To były szalone dwa tygodnie.
Najpierw mój pierworodny, Felicjan, postanowił pojawić się na tym świecie na swoich warunkach. Po tym jak termin porodu wyznaczony naukowo zastąpiono nam innym, wyznaczonym logistycznie, młody wziął sprawy w swoje ręce i uruchomił całą akcję wcześniej, w terminie tym razem ostatecznym, wyznaczonym przez siebie samego. No i dobrze, co mu będą grzebać w kalendarzu. Zuch, nie od parady ma inicjały F.U.
Potem ten straszny sen. Dorosły syn z wyrzutem w oczach pyta mnie czemu jak się urodził nie kupiłem mu za 500+ jakiegoś motocykla, przecież mógłby teraz mieć fajnego youngtimera
No i ten telefon od dealera. "Pan był zapisany na CRF300, prawda? Jest jedna sztuka, jest Pan pierwszy w kolejce, za Panem 3 osoby, trzeba by się w miarę szybko decydować...". "Dobra, daj Pan słuchawkę temu koledze od kredytów." Hokus pokus i po 10 minutach skończył się czas gdy byłem posiadaczem tylko jednego motocykla.
Przebiegi na dzień dzisiejszy to odpowiednio 120 pampersów i 120 kilometrów. Wszyscy zdrowi i szczęśliwi, ja zwłaszcza, bo to wszystko po 40-tce. Zainspirował mnie ostatnio filmik z 85-latkiem uprawiającym szwenduro (c) ze swoją córką. Zrobię to samo ale lepiej. Tak z 10 lat później, z synem i wnukiem. I ch*j.
Jutro pierwszy dzień z reszty mojej młodości
