Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.08.2020, 21:22   #8
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 11 godz 29 min 45 s
Domyślnie Dzień 2

Dzień 2, piątek
Pierwsza noc za nami, która objawiła dosyć ważną zaletę Calipso. Otóż jest na niej całkiem sporo miejsca. Jeśli wg. wszelkich danych komfortowo miało być czterem osobom, a maksymalnie może spać sześć, to spaliśmy komfortowo w siódemkę. Koja dziobowa jest tak szeroka, że wygodnie spały tam trzy dziewczyny (a zmieściłyby się nawet i cztery), materace i siedziska w kokpicie na zewnątrz to następne dwa miejsca, trumna pod pokładem następne dwa i hamak, który idealnie powiesił się na słupkach pod zadaszeniem kokpitu. Nawet nie zawracaliśmy sobie głowy składaniem stolika w kambuzie, co dałoby dodatkowe dwa miejsca.

hamak.jpg

Na śniadanie dojeżdża brat cioteczny z bezpiecznikami, więc wszystkie urządzenia dostają zasilanie. Nawet telewizor, choć jak się okazuje, ma przełamany kabel antenowy na dachu. Nawet nie dzwonię do „bosmana”, bo i tak nie miałem zamiaru oglądać telewizji. Z ciekowości sprawdzałem
Przed wypłynięciem uzupełniam zbiornik wody, wskaźnik pokazuje, że mamy mało. Nie mam pojęcia, czemu tak szybko ją zużywamy, przecież nie mamy wanny. Przy uzupełnianiu wody kolejny mankament – niedrożny przelew. Niby nic, ale w połączeniu z nieszczelnym korkiem rewizyjnym zbiornika wody, który znajduje się pod materacem koi dziobowej, zrobił się problem, bo zalaliśmy materac. „Hahaha, biedna Hania nie będzie miała na czym spać” – śmieszkowaliśy sobie. Nawet nie dzwonię do „bosmana”.
rewizja.jpg

„Bądź jak woda – dostosowuje się do każdego naczynia” jak mawiał Bruce Lee, więc moszczę się wygodnie w sytuacji i postanawiam osuszyć materac i poszwę i następnym razem napełniać wodę z otwartym korkiem rewizyjnym, aby monitorować jej poziom w zbiorniku.
Wypływamy i niedługo, na krańcu Zatoki Kraga przechodzimy krótkim kanałem, pod mostem, na niewielkie jezioro Dauby, aby mniej więcej w jego połowie wpłynąć w Kanał Iławski.
I się zaczął inny świat… Zanurzyliśmy się w zieloność, drzewa kładą się nad kanałem tworząc piękny tunel, pachnie amazonią.

20200710_140942.jpg

Pozwalam silnikowi cichutko pyrkać, a sam zasiadam na relingu z odbijaczem pod dupą, żeby nie oglądać tego piękna przez pleksiglas, ale w pełnej krasie.
Jeden most łukowy, zaraz potem belkowy i znowu łukowy. Kanał zatacza łuk, kolejny most łukowy. Wszystkie mosty mniej więcej z początku XX wieku.

mostek1.jpg

mostek2.jpg

Pod jednym z nich bardzo wąskie wrota bezpieczeństwa, które chronią kanał przed nadmiernym odpływem wody na wypadek awarii śluzy w Miłomłynie.

wrota.jpg

Długą prostą zbliżamy się do jeziora Karnickiego, którego poziom wody jest niższy od tego w Jezioraku o 2 metry, wobec czego kanał poprowadzono w poprzek jeziora tworząc około 0,5 km nasypu, który podzielił je na dwie części. Brzegi kanału są mocno obsadzone drzewami, ale widać jeziora poniżej. A jak wypuściłem drona, to cała sceneria nabrała jeszcze większego blasku.

karnickie.jpg

I znowu seria mostków, chyba z pięć. Dopływamy do skrzyżowania kanałów Elbląg-Ostróda-Miłomłyn-Iława. Skręcamy na chwilę na Miłomłyn, aby zrobić zakupy. Cumujemy do kameralnej Przystani Na Wyspie. Po zakupach powinniśmy ruszyć dalej i zanocować w zatoczce na jeziorze Ruda Woda, aby znaleźć się jak najbliżej pochylni. Niestety, potężna ulewa unieruchamia nas w porcie na ponad 2 godziny.

przystańna wyspie.jpg

Nie ma co już wypływać, jest późno. Dzieciaki wykorzystują fakt, że zawsze po deszczu jest bardzo ciepła woda i wskakują do wody. Jest pięknie.

20200710_195437.jpg

Wykorzystuję stan upojenia bosmana i nakłaniam go do nieodpłatnego udostępnienia drewna na ognisko, które jest tu zwykle płatne. Spodziewam się niespodziewanych gości. Mianowicie Redrobo z żoną i przystojnym synem w wieku większej części mojej załogi, w drodze do dalekiej Jastarni, szukają dobrego towarzystwa na wieczór. Dziewczyny ubierają najlepsze suknie, Kuboty na nogi, cienie na powieki.

20200709_152932.jpg

No lepiej nie mogli trafić. Bosman przyniósł gitarę, śpiewał szanty, no klasyczny hausbotowy klimat. Żona przygotowuje co tam ma najlepszego, kiełbasa, piersi, tym razem z kurczaka.
Miły wieczór i poważne rozmowy do późnej nocy, czy śpiwór się składa, zwija czy zmiętala…
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem