Jest też łata piochu z dużymi wydmami ,która zabiera trochę czasu i sił. I tak mija kolejny dzień. Wracamy do bazy tą samą scieżką co wyjeżdzaliśmy w pierwszy można powiedzieć "że znam ją" słońce jest jest bardzo nisko za plecami .Jadę sobie dosyć szybko przez małe takie na max 1m wydmy tralalala....to oświetlenie sprawia ,że wszystko staje się płaskie...to złudzenie spowodowało ,że " nagle najeżdzam na hopę i wylatuje w kosmos ...trzymam rękoma kierę ale nogi mam wyżej niż głowę .Trwa to tak długo (tak mi się wydawało) że myślę co robić ...nie mogłem się zdecydować...i jeb uderzam kaskiem o wieże owiewki urywam nawigację ląduje ciałem na baku...jadę trochę jak indianin na rodeo i rozwałka i to konkretna...znowu autodiagnoza nogi, ręce..ok...chcę do hotelu.
20200226_122918.jpg
20200226_105904.jpg
20200226_105901.jpg
20200226_105838.jpg
2021-02-20 17.52.24.jpg
2021-02-20 17.52.59.jpg
2021-02-20 17.53.39.jpg
2021-02-20 17.54.14.jpg
20200225_153721.jpg
Jestem poobijamy i leżąc na łóżku z piwem zasypiam...