Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Kilka lat temu jak coś mi z Chin trafiało na cło to dostawałem z Urzędu Celnego list z żądaniem przedstawienia dokumentów zakupu. No i wysyłałem mailem do celników opisy towaru, skan zamówienia, wyciąg z banku. Wyliczali opłatę (średnio 3-4 tygodnie im to zajmowało), listonosz przynosił paczkę i brał kasę. Oczywiście poczta także sobie doliczała parę złotówek opłaty z dupy.
|