Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.03.2021, 10:43   #65
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 51 min 5 s
Domyślnie




16 dzień. 5 maja.
Iran, prowincja Wschodni Azerbejdżan, wioska Duzal.


0 km.




Czekam.
Za oknem już jasno, choć góry dają jeszcze długi cień. Na wyświetlaczu telefonu 5:30.
Młodszy wczoraj dojechał do Stambułu. Dziś wyjedzie z miasta miast i przekroczy granicę z Bułgarią.
Ja jestem w Iranie tuż za granicą z Armenią. Zamieszkałem w wiosce Duzal w jedynym tu hotelu. Przez okno widzę szosę, którą wczoraj jechałem na granicę, rzekę Araks, którą przekroczyłem i w tle góry, przez które droga mnie prowadziła.

Prawie pod oknem, na skraju drogi, stara kobieta siedzi w kucki. Opiekuje się małą dziewczynką. Obserwuję je od kilku minut. Bawią się piaskiem i kamykami. Babcia ani wnuczka nie uśmiechają się.




***

Dopiero około 11 zszedłem na dół. Dziś piątek. Myślałem, że wszyscy mają wolne.
Mam herbatę, notes i widok na góry.

Oprócz starej kobiety i jej wnuczki mało kobiet widać. Jeśli już, to pojawiają się jak duchy i mają konkretny cel do spełnienia. Na przykład zbierają chrust do kuchni. Młodych dziewczyn nie ma wcale. Wydaje się, że tylko mężatki i starsze panie wystawiają się tu na widok publiczny. Większość jest szczelnie okryta czadorem w jedynie słusznym, czarnym kolorze, choć zdarzają się wyjątki.
Wszystkie, przechodząc naprzeciw hotelu, poprawiają swoje chusty, naciągając je mocniej na siebie. Wiadomo, w hotelu są mężczyźni. Jedna idzie z baniakiem na wodę albo może mleko. Inna prowadzi gdzieś dwójkę dzieci, a jeszcze inna idzie chyba do sklepu, bo ma w ręku coś jak portfel. Tylko jedna ma klapki odsłaniające stopy, co kłóci się z tym, co czytałem na temat zasad ubioru szyickich wyznawczyń Koranu w Iranie. Jestem na prowincji. Od rewolucji islamskiej minęły cztery dekady i ścisłe zasady przestały być przestrzegane w tym kraju, szczególnie w miastach.

Wczesnym popołudniem przyjeżdża wycieczka autokarowa. Wszyscy idą na górę po hotelowych schodach. Dobudówkę z pokojami postawiono tak, że wyżej jest wejście na dach i jednocześnie wyjście na ruiny ceglanej, historycznej budowli. W pobliżu stoi monumentalny grobowiec, do którego wszyscy poszli i do którego jeszcze wrócę.
Naliczyłem dwadzieścioro młodych osób. Dziewczyny z autokaru przedstawiają zgoła inną nację w tym samym kraju. Wprawdzie noszą chusty na głowach, ale są bardzo luźno, wręcz wyzywająco i po europejsku ubrane. Tylko jedna jest w tradycyjnym, całkowicie czarnym stroju.




***

Ni stąd, ni zowąd na stole obok ląduje coś jak pasta pomidorowa. Dwóch mężczyzn nakłada łyżką pastę na placki rwane palcami i wcinają to, przegryzając ostrymi papryczkami. Zaprosili mnie do posiłku. Wprawdzie nie jestem głodny, ale z przyjemnością spróbuję. Pasta jest dość pikantna, ale nie powoduje pożaru. Czuć przypieczony pomidor, przyprawy i coś jeszcze. Może to biały ser?





No w porządku. Teraz czuję, że byłem głodny. Na śniadanie zjadłem tylko starą bułkę z serem, którą wiozłem jeszcze z gruzińskiego marketu. Nauczyłem się przy okazji trzech ważnych słów

Taszakur — dziękuje
Mamnun — dziękuję
Kodafez — do widzenia.

***

Żołnierze. We trzech przyjechali po jedzenie pickupem irańskiej marki. Każdy ma inny stopień wojskowy. Najważniejszy chodzi bez czapki i ma buty w pustynnym maskowaniu. Są stare i schodzone. Dwaj pozostali buty mają czarne. Wszyscy trzej, nie wiedzieć czemu, bardzo dbają o połączenie buty–spodnie. Dokładnie chodzi o skarpety. Przez 10 minut oczekiwania na jedzenie na wynos, każdy z nich poprawia spodnie wpuszczone w skarpety. Najważniejszy ma skarpety pod kolor butów a jego podwładni czarne jak ich buty. Mundury są stare i sprane albo spalone słońcem. Jeden żołnierz ma rozprutą warstwę materiału spodni. Nie wyglądają porządnie.

***

Po południu zaproponowałem Ahmedowi swoją kawę. Nie rozumie. Idę do pokoju po jedną z paczek kupionych w Stambule na bazarze. Teraz wszystko jasne. Zabrał opakowanie i poprosił, żebym poczekał. Czekam pół godziny, aż zrozumiałem, że nie mają tu elektrycznych czajników. Ahmed wodę zagotował w wielkim samowarze na ogniu gazowym. Teraz woła do kuchni. Podaje filiżankę jak do herbaty i każe sypać. Zalewa kawę wrzątkiem z samowara. To pierwsza kawa od wielu dni, więc delektuję się jej aromatem i smakiem. Ahmed kawy nie chce. Jak można nie chcieć kawy

***

Wieczorem zrobiłem sobie krótką wycieczkę po wiosce i poszedłem do mauzoleum na górze.

















Ośmiokątna, ceglana budowla na fundamencie z kamienia. Niezbyt obfite informacje w sieci mówią, że to Grobowiec Imamzadeha Shoaiba z VII wieku*. Nie wiem jednak, czy to VII wiek według kalendarza gregoriańskiego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, czy irańskiego, gdzie lata liczone są od ucieczki Mahometa z Mekki (hidżra, 622 r. n.e.)**
Kimkolwiek był człowiek tu pochowany, pewnie zasłużył sobie na taki grobowiec.







Pogoda zmienia się. Niebo ciemnieje. W końcu chmurze burzowej udaje się przedostać przez pasmo gór i wtargnęła w spokojną do tej pory dolinę, wściekle rzucając piorunami. Ściana wody zalewa okolicę. Ziemia nie nadąża pochłaniać wody i szybko tworzą się ścieżki–rzeki. Burzy starczyło energii na 20 minut. Kończy swój żywot drobnym deszczem i znika.





Muszę się spakować. Jutro wracam na granicę, dokończyć formalności wjazdowe.
CF

* Źródło - http://www.negahmedia.ir/media/show_pic/46842
** Źródło - https://www.szkolnictwo.pl/szukaj,Ka...z_ira%C5%84ski
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem