Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.01.2019, 21:54   #58
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Poprzedniego wieczoru poszliśmy spać dość wcześnie, jakoś o 22. Rozmawialiśmy o trasie i celem tego dnia miała być miejscowość Hoi An a po drodze Hai Van Pass czyli ta droga co w Top Gear jechali skuterkami i uznali ją za najlepsza drogę świata o ile dobrze pamiętam. No uprzedzam fakty i albo przesadzili, albo cos pili Wzdłuż wybrzeża nie jadąc główną drogą wychodziło ok. 250km. Ja natomiast chciałem żebyśmy wrócili na QL15 czyli nadkładając lekko ponad 100km po czym wrócili na Hai Van. Do tej pory największy przebieg to było niecałe 300km więc wszyscy byli niechętni. No ale ta droga tak mi się spodobała, że umówiliśmy się iż spotkamy się przed Hai Van a ja sobie pyknę tym szlakiem Ho Chi Minha bo tak bardzo mi się podobało dnia poprzedniego.

Budzik nastawiłem na 5 a o 5:15 po rozmowie sam ze sobą na temat tego czy chce mi się wstawać i piłować 360 pakuję się i idę na śniadanie do restauracji którą o 6 otwierają. Jem jajka, piję kawę i o 6:15 jeszcze po ciemku jadę. Do Ql 15 mam jakieś 50km główną drogą, więc tankuję moto, testuję czy się nie rozpadnie jadąc trzymając 90 na liczniku. Tak na marginesie v max tych pierdzipiętków to 95 mojego, ojciec podobno jechał szybciej ale 100 nie osiągnął.Po 50min dojeżdżam do mojej drogi, kupuję wodę, fajki i przez najbliższe 100km delektuje się. Staję kiedy chcę, robię fotki kiedy chcę i nie muszę patrzeć w lusterka.
Fajnie było





















W międzyczasie musiałem zatankować po przejechaniu łącznie 100km. Te stworki mają bak lekko ponad 4 litry chyba 4.3 co starcza na luzaku na 200km jadąc ok. 60 km/h lub po mieście. Natomiast jak się je przyciśnie to palą tyle ile się wleje. Po przejechaniu drogi wojennej odbijam w stronę Hue. Zgłodniałem więc kupuję banany i mandarynki.

Staję za miastem co by to zjeść. Wtem podjechał do mnie koleś w moim wieku i zaczyna rozmowę. Skąd, czy na wakacjach itp. Zaczynamy rozmawiać o Wietnamie i pracy, zarobkach o nowych wypasionych furach jakie widać na drodze i skąd ta kasa się tam bierze w porównaniu do tej całej biedy. Wypytywał co mi się podobało, czy ludzie byli przyjaźni.

Jak swoje spostrzeżenia przedstawiałem to przytakiwał i mówił, ze mam rację i się z tym zgadza, natomiast gdy zadawałem mu proste i konkretne pytania np. o średnie zarobki, o to jak sobie radzą ludzie którzy mieszkają w górach - gdzie widzieliśmy tysiące domów z bambusa a przed nimi gromadkę dzieci, stosy prania rozwieszone na sznurku a kobiety piorące w rowie przy drodze waląc ubraniami o asfalt tylko do tych sznurków dokładały. Taka totalną biedę to widać było w jego odpowiedzi trochę nieszczerości więc po godzinnej rozmowie stwierdziłem, że żyje w kraju komunistycznym i nie może mówić o nim nic złego. Przytaknął więc podziękowałem za rozmowę i ruszyłem w stronę morza.

Na prawdę jak patrzę z perspektywy czasu na tę rozmowę, wydaje się ona totalnie sztuczna. Jakby ktoś mu kazał być miłym dla turystów i pozostawić po sobie tylko dobre wspomnienia.
Dodam jeszcze, że pracował na uniwersytecie państwowym w dziale administracji, więc dobra fucha, dodatkowo rządowa.

Ale mniejsza o niego. Doganiam resztę ekipy 20km przed Hai Van pass, tankując po drodze po raz kolejny. Stajemy na żarełko.



I dzidujemy na przełęcz.







I DUPA !!.. miało byc 25km idealnej drogi a po przejechaniu 2 schodzi gęsta mgła i nic nie widać. Powiem tak, kręta a poza tym nic nie widziałem ;(

Meldujemy się w Hoi An, podobno jedno z najpiękniejszych miast w Wietnamie. Idziemy wieczorem na rekonesans. Tłumy turystów chodzą po centrum i przypomina to wyjście z niedzielnej mszy o 12 z kościoła siedząc w pierwszej ławce. Masa naganiaczy. Scenki i inscenizacje z muzyka pokazami tańca itp. wszystko dla turystów. Co chwila Mister kup, mister chodź, mister na pewno jesteś głodny i chcesz kupić lampion. Miasto ładne, po spacerze 15 minutowym mam dość i stwierdzam, że wole błoto po środku lasu niż ten turystyczny splendor. Wszyscy są tego samego zdania więc pakujemy się na motorki i wracamy do hotelu który na szczęście jest 2km od centrum. Takie Krupówki w Zakopanym w środku sezonu. Co nie zmienia faktu, ze ładnie.



Weź tu panie wykup wczasy, zawiozą Cię autobusem i siedź tam 2 tygodnie. Ja p*$&#^e!

Znajdujemy w okolicy hotelu miłą knajpkę i odpoczywamy.



I tego dnia padł rekord km +- 360
Drugi rekord to rekord Szyny, który podobno miał jechać ze mną ale całą noc spędził w kiblu waląc z dwóch rur. Cały dzień nic nie jadł.
Ojciec przy śniadaniu zatruł się jakimś pulpetem i tez wesoło nie miał.
Na to wygląda, że podjąłem dobrą decyzję;P

Ostatnio edytowane przez Molek : 08.01.2019 o 22:18
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem