Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.12.2020, 08:36   #140
trolik1


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 469
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
trolik1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 dni 10 min 51 s
Domyślnie

Po obfitej kolacji noc upłynęła nam spokojnie i rano obudziliśmy się w dobrych nastrojach mimo temperatury znacznie poniżej zera. O temperaturze najlepiej świadczy fakt, że trudno było się umyć ze względu na zamarznięty strumień - musiałem rozbić lód żeby dostać się do bieżącej wody:-). Pogoda znacznie się poprawiła i słonko wychodziło co chwila zza chmur ogrzewając Pik i nas. Śniadanko zaserwowane nam przez gospodarzy jurty było wyśmienite i zmotywowało nas do małego trekkingu w stronę tablicy upamiętniającej alpinistów poległych w trakcie zdobywania góry.

Poprzedniego wieczora Radzio miał kolejną serię problemów ze Słoniem Dominikiem i postanowił zrezygnować z trekkingu w celu zmotywowania tego ciężkiego zwierzaka do dalszej wycieczki. Rozmowa chyba nie szła im zbyt dobrze, bo kiedy opuszczaliśmy jurtowisko od strony Słonia leciały steki przekleństw...

Wspólnie z Wojtkiem ruszyliśmy pod górę, ale nie zaszliśmy daleko-okazało się, że grubasy zwane świstakami są tutaj bardziej oswojone niż w innych odwiedzanych przez nas miejscach i postanowiliśmy zrobić im małą sesję zdjęciową.

Uuups, to nie świstak, ale zdjęcie ładne:-)

Patrząc na tego jaka przypomniała mi się nieprzyjemna historia z poprzedniego dnia: jadąc asfaltem na wysokości jeziora Karakol mijaliśmy stado jaków pasących się ok 100 metrów od drogi. Oczywiście standardowo jeden z tych zwierzaków był po drugiej stronie asfaltu i postanowił przebiec do stada dokładnie w momencie mojego przejazdu. Przewidując takie zachowanie jechałem bardzo powoli, ale i tak półmetrowe rogi tego "rozgarniętego" zwierzaka minęły mój kask w odległości może pół metra...brrrr. Najpierw orzeł, teraz jak...uwzięły się na mnie te zwierzaki czy co
Ale nic to - my chcemy polować na świstaki!:-). Najbliżej udało nam się podejść na kilka metrów do tych fajnych zwierzątek




Po powrocie zastaliśmy Radzia upaćkanego w smarach, spoconego i wku..go. Okazało się, że system włącznika stopki bocznej w biemdablju składa się z kilku bardzo ważnych podsystemów (w Tenerce za to jest kawał druta:-)), a naprawa zajęła prawie 2 godziny... Trzeba było mierzyć napięcia, mostkować, łączyć, rozłączać...brrr. Nie rozumiem filozofii pakowania zbędnej elektryki i elektroniki do motorków adwenczurowych - dla mnie im prościej tym lepiej i dlatego kocham Gienię!:-)

Podobno cała społeczność jurtowiska pomagała pchać słonia w celu odpalenia go po poszczególnych etapach naprawy...szkoda że nas przy tym nie było bo zdjęcia byłyby super....:-)

W końcu około 11-tej udało nam się ruszyć w dalszą drogę. Oczywiście jeszcze mała sesja zdjęciowa...

Oczywiście nie mogło zabraknąć Radziowej naklejki...:-)
trolik1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem