Dzień 7
Moimi celami na dziś są klasztor św. Michała pod Turynem oraz leżąca w jego niedalekim sąsiedztwie forteca Fenestrelle. Aby się tam dostać pokonuję dość spory i nudnawy odcinek z okolic Mediolanu. Jadę po płaskim z wykorzystaniem autostrady. W końcu porządnie upocony docieram na parking pod klasztorem. Tu wychodzą na światło dzienne pierwsze istotniejsze wady solidnie obładowanej Afryki. Niebezpiecznie jest postawić moto prostopadle do dużego nachylenia, ponieważ grozi to parkingówką. Tak mi się przynajmniej wydaję, dlatego ustawiam sprzęt nieco pod kątem. Może i by się nie gibnął ale zawsze ktoś może mu nieco dopomóc, a winny będę oczywiście ja. Płacić za motocykl czy nie płacić? Informacji zero. Wybieram sprawdzoną taktykę. Robię to co inni. Profilaktycznie kupuję bilet parkingowy i wsadzam go za szybę, dodatkowo robię zdjęcie komórką, aby w razie czego wszystko było jasne. Po powrocie z klasztoru jestem świadkiem awantury pomiędzy jakąś Włoszką, a gorliwym strażnikiem parkingowym, co utwierdza mnie w przekonaniu, że uczyniłem właściwie.
Na pochyłościach wolałem parkować Afrykę nieco pod kątem
1.jpg
Przypinanie klamotów
3.jpg
Afryka ma jak widać fabryczne miejsce przeznaczone na bilety parkingowe, wrzucić łatwo, gorzej wyjąć.....
2.jpg
Opactwo św. Michała należące kiedyś do benedyktynów góruje malowniczo nad doliną. Watro je odwiedzić z uwagi na widoki jak i monumentalną średniowieczną architekturę. To tam kręcono słynny film Imię Róży z Seanem Connorym. Mnie zapadły w pamięć zwłaszcza romańskie znaki zodiaku wyryte na portalu liczące bagatela 1000 lat. Zwiedzanie ułatwiła bezpłatna broszura w języku polskim, natomiast za samo wejście trzeba zapłacić. Pomimo burzliwych dziejów opactwo jest nadal czynnym miejscem kultu sprawowanym przez zakon Rosminianów. Turystom rozdawane są chusty na ramiona, a w pewnych godzinach trzeba opuścić kościół na czas mszy, czego doświadczyłem osobiście.
Widok na opactwo św. Michała (Włochy)
5.jpg
Widok na opactwo św. Michała z dalszej perspektywy
4.jpg
Romańskie znaki zodiaku sprzed 1000 lat
6.jpg
Mememto mori.......
7.jpg
Widok na dolinę z opactwa św. Michała
8.jpg
Do nowożytnej fortecy Fenestrelle nie mam daleko. Trochę kręcenia i już wjeżdżam na parking. Tu poszło bez zbędnych ceregieli. Żadnych parkometrów, kamer, strażników, szlabanów, bloczków. Przypinam tylko kurtkę, zapinam łańcuch na koło, chowam kask - gotowe. Obiekt jest bez wątpienia ciekawy, ponieważ składa się z szeregu kazamat oraz bastionów pnących się zygzakiem na szczyt wzgórza. Zabytek nie jest powszechne znany, dlatego też jedynym językiem, w którym można posłuchać o jego historii jest włoski. Nie zrażony tym faktem nabywam bilet wraz z angielskim informatorem i dokształcam się w przeciągu 30 min. jakie pozostały mi do wejścia. Zbiera się niewielka grupka tubylców w towarzystwie, której zaczynam obchód. Po 20 min. nagle „arrivederci” - koniec. Jak to myślę, mieliśmy przecież iść na samą górę. Zagaduję do przewodniczki po angielsku, ta oczywiście nie rozumie. W przypływie desperacji zwracam się do grupy - czy ktoś tu mówi po angielsku? Na ochotnika zgłasza się dwójka młodych Włochów. Okazało się, że to tyko jakaś przerwa i zaraz ruszymy dalej. Zostają moimi tłumaczami. Cierpliwie przekładają każde zdanie. Ponadto wymieniamy się różnymi uwagami, dowiaduje się chociażby o świętej wojnie Mediolan kontra Turyn, specjałach piemonckiej kuchni, ciekawych trasach, itp. W zamian rewanżuje się informacjami o Polsce.
Poruszamy się w kazamatach po schodach, których jest tam w sumie ponad 3000. Stopniowo zaznajamiam się z historią fortecy, która nigdy nie była oblegana. Gdy pod koniec XIX w. zmieniły się sposoby walki, podzieliła ona los podobnych twierdz stając się kolejno więzieniem, magazynem, a w końcu muzeum. W środku nie ma nadzwyczajnego wyposażenia. Nie zmienia to faktu, że interesująca jest głównie architektura obronna.
Forteca Fenestrelle (Włochy)
9.jpg
Forteca była kiedyś więzieniem ale powątpiewam aby raczyli tam osadzonych kawą
10.jpg
Ta owalna konstrukcja to piorunochron postawiony w sąsiedztwie składu prochu
11.jpg
Po twierdzy porusza się w kazamatach, schodów jest tam ponad 3000
12.jpg
Widok z fortecy na dolinę
13.jpg
Razem z włoskimi przyjaciółmi
14.jpg
Wybiła godzina 18, a więc zgodnie z ogólnymi planami wyjazdu postanawiam nie jeździć do nocy, lecz ładować się do pierwszego wolnego hotelu. Nie trzeba było długo czekać i za jakieś 30 km znalazł się pokój. O godz. spożywam mega kolację. Przy okazji potwierdziła się bezgraniczna miłość Włochów do futbolu. Hotelik zajmowała drużyna trampkarzy i z tego, co zrozumiałem naczelnym tematem dnia był właśnie dzisiejszy mecz Juventusu Turyn z kimś tam. Jako że nie jestem specjalnym fanem tego sportu resztę dnia spożytkowałem naprawiając przetartą rękawicę, po czym dumny ze swojego dzieła poszedłem spać.
W wolnym czasie drobne naprawy
15.jpg
Ważne aby nie dać sobie wmówić, że trzeba co chwilę kupować nowe. Nie kupuj - naprawiaj....
16.jpg
c.d.n.