Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.01.2020, 10:27   #9
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 17 godz 20 min 43 s
Domyślnie



Dzień testowy


21 grudnia 2019

Testowałem na sobie autostradową jazdę. Nadal tego nie lubię. Kropka. Tyle, że drogi które lubię mają pełno zakrętów a w taką pogodę daleko nie zajadę. No i zaraz będzie padało. A jak pada to jeżdżę kwadratowo.
Że nie jadę jak zazwyczaj dla samego szwendania tylko do celu, kupiłem "matricę" na pierwszej stacji na Węgrzech i wjechałem na autostradę. Za chwilę zaczęło padać. Jak na chwilę przestało to i tak padało, bo koła samochodów unosiły w powietrze to co przed chwilą spadło. Przejechałem dziś trochę ponad 600 km z czego połowę w niezbyt ciepłym deszczu. Nie przeszkadzało mi zimno. Ani to, że samochody mijają mnie tuż przy łokciu. Ciemność też nie. Tylko to jednostajne uderzanie kropel w kask. Zawsze w tej samej tonacji. Monotonne, mokre buczenie.
Przemokły nieprzemakalne buty, takie same rękawice i nawet kask. Za to mam bardzo dobre przeciwdeszczówki. Przeciweszczówki SĄ nieprzemakalne.


Po drodze zwiedziłem kilka stacji benzynowych, jeden parking i jedną prawdziwą granicę.


Śpię w Suboticy w Serbii w motelu o - jak to nazwał kolega, który kiedyś tu nocował - dobrym stosunku ceny do jakości
W pokoju jest około 30 st. Pod prysznic nie odważyłem się wejść bez specjalistycznego obuwia. Pokój ma ściany oblepione tapetą pomalowaną na kolor którego nie potrafię nazwać. W knajpie na dole można palić. Tak jak kiedyś u nas. Jest przaśnie, swojsko i obrusy są czerwone w kratę. Chyba jestem jedynym gościem bo pies właścicielki pilnuje tylko mnie mimo, że zapłaciłem z góry.


Dostałem prawie ciepły gulasz, wielki chleb i popielniczkę. Bardzo mi tu klimat odpowiada.


Dystans 657km
Średnia ruchu 75km/h
Czas ruchu 8:46h


803 kilometry do celu

22 grudnia 2019

Słońce o tej porze roku nie zawsze oznacza ciepło. Za to zawsze oznacza dobry nastrój.
Może dziś dojadę do Nisz.


Stary silnik Iveco miarowo terkocze wlokąc się po mokrej od niedawnego deszczu autostradzie. Pędzące auta wzniecają tumany mgły osiadającej na szybie. Wtedy kierowca przesuwa odpowiednią gałkę a wycieraczki posłusznie rozmazują breję jeszcze bardziej.
Miliar rozumie po rosyjsku. Stąd wiem, że jedziemy do jego syna. Syn też jest motocyklistą.
Po 25 kilometrach zjeżdżamy z autostrady do Cuprija. Mlinar wyłącza silnik. Tylko jedna posesja na całej ulicy jest oświetlona…

********************
Piękne chmury. Zatrzymam się tu. Dam odpocząć plecom po kilkugodzinnym zmaganiu z porywistym wiatrem. Tarmosił mną po całym pasie. Nie dziwne, że motocykl tyle spalił benzyny. Jadę cały dzień pod silny wiatr.


Pusty parking. Wokół żywej duszy. Wzdłuż w równej odległości od siebie stoją trzy tojtoje. Jeden ma wyrwane drzwi a w środku… Zgoda, oszczędzę Wam szczegółów. Jest tu tez dużo wielkich koszy uplecionych z grubego drutu. Wszystkie pełne do połowy. Wiatr tak silnie wieje, że zabiera co w środku i rozsiewa po okolicy. Co jakiś czas podjeżdża samochód. Każdy wyrzuca do kosza swoje odpadki a wiatr robi swoje. Trudno utrzymać się na nogach. Nie mówiąc o zapaleniu papierosa. Ograniczam się do marcepanu który dostałem w Polsce i zabrałem ze sobą na „czarną godzinę”. No wybiła. Wszak jest popołudnie a ja tylko po śniadaniu.
Jednak nie zrobię tu zdjęcia. Chmury zdążyły zgęstnieć. Nie wyjąwszy nawet aparatu zapinam się, kask na głowę, kluczyk przekręcony, starter w ruch i... Motocykl zachechłał po swojemu ale nie odpalił. Chciałem powtórzyć ale tylko kontrolki zamrugały złowieszczo. Potem już i tego nie było.
Po tych kilku dniach spędzonych na wyprzedzaniu albo na dawaniu się wyprzedzać, jest to mimo wszystko jakieś urozmaicenie. Odkręcam osłonę silnika.


Akumulator na miejscu. Klemy dobrze dokręcone tylko ciepły jest. Nawet silnik na tym wietrze zdążył wystygnąć a akumulator ciepły. Z boku główny bezpiecznik i przekaźnik rozrusznika. Wyrywam kostkę, gmeram przy kablach, sprawdzam bezpiecznik 40A. Wszystko jak trzeba. Odkręcam i dokręcam kable prądowe. Może zaśniedziały. Kontrolki na zegarach ożyły ale pulsują tylko i słychać terkotanie jakiegoś przekaźnika przy lampie.


Wiatr jakby zelżał nieco. Nie muszę opierać się jego podmuchom ale w to miejsce zaczęło padać. Zacinać właściwie. Najpierw pokropiło a potem ulewa. Znów przeciwdeszczówki na siebie. Dziwnym trafem na wielkim parkingu pośrodku niczego jest WiFi. Piszę do Szparaga. On zna KaTeeMa na pamięć. Tłumaczy mi co i jak sprawdzić. Nie obyło się bez rugania. Nie mam ze sobą ani przewodu żadnego ani zapasowego regulatora napięcia ani miernika. Amatorszczyzna. Mam za to kable rozruchowe.
Wczytuje się w instrukcje i pytania pomocnicze ale coraz trudniej odpisywać. Zalany wodą telefon nie reaguje na palce. No to wycieram Szparaga o koszulę o rękę i znów o koszulę. Schylam się jak zdziwiony grzybiarz, żeby chronić telefon przed wodą. Teraz mogę pisać.
Diagnoza – padł akumulator. Prawdopodobieństwo 80%. 20% idzie na konto regulatora napięcia. Trzeba szukać samochodu. Podpiąć się kablami i spróbować odpalić. Rozłączam się, żeby oszczędzać baterię w telefonie. Być może przyda się do oglądania poradników survivalowych
Nieopodal zatrzymuje się któryś z kolei samochód. Opel. Jakiś van. Wysiada zarośnięty drab ogorzały na gębie. Za nim dwie niewiasty i jeden normalny mężczyzna. Kierowca zostaje w samochodzie a drab idzie do tojtoja bez drzwi. Mijam olbrzyma kiedy ten wypełnił już sobą małą, śmierdzącą budkę. Wypełnił dosłownie. Czy to możliwe, żeby człowiek był tak duży? Oddalając się, słyszę coraz ciszej chlupanie przepełnionego zbiornika.
Kierowca Opla vana jest chudy i raczej mizernej postury. Tego też pytam o prąd, baterię, energię i wskazuję na jego auto. Chwycił w lot i od razu proponuje pomoc. Przestawił auto na ile blisko się dało. Maska w górę i na to przychodzi olbrzym. Widząc, że potrzebuję pomocy uśmiecha się nawet życzliwie pokazując swoją ludzką stronę. Niestety wyciąga do mnie dłoń, żeby się przywitać. Wiemy gdzie był przed chwilą Ale nie jestem groszy. Ręce mam mokre i ubabrane w KaTeeMowym brudzie.
- Iwan – mówi gniotąc mi dłoń swoim imadłem. Wszyscy są z Bułgarii i bardzo cieszyli się kiedy wspomniałem, że miałem zamiar odwiedzić ich krainę.
Kable rozruchowe niczego nie wniosły w zdrowie motocykla. Już mamy się żegnać, kiedy Iwan pokazuje na latarnię. A na latarni naklejka z numerem telefonu do pomocy drogowej. Wybieram numer i podaję telefon kierowcy. Dość mam dłoni Iwana. Ten mówi do słuchawki o co chodzi i gdzie jestem. Wszyscy razem odgadujemy numer widniejący po drugiej stronie autostrady, żeby sprecyzować namiary. Bułgarzy odjeżdżają po serdecznym pożegnaniu.
Jest już ciemno. Słońce dawno zaszło i choć w epicko pięknym stylu, nie w głowie mi było fotografowanie.
Za 20 minut obok mnie zatrzymuje się stare Iveco. Wysiada z niego dwóch mężczyzn w odblaskowych ubraniach. Ładujemy obelisk na pakę i ruszamy anemicznie w nieznane.


Jest niedziela. Uświadomiłem to sobie pisząc do Szparaga.
Tu przecież też jest niedziela. Jednak i na to moi serbscy ratownicy są przygotowani. Miliar jeździ pomocą drogową i jest ojcem Saszy. Sasza prowadzi wulkanizację, myjnię, warsztat i oczywiście elektrykę samochodową. Na dodatek ma nad warsztatem pokoje do wynajęcia.


Sasza ustala, że akumulator jest do wyrzucenia. Motocykl odpala od samochodowego od razu. Jutro przyniesie swój motocyklowy zanim kupi nowy. Jeśli zadziała to po sprawie. Sprawdzi też regulator napięcia. Wiem już nawet gdzie jest sklep całodobowy.
Tak więc pisze te słowa zajadając kabanosy z wielką bułą z pokoju nad warsztatem w Cuprija. Czekam co będzie jutro.


Dystans 387km
Średnia ruchu 76km/h
Czas ruchu 5:05h
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/

Ostatnio edytowane przez CeloFan : 05.01.2020 o 10:36
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem