jako jajo mogę opowiedzieć, że na starych, kilkudziesięcioletnich, Stomilach, nie mogłę w tym roku ruszyć Żukiem na płaskim podjeździe jak spadło jakieś 5cm śniegu
myślałem, że dyfer się rozleciał. bieg zapięty, coś tam się kręci a nie jedzie ani centa.
nie chciałbym być w skórze tych kieryków kiedyś na letnich, bylejakich, twardych oponach zimą.
teraz to mamy luks.
wielosezonówki miałem raz na kangoo i było wielosezonowo rok cały - latem po deszczu ślisko, zimą na śniegu lepiej niż na letniej gumie ale naprawdę bardzo gorzej niż na nowej zimie. poprzestałem na tym jednym razie.
od lat, do każdego auta kupuję budżetową Dębicę Frigo i dbam, żeby tego nie stępić kiedy już robi się cieplej. póki opona nowa na śniegu w górach nawet tak lekkie autko jak obecne Polo radzi sobie wyśmienicie póki nie ma ewidentnego oblodzenia. wielosezonówki nie dałyby rady w wielu miejscach gdzie byłem - jestem tego pewien.
kwestia gdzie, kto potrzebuje dotrzeć i czy w ogóle zimą jeździ w jakikolwiek górzysty teren.
ale... tej zimy wypychałem Fiestę spod mojego domu na letnich kapciach i babka, podobnie jak ja Żuczysławem nie mogła ruszyć z miejsca.