Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.02.2023, 18:22   #48
trolik1


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 469
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
trolik1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 dni 11 min 20 s
Domyślnie

Czternasty dzień: powrót z Deosai.

Rano Radek czuł się lepiej (a przynajmniej tak mówił:-)), więc postanowiliśmy uciekać z tej wilgotnej lodówki w dół, do ciepła. Pogoda nie rozpieszczała tego dnia, więc beż żalu pożegnaliśmy się z chińskim obozowiskiem.

Żałowałem, że nasz zjazd z Deosai miał miejsce w takich warunkach - miejsce było piękne i spokojnie można było tam zostać jeszcze jeden dzień. Podobnie zresztą z okolicami położonymi po drodze do Astore. Wydaje mi się, że przy odrobinie pracy planistycznej można by tam było posiedzieć kilka dni delektując się wspaniałymi krajobrazami. My jednak musieliśmy uciekać do ciepła, bo Radek miałby pewnie problem z przeżyciem kolejnej nocy z bólem żołądka i bieganiem w lodowatą ciemność. Ja też zaczynałem czuć wojnę w brzuchu, więc bez zastanowienia ale z żalem zasuwaliśmy w dół.




Niestety - mimo założenia na siebie wszystkich ciuchów trząsłem się z zimna, żołądek szalał i w każdej chwili spodziewałem się kleksa. Radek z kolei jakoś tak dziwnie bujał się na motorku i bałem się że zemdleje. Ta jazda zdecydowanie nie była fajna mimo pięknych okoliczności przyrody.

Koniec końców za Astore doczekaliśmy się fajnego asfaltu i można było jechać z troszkę większą prędkością. Raz czy dwa musieliśmy się zatrzymać po drodze na odpoczynek i waliliśmy się wtedy na glebę jak kłody. Na sam koniec Matka Natura zaserwowała deszcz, który towarzyszył nam przez ostatnie 2 godziny jazdy do Gilgit. Cieszyłem się, że wylądowaliśmy w bazie, bo tuż po powrocie mój żołądek odmówił współpracy i postanowił w nocy przetestować moją zdolność do wstawania średnio co 5 minut. Po 50tym razie przestałem liczyć. Następny dzień wyglądał mniej więcej tak:
trolik1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem