Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.05.2020, 02:58   #20
zylek
 
zylek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jul 2017
Miasto: Helvetia (BL)
Posty: 460
Motocykl: CRF1000L, H701 E, betinka 300RE, Tryplak 765
Przebieg: 43kkm +
zylek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 8 godz 24 min 14 s
Red face Część 3: A co ty chłopczyku tam masz (szpej kempingowy)?

Jak eksperymentalnie stwierdziłem, chcę zabrać dużo szpeju zarówno wagowo jak i objętościowo. Aaaaa, jeszcze zapomniałem o statywie, kurteczka! Następny kilogram, czyli w sumie 19,2.

Postanowienie:
Przegląd wszystkiego i co nie jest absolutnie niezbędne za burtę.

Szpej kempingowy:
zadziwiająco okazuje się, że szpej kempingowy wagowo nie jest jakimś wielkim problemem. To subiektywnie "tylko" 6.1kg z całości. Natomiast objętościowo, dalej stanowi spore wyzwanie. De facto, jadąc na krócej niż tydzień mógłbym go spokojnie ściąć o prawie kilogram bez uszczerbku dla funkcjonalności. Ale po kolei.

- Namiot
to naturehike mongar 2 i wagowo kręci się w okolicy 2kg. Jest to chińska podróbka zdaje się MSR. Mam go 2a lata i za kasę którą trzeba na niego wydać, to dobra moim zdaniem inwestycja. Więcej opcji namiotowych znajdziecie na forum np. tu Namiot 1 os. Jak dużo osób pisało, 1 nie chcę, bo nie mam potem co zrobić z ciuchami/kaskiem. Musiałbym zainwestować w jakiś ultralekki 2 os namiot hiking'owy. Ale to droga zabawa i najczęściej niezbyt trwałe rozwiązanie, a ja nie korzystam z niego więcej niż 30 dni w roku i to pewnie w porywach. Wcześniej korzystałem z Colemana 3 osobowego. Też dobry namiot tylko większy=cięższy. Na razie zostaje jak jest.

- Śpiwór, nie śpiwór
tu eksperymentowałem trochę. Zacząłem od wersji z dwoma tanimi śpiworami syntetycznymi. Jeden na ciepłe dni Ultralight 600 Peme. Niby dolną temperaturę ma 5oC, ale komfort to już 18, to daje do myślenia. Realnie poniżej 15 nie byłem w stanie w nim wytrzymać. Drugi to Treck 125 King Camp, komfort to 9oC. Realnie to pewnie powyżej 10, może 12oC. Ale plan miałem chytry. Jak ciepełko to hyc w Peme, jak chłodniej to w King Kamp. A jak naprawdę zimno to Peme do środka King Kamp, i cieplutko. Termicznie taki set się sprawdził w Norwegii przy małym minusie może maks 2-3oC przy gruncie. Nie było cieplutko ale dało radę spać. Niby sukces ... ale, w sumie to waży około 1,7kg i zajmuje w ciul miejsca. A to nie najgorsze cechy tej konfiguracji. Wejście w śpiworze do drugiego śpiwora zajmuje wieczność, a rano budziłem się jak noworodek zawinięty w chustę, tak się wszytko skręcało, bez szans na jakikolwiek większy ruch, nie mówiąc o wydostaniu się. Więc wiję się jak pytong, wyginam ciałko i
szarpię zamki, a pełny pęcherz twierdzi, że albo wychodzimy na zewnątrz teraz albo on opróżnia się tu zaraz. Przynajmniej towarzystwo miałem miłe po wyjściu.

Owce_Norwegia.jpg

Druga iteracja to śpiwór syntetyczny z Decathlonu na 0oC z limitem -5. Myślę że na około 5oC się nadaje. Waży 1,7kg i zajmuje dużo miejsca. dla porównania zdjęcie z obecną "kołdrą". Z zalet to ma zamek po obu stronach więc łatwo wystawić kolano czy dwa jak się robi cieplej. Kolejna to, fakt że można go złączyć z innymi śpiworami z Decathlon, co przy wyjeździe z kilkuletnią córką uratowało mi/nam noc

IMG_0692.jpg

W trzeciej iteracji już miałem kupić śpiwór puchowy, z podobnymi cechami jak ww. z Decathlon, ale kosztuje kupę siana, więc czytałem/szukałem ... i tak trafiłem na temat quiltów. Poczytałem więcej i stwierdziłem, że kupię puchowy z ratingiem w okolicy 0 albo małej temperatury ujemnej. Na razie nie mam wielkiego doświadczenia więc sam nie wiem czy jestem zadowolony, ale muszę powiedzieć że komfort snu przy około 6oC był nieporównywany do niczego co miałem wcześniej. Jak cieplej to wystawiam rękę, nogę czy co tam mi jeszcze wypadnie spod tej kołdry. Jak zimniej to spinam z materacem żeby nie pi..ło po nerach. Mogę się w nocy kręcić jak na karuzeli i nic mi się nie zawija. Waży to około 850gram i kosztowało z 1/3 mniej niż pełny śpiwór puchowy, ale jest tu małe "ale", o czym za chwilę. Na zdjęciu powyżej, ten worek po prawej toć to cudo, choć nie ściskałem go jakoś super mocno. Pewnie jakbym się przyłożył to skompresował by się lepiej. Quilt na razie wydaje mi się rozwiązaniem optymalnym do temperatur w których mogę go używać, chili od małych cyfr poniżej zera w górę.

- Co pod spód, czyli materacyk
Tu też miałem kilka. Pominę materace z PRL, czy 12cm materac z Auchan. Pierwszym, który zakupiłem pod wyjazdy na rower natenczas, był FjordNansen Tracker w wersji zwykłej i XL. Materac waży tyle co nic ok 0,5kg i pięknie się pakuje. Jest spory, szczególnie w wersji XL, co jest jego zaletą i wadą jednocześnie. Po pierwszym pompowaniu go na biwaku pompką paszczową, myślałem że zejdę. Dodatkowo, jak temperatura szybko schodzi i pompuje materac, po piwku czy dwóch , w temperaturze około 15 czy 20oC a w nocy robi się -3, to cała wilgoć która jest w oddechu skrapla się w materacu, co powoduje dwie rzeczy. Po pierwsze jest zajebiście zimno od dołu. Po drugie tą wilgoć, jest cholernie trudno usunąć ze środka materaca. Trzeba go suszyć dłuższą chwilę na słońcu, żeby odparowała i związała się z powietrzem przed wypuszczeniem. Na dłuższą metę powoduje to zlepianie się materaca w środku i utrudnia pompowanie. Przy pompowaniu i zwijaniu w przypadku tego materaca nie pomaga też zawór, który chyba został zaprojektowany tak, żeby użytkownik wyrzucił go z resztą szmaty przyczepioną do niego po pierwszym użyciu. Koniec końców z 4 sztuk, w tym dwóch otrzymanych z reklamacji, został mi tylko jeden sprawny. Bardzo nietrwały, a nie był ekstremalnie tani (tak ze stófkę a to było już kilka lat temu, może bardziej 10). Nie wiem może to wilgoć, albo piwo, albo jedno i drugie. Nie chodzi nawet o to, że się przebiły, tylko puszczały na zgrzewach a jeden na całej powierzchni po jakimś czasie. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale nadał by się do natleniania wody.

Już miałem kupić porządną matę piankową, choć bardzo ich nie lubię bo niby ciepło, ale rano budzę się wygnieciony jakiś, ale trafiłem materac który rozwiązywał większość moich problemów. Kupiłem "Windcatcher air pad 2+" płacąc chyba 70 buksów w czasie niezłego kursu coś ze 2,6 do PLN, co uważałem na ten czas za ździerstwo. Jakże się myliłem, to jest dla mnie prawdziwy hit. Mega wytrzymały, składa się w taboret, pompuje paszczowo w 5 machnięć ogonem a powietrze schodzi z niego bez wyciskania w mgnienie. Tyrałem nim po skałach w Norwegii, spałem na kempingach na Bałkanach wysypanym drobnym tłuczniem bez namiotu, siadałem na nim na gałęziach .... nic zero dziur, zero budzenia się na glebie. Jak już nachucham do środka, to po wyjeździe wrzucam jeden albo dwa woreczki z granulatem osuszającym i w środku pieprz. Jest cieplejszy od FjordNansena. W środku ma powłokę jakby z silikonu co powoduje, że lekki nie jest (coś koło 0,9kg), no i nie posiada niesety izolacji, co dla mnie jest jego jedyną wadą. I tak kupił bym teraz jeszcze raz, nawet za 100$ i najlepiej od razu ze 2. Niestety gość który kręcił tę firmę, zmarł i zanim się zorientowałem, na rynku nie było już nawet 1 sztuki, a na 100% miał patent bo inaczej już dawno taki Thermarest wprowadził by podobną linię. A już była zapowiedź, że będzie wersja izolowana, ehhhh.

Temat izolacji urósł do rangi problemu po zakupie quiltu. Kupiłem materac izolowany z duży zaworem korzystając wizyty służbowej za oceanem i wyprzedaży, ale i tak zapłaciłem ca 120$, co technicznie należało by doliczyć do ceny quilta i wówczas ten ostatni wcale nie jest tańszy od pełnego śpiwora z pierzem. Można go napompować z drybaga, który jest dołączony. Odpada tym samym problem wprowadzania wilgoci do środka z oddechu. Powietrze schodzi bardzo ładnie, nie trzeb go gnieść przez 10 min, żeby go złożyć. Waży około 0,6kg No i najważniejsze jest naprawdę ciepły! Tu podobnie jak z Quiltem, nie mam dużego doświadczenia, ale raczej nie będzie tak pancerny jak Windcatcher i będzie mi brakować funkcji taboreta. Obym się mylił w obu punktach. Na razie będę z niego korzystał.

Porównanie wielkości materacyków po zwinięciu poniżej. Od lewej: zenbivy izolowany 20x72”, windcacher, FjordNansen Tracker.

IMG_0697.jpg

-kawa, herbata, gulasz ...
Ponieważ nie wyobrażam sobie poranka bez kawy, generalnie jest to moja 2 czynność po wewnętrznym dialogu z pęcherzem, to zawsze jeżeli chcę spać w hotelu z 1000 gwiazdkami, biorę ze sobą kuchenkę i garnek. Znowu pomijając PRL zacząłem od kuchenki gazowej, która się poddała po przewrotce. Już nie pamiętam gdzie i za ile ją nabyłem. Miała zapalarkę i działała. Tym niemniej, kuchenki gazowe mają dla mnie jeden problem. Nigdy nie wiem kiedy mi się skończy gaz, więc wożę więcej niż potrzebuję. Znaczy niby wiem, że dziennie około 50-60g mi schodzi, tak +/-, ale zawsze się stresuję czy wystarczy. No i przy dłuższych wyjazdach 2tygodnie+ zaczyna być tego sporo i to zaczyna być problem, szczególnie jeżeli destynacja nie sprzyja wizycie w decathlonie czy innym sklepie który takie dobra oferuje.
Około 5 lat temu nabyłem kuchenkę na benzynę, i to jest dla mnie dobry system na motocykl, choć nie tani oczywiście. Benzynę muszę mieć, bo inaczej nigdzie nie pojadę, wiec wożę ze sobą relatywnie małą butelkę 300ml i jak trzeba to dolewam. Ponieważ wiem, że paliwa mi nie zabraknie, to czasem zdarza mi się zaszaleć i ugotować np gulasz z mięsa/warzyw, które nabędę po drodze. Dlatego dzienne spożycie "pysznej benzynki" przez kuchenkę może być bardzo różne, ale zazwyczaj 300ml wystarcza na 3-4 dni.
Z wad to jak zgaśnie, to trzeba poczekać aż wystygnie bo inaczej za nic nie daje się znowu zapalić no i swoje waży. Kuchenka z butelką i pompką waży prawie kilogram, w porównaniu do kilkudziesięciu gram mikropalnika gazowego i jakiś 100G wagi samego kartusza gazowego (paliwa już nie liczę). Kuchenka ze mną zostaje, na 2-4 dni gazowa, na dłużej benzynowa.

Dla odniesienie tyle miejsca zajmuje.

IMG_0702.jpg

Do kuchenki mam garnek niezależnie od scenariusza, aluminiowy litrowy z pokrywką na kolejne 300 czy 400 ml. W środku kubek i upchnięta jakaś kawa, herbata, ścierka z mikrofibry. Jak jadę na 2-4 dni, to wywalam część rzeczy ze środka, jak gąbka czy płyn do obmycia garów i wrzucam do środka kartusz 230g, mieści się idealnie. W teorii na super lekko mógłbym wziąć tylko kubek i tam wrzucić kartusz 100g i moją mikrokuchenkę BRS od braci cińczyków, ale jeszcze mi się nigdy nie udało. Kawa musi być więc i ten element zostaje.

Całość wygląda tak.

IMG_0704.jpg

Z rzeczy kempingowych jest jeszcze mały woreczek z dymaną poduszką, zapasową linką do namiotu, zestawem naprawczym do materaca i zestawem naprawczym do szycia. Wszystko mieści się w worku może 10x8x2 cm i moja waga nie jest w stanie odnotować wagi.

Konkluzja:
wychodzi, że nie bardzo mogę, albo nie chcę, pozbywać się czegoś ze szpeju kempingowego
Ew. mógłbym zredukować masę przez inny namiot za bimbalion, który ponieważ jest ultralekki to podrze się w trymiga

Czekam na sugestie

Ostatnio edytowane przez zylek : 24.01.2021 o 11:39 Powód: Aaaaa, byki poprawiłem, dodałem opis do zdjęcia materacy
zylek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem