Inicjatywe obserwuję od samego początku jej działania, kiedyś trafiłem na link w hardenduro.pl i tak już sprawdzam codziennie co jest nowego, a to plebiscyt a to pomysly itp. Popieram wszystkimi kończynami te działania.
Jednak ... wrócę do tego co napisał Matjas, problemem nie jest "gdzie można". Głównym problemem jest nasza polska mentalność, której zmienić my nie zdołamy. Zbyt mocno zakorzenione to jest w naszej społeczności. Podejście "psa ogrodnika" jest nagminne i niestety ... dziedziczne?
Wyznaczenie terenów pod jazdę motocyklem spowoduje, że nawet ciekawa miejscówka będzie za chwilę albo wspomnieniem, bowiem będzie spęd bydła (tak czasem trzeba nazwać tych, co mają w głębokim poważaniu wszystkich) albo będzie marudzenie, że do bani, że nie da się jeździć, że ... małe ... i kolejne narzekanie i robienie sobie "kolejnego terenu do jazdy kosztem terenów już nie przeznaczonych "na legalu" do jazdy.
Pomysł ze ściepą na żarcie dla królików/sarenek/yeti mnie się podoba. Niech będzie to nawet w ogóle płatne, wówczas będzie bardziej doceniane. Za darmo jak się coś dostaje to się tego nie szanuje z reguły i ... sami wiecie.
Akcja pt. "chcemy teren pod jazdę na endurakach" - ok, ale podobny areał zasiać młodymi krzakami/drzewkami czy czym tam to można jeszcze sadzi ć. Jak jeden z drugim weźmie udział w takiej akcji to sam zacznie pilnować i "polować" na niepokornych.
Kolejna akcja to podniesienie wysokości kar - to skutecznie by też zdemotywowało do jazdy po terenach, gdzie nie można. Zaraz mnie pewnie zjecie za te poglądy, ale przy "leśnych recydywistach" może zabranie motocykla bardziej by poskutkowało niż jakiś tam mandat ... zawsze lepsze to od wkurzonych na maksa lokalesów, jacy potem wiążą stalowe linki pomiędzy drzewami ...
|