Nie miałem 1200 ale miałem 1100, starszego brata 1200.
To jeden z niewielu motocykli, za którymi tęsknię i do których z sentymentem wracam myślą.
Wszystko w nim mnie się podobało, ale chyba wtedy szukałem czegoś innego. Stał obok LC4 i LC8, więc gdy go dosiadałem nie było tych wodotrysków w postaci zerojedynkowości. Nie jest to żadną wadą. To po prostu TIR bez naczepy. Duży, wygodny, dynamiczny, mocny i silny.
Jakościowo to dla mnie porządne, japońskie kowadło. Zawias nie jest tak wiotki, jakby można było się spodziewać po teleskopie. Hamulce są takie jakie powinny być. W zasadzie pasują do charakteru ZRXa - zatrzymują przewidywalnie ale stanowczo. Bez wciskania nadgarstków w łokcie. Są… porządne.
Nie można się do niczego przyczepić, moim skromnym zdaniem.
To co może zaboleć, jeśli ktoś w księgowości robi, to zapewne spalanie. W okolicach 8/100 bym stawiał, ale nie dam głowy bo raz, że już dobrze nie pamiętam, a dwa, że ja nie księgowy.
Swoją drogą ciekawe jak z tą E10 teraz? Łyknie to czy wypluje?
Razu pewnego leciałem z kumplem na Terespol. Ja tym kineskopem, kumpel jakimś 100konnym dwugarowym Vpierdkiem. Pomimo podobnej mocy ni chusteczki nie mógł mnie dojść, jak później powiedział. Mój wykon to była lajcik toczenie - relaxik. I takie są właśnie możliwości tego sprzęta.
Spawy w moim (oryginał):
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk