Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.07.2019, 22:32   #36
RonDell
 
RonDell's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Mała Polska
Posty: 540
Motocykl: RD07a
Przebieg: 41214
Galeria: Zdjęcia
RonDell jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 22 godz 28 min 27 s
Domyślnie

Generalnie chciałem spróbować co znaczy TET.
Zaplanowałem, jak się w drugim dniu okazało nierealistyczną, bezplanową trasę TET przez kilka krajów.

Planowaliśmy jechać we dwóch ale życie zweryfikowało plany i chcąc nie chcąc ruszyłem sam. Moto full serwis, przygotówka, pakowanie i jazda.

Metę pierwszego etapu wyznaczyłem na Ukrainie. Całe FAT mówi Libuchora, Libuchora.
No to Libuchora. Ale zanim Libuchora to kierunek Biesy, drobne zakupy i do Krościenka.

Nie byłem jeszcze na moto w UA więc tylko z relacji wiem jak może być na granicy. Ale wszystko odbyło się w miarę płynnie.

Zaraz za granicą uderzyłem na południe w kierunku wioski Terlo. W nawi ustawione drogi gruntowe z zamiarem dojechania do Libuchory jak najwięcej offem.

Ukraina w tym rejonie to chyba jest inny stan umysłu.
Jest inaczej niż u nas, szeroko pojętym Zachodzie.

Jadę sobie ścieżkami nieoczywistymi, drogami gruntowymi, łąkami.
Serio miałem zamiar pojechać do Libuchory offem.

Ni stąd ni stamtąd dognał mnie na moto jakiś koleś w mundurze z klamką przy pasku. I pyta gdzie jadę. No jak to gdzie? Do Libuchory.
Gdzie? No do Libuchory. Nie wiedział gdzie to jest ale stwierdził, że nie da rady tędy.

Czytając wątek o Integracji mówili, że jedną z możliwości wyboru trasy jest dziurawy asfalt.
To wierutne kłamstwo!!! Tam nie ma ŻADNEGO asfaltu. Tam są dziury prztykane asfaltem!!!.

Ludzie.
Ponieważ jechał wolno miałem czas każdej napotkanej osobie pomachać lub skinąć kaskiem. Każda z tych osób odmachała i skinęła.
Miałem wrażenie, że czekają na taki gest.
Ciekawie to wyglądało w przypadku ludzi jadących na wozie konnym.

Ja skinąłem a oni jednocześnie odkłonili się.

Generalnie:
- domostwa pamiętają lepsze czasy,
- konie, krowy, psy i wszelki drób,
- siano, mleko, zapachy, różne, raz przyjemne raz mniej. Ale głównie przyjemne,
- asfalt tam kiedyś był. Dlaczego go teraz nie ma?



Zastanawiam się czy Ci ludzie są szczęśliwi? Co to w ogóle znaczy?
Czy jeżeli nie mają tak jak my to są nieszczęśliwi?
A może szczęścia nie da się zdefiniować...

Przypomniała mi się historia gdzieś przeczytana.

----


Pewnego dnia, bardzo bogaty mężczyzna wziął swojego syna na wieś, aby pokazać mu, jak żyją biedni ludzie. Spędzili kilka dni i nocy na gospodarstwie, gdzie chłopiec mógł zobaczyć życie zupełnie inne od swojego.

Kiedy wracali ze swojej podróży, ojciec zapytał syna:

-„Jak ci się podobała nasza wycieczka?”

-„Było fantastycznie, tato!”

-„I już teraz wiesz, jak żyją biedni ludzie?” – dopytywał ojciec.

-„Tak, już wiem”

-„No to opowiedz mi, czego nauczyłeś się podczas naszej podróży”

Syn odpowiedział:

„Zobaczyłem, że my mamy jednego psa, a oni aż cztery. My mamy basen, który sięga do środka naszego ogrodu, a oni mają strumyk bez końca. My mamy lampiony, a im noc rozświetlają gwiazdy. My mamy patio, a oni mają cały horyzont. My mamy mały kawałek ziemi, a oni duże pola, których nie jesteśmy w stanie objąć wzrokiem. My mamy służących, którzy nam służą, a oni służą innym. My kupujemy jedzenie, oni je sami produkują. My mamy wysokie mury, które nas bronią, a ich chronią przyjaciele”.

Ojciec chłopca zamilkł. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Wtedy chłopiec dodał:

„Dziękuję ci tato, że pokazałeś mi, jak bardzo biedni jesteśmy”.

Ta wspaniała historia ma nam pokazać, że bogactwo to nie tylko pieniądze, szlachetne kamienie, piękne budowle. To przede wszystkim to, co uznamy za bogactwo, czyli przyjaciele, niebo pełne gwiazd, możliwość kąpieli w czystym strumyku. Doceniajcie to, co macie.

Źródło: natopie.pl
-----


Ponieważ nie miałem pojęcia gdzie jechać jechałem przed siebie.
Jechałem i kiwałem ludziom a oni mi.
Wieś się skończyła i stanąłem przed dylematem gdzie nocować.

Ponieważ lato, czas żniw i sianokosów sporo ludzi, koni i wozów włóczyło się po drogach.
Spotkałem taki wóz konny i ich właścicieli. Okazało się, że wszyscy mają na imię Vasili.

Pytali co robię tutaj, skąd i dokąd.
Ja na to, że szukam miejsca gdzie można rozbić namiot (pałatku).
Od razu zaproponowali, że o tak jest jednego z nich dom i żebym jechał.

Nie chciałem robić kłopotu. Okazało się, że jest to gdzieś baza turystyczna. Mówię, że pojadę i sprawdzę jak jest.
Zaraz znalazł się młody Vasilij, który na swoim chińskim motorku poprowadził mnie do bazy.
Okazało się, że jest woda i kibel. Resztę miałem. Namiot pod tysiącem gwiazd. Zostałem.....
__________________
A Man of Nomadic Traits

Ostatnio edytowane przez RonDell : 12.07.2019 o 23:29 Powód: literówki
RonDell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem