Wracam w kierunku centrum Helu. Przechodzę na "drugą stronę" Półwyspu i kieruję się w okolice portu wojennego, gdzie jest główny cel mojego wyjazdu. Lekkie buty obdarły mi tak kostki, że dużo idę boso, także asfaltem. Po drodze znalazłem np. pocisk.
I w końcu dotarłem. Oto ORP Wicher II:
A obok z morza delikatnie ponad powierzchnię wyłania się ORP Grom II.
Wracam do centrum Helu, do fokarium duże kolejki, kupuję na straganach prezenty dla żony i dzieci. Zjadam obiad w klimatycznej knajpie "u Franka Dolasa".
Wieczorem relaks na plaży, chyba na szczęście trafia we mnie leżącego mewa. Nie pytajcie czym we mnie trafiła.
Niedziela, 7 sierpnia.
Bardzo lubię takie klimaty, choć na polu namiotowym jest tłoczno. Szkoda, że trzeba wracać. Pakuję się.
Po drodze, przy parkingu Muzeum Obrony Wybrzeża wymontowana turbina z oglądanego wczoraj ORP Wicher II. Zwiedzanie muzeum zostawiłem sobie na inny raz.
W planie miałem jeszcze zobaczyć ORP Błyskawicę w Gdyni. Jadę do centrum, a tu pozamykane ulice i pełno policji. Okazało się, że własnie dzisiaj są biegi uliczne. Zostawiłem więc varadero najbliżej jak się dało i podszedłem kilometr do niszczyciela.
Co mogę powiedzieć? Absolutna najwyższa światowa klasa. Najstarszy zachowany niszczyciel na świecie. Piękny! A obok zacumowany równie piękny Dar Pomorza.
Potem mam problemy żeby wrócić na drogi szybkiego ruchu, bo wszystko pozamykane, a nawigacja prowadzi mnie w kółko. Pytam Policjantów, wskazują drogę, jadę przez miasto do Sopotu i Gdańska, gdzie wbijam na Jedynkę.
Pozostało tylko przeciąć całą Polskę z małymi przygodami w dół i można podsumować wyjazd - był bardzo udany!