Hejka
.
Podpowiedzcie coś, bo uraz świerzy i może warto się spieszyć.
Zakończyłem sezon w sobotę, 3 dni temu upadając prosto na bark.
Wypadł ów bark, powodując nieprzyjemne doznania. Po kilku długich minutach, przy próbie wyczołgania się z pod motocykla wskoczył na miejsce, czyniąc mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kilka minut później przy próbie wyplątania się ze zbroi wypadł znowu (to ponoć ważny kawałek opowieści), doprowadzając do małego ataku paniki, ale po położeniu ręki na gałęzi znów szczęsliwie wskoczył na miejsce.
Zawieźli mnie na SOR, zrobili RTG, na którym nic nie wyszło, zapisali Skudexe, kazali kupić temblak i powiedzieli, że jak będzie boleć za tydzień to mam iść do Ortopedy. Wtedy jeszcze byłem zadowolony
.
Mniej zadowolony byłem jak się okazało, że bez tego tramadolu nie da sie spać, a jeszcze mniej jak mi lekarz rodzinny przy wypisywaniu zwolnienia wytłumaczył, że do ortopedy muszę iść za dwa tygodnie i dopiero wtedy dowiem się co mi się stało (zwichnięcie / skręcenie), bo ortopedzi w szpitalu nie byli pewni. Rozmawiałem również, że znajomym, który miał dwa barki operowane i zaczynam odnosić wrażenie, że być może za bardzo bagatelizuje tą kontuzję.
Jest na sali jakiś lekarz?
Czy wystarczy, że za dwa tygodnie pójdę sobie po prostu do ortopedy "na kontrolę"?
Czy powinienem w trybie pilnym udać się do specjalisty od barku, robić MRI i szykować się na rehabilitację?
Nie chcę przesadzać, ale z drugiej strony nie chciałbym przegapić szansy na powrót do zdrowia
.