Napisał sluza
UWAGA!
W dniu dzisiejszym przejechałem swoją trasę, z założenia trudniejszą jak się z Ferdkiem umówiliśmy, dla motocykli lżejszych lub ciężkich z miotaczami ognia. Przejechałem sam, udało się, i to jest dobry prognostyk, ale nie jest lekko, a wręcz nawet ciężko. Cibor by powiedział "idź pan w chuj".
Jeszcze mi się ręce trzęsą, gdy to piszę, i roebiieę błędy. I nabawiłem się przetoki między żołądkiem a pęcherzem, bo co wypiję, to idę sikać od razu
Prętów nie ma, ale jest np bobrowa grobla, zarośnięta trzcinami, gdzie o dziurach w drodze dowiadowywałem się dopiero gdy uderzałem nosem w licznik.
Miejscami charakter przeprawowy. Jakieś gałązki poodgarniałem, żeby droga była lepiej doświetlona.
Jest jeden prawdziwie dziewiczy bród, już w sumie go rozdziewiczyłem, ale spodziewam się, że będzie to punkt dogłębnej integracji. Jest też bród z płytami śliskimi jak nie powiem co, nie powiem u kogo, aż motocykl mi obróciło, ale zachowałem zimną krew.
Biorąc powyższe pod uwagę, uprzejmie uprasza się o rozważne podejmowanie decyzji o wyborze trasy, zabranie ze sobą lin, najazdów i dużo empatii.
A, i jest tak wąsko, że nie da się zawrócić. I żeby buty wody nie puszczały. I módlcie się, żeby nie padało. Jak będzie padać, ja nie jadę
Stacji po drodze NIE będzie, a długość to 90-125 km.
|