No takiej szajby, to dawno nie było. Bohaterem rajdu jak dla mnie jest Ptok, zaangażowanie i profesjonalizm level master. Bigos, tatar, wątróbka, kaszanka, śledzie, wszystko na najwyższym poziomie. Takiego żarcia nawet na swoim weselu nie miałem Nawpierdalałem się jak bąk, jeszcze do domu przywiozłem i na tydzień będzie. Niestety do Markowego kibla nie dobiegłem. Bo jakiś ch. wydarł dziurę do kolana swoim kateemem. Ale z drugiej strony męczyłem się trochę w tych luksusach, więc dobrze będzie kiedy następnym razem sranie będzie tradycyjnie w krzakach. No i szkoda, że autobus z panienkami nie dojechał.
|