30   #14
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,802
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 14 godz 43 min 28 s
Domyślnie

No to pomalutku do przodu.

12 maja. W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Wstajemy rano i niespiesznie szykujemy śniadanie. Znaczy ja szykuję z Martą a chłopaki czekają aż im postawimy paszę. Wrzucamy śniadanko i już czuję rosnący niepokój. Nie znoszę tego uczucia z jednej strony podekscytowanie wyprawą z drugiej niczym nieuzasadniona obawa, jakiś nieokreślony rodzaj lęku czy niepewności. Ruszmy już, niech pochłonie nas droga. Mój motocykl od tygodnia stoi w garażu zapakowany, tylko wsiąść i jechać. Chłopaki niemrawo gramolą się zwijając toboły. Wyciągamy motocykle z garażu i chłopcy ładują bałagan, który rozładowali na wczorajszy nocleg.
Michał dostał małpę, którą ma fotografować w różnych miejscach po drodze. Jakaś charytatywna akcja czy coś.teges.

Cieszę się że ruszymy razem. W zeszłym roku dojeżdżałem na miejsce zbiórki jakieś 400 km i samotnie ta droga była męczarnią.
W końcu udaje się zapakować motocykle.


Żegnam się z Martą, pamiątkowa fota przed wyjazdem.

Garnek na łeb, moto odpalone a brama dalej zamknięta.

Marta filmując nasze przygotowania i nie zabrała pilota od bramy. Zaczynam się lekko ciśnieniować ale rzut oka na kartkę zapisaną na tankbagu i staram się wyluzować czytając co sobie tam nabazgrałem. LUZ! To najważniejsze.
W końcu się udaje, brama otwarta i pomału ruszamy. Wybijamy się z miasta kierując na Opatów a następnie przekraczamy Wisłę w Annopolu i kierujemy się na Chełm. Po drodze jeszcze tankowanie i faja na CPNie. Gonimy. Jedzie się nieźle ale jakoś ta droga do Chełma strasznie się dłuży. W końcu docieramy na miejsce i zatrzymujemy się przy sklepie. Trzeba jeszcze zakupić padarki czyli kilkanaście małpek polskiej wódy. Zakupy zrobione, opuszczamy Chełm i z wolna docieramy do Granicy ukraińskiej. Tuż przed granicą po prawej stronie jest mały bar. Postanawiamy że zjemy obied gdyż nie wiadomo jak długo przyjdzie nam czekać więc lepiej aby oczekiwać z pełnym żołądkiem niż na pustaka. Żurek + schaboszczak z zasmażaną załatwiają sprawę energii na dalszą część podróży.
Jest ok 13 więc dość późno. Atakujemy. Polska strona przebiega zwyczajowo bardzo sprawnie, podobnie ukraińska i szybciutko znajdujemy się na stacji paliw po drugiej stronie granicy. Wymieniamy trochę biletów NBP na lokalną walutę, zalewamy motocykle i gonimy w kierunku Kijowa.


Droga jest świetna lecimy 100-120 i spokojnie zbliżamy się do naszego celu. Celem jest miejscówka nad rzeczką z fajnym zakolem. Znalazłem miejsce przez google maps i ze zdjęć satelitarnych wydawało się to miejsce aktywne wędkarsko i biwakowo więc spodziewałem się.że będzie miejscówka do spania i będzie można ogarnąć paliwo do wieczornego ogniska.
Lecimy. Jedzie się dobrze ale pierwsze oznaki zmęczenia dają znać o sobie ok 18.
Gonimy na wschód więc słońce zaczyna spadać tu szybciej ok 19 robi się szaro a patrząc na mój GPS widzę że mamy jeszcze kawał drogi. Nie ma zmiłuj - musimy dotrzeć na miejsce bo plan nam się zacznie sypać na starcie i może być słabo. Końcówka. Jesteśmy już blisko jest tuż przez zmrokiem. Jeszcze dyszka. Mijamy stację paliw i sklepik koło niej. Przejechaliśmy. Kuwa zaopatrzenie trzeba zrobić, zawracamy, nie wiadomo czy dalej będzie jakaś opcja sklepu.
Nawrotka, podjeżdżamy i robimy klasyczne zakupy wyprawowe - browarki i chleb.
Załadowani dojeżdżamy do rzeki. Most, za mostem w lewo w krzaczory, Lecimy wzdłuż brzegu. Widzę miejscówkę, którą zaznaczyłam szpilą ale nie podoba mi się, za blisko drogi. Auta będą hałasować. Jedziemy dalej, jest już mocno szaro ale wciąż widno. W końcu widzę fajne zakole a obok drzewo i stosik ogniskowy. Jest też trochę.drzewa. Pogoda niepewna, chyba popada ale raczej nie dzisiaj. Filip proponował gostinicę ale finalnie lądujemy w krzaczorach nad rzeką.

Szybciutko zdejmuję toboły i rozkąłdamy namioty. Dobra. Spanie przygotowane, teraz czas na ognisko. Ruszamy już z czołówkami szukać drzewa. Trochę leży na miejscu, trochę znaleźliśmy. OK. Starczy na dziś.




Browar odblokowany, ognisko rabotajet - odpoczynek.
Jest dobrze. Sączymy piwerko zagryzając smakołykami typu kabanos. W końcu ciśnienie mi puszcza. Teraz już będzie z górki. Jutro Rosja i gonimy na Władykaukaz. Dziś jeszcze nie wiem że tak słodko nie będzie. Dopiero jutro rzeczywistość spuści mi wpierdol. LIFE!
Jutro pobudka o 5 więc szybko wciągamy przydział browara na dziś i walimy w kimę. Zasypiam natychmiast.
I na koniec streszczenie specjalnie dla mistrza Zeta.

Ostatnio edytowane przez Emek : 17.07.2017 o 09:02
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem