Byłem na szkoleniu na torze w Starym Kisielinie w czerwcu 2016. Motocykl: turystyczne enduro na mitasach E07. Po dniu szkolenia "robiłem" niektórych kierowników na CBRkach. Może dlatego, że już miałem całkiem dobre przygotowanie teoretyczne i dobre praktyczne. Może dlatego, że to był mój drugi raz na torze, ale pierwszy raz pod okiem instruktora?
Jeśli chodzi o instruktaż to tu nie trafiłem najlepiej. Instruktor to znana warszawska postać. Kreował się na wszechwiedzącego w każdym temacie. Połowę czasu poświęconego na teorię opowiadał jaki to on był Rambo gdy był w wojsku.
Szkolenie miało być z techniki jazdy, a w zasadzie przećwiczyliśmy tylko poprawność pokonywania łuków. Zabrakło choćby wzmianki o hamowaniu awaryjnym, o omijaniu przeszkody, o ruszaniu i podobnych elementach, które sie na jazdę składają.
Mimo tych braków szkolenie na torze polecam każdemu, gdyż wszyscy myślą, że na torze sie pędzi z prędkościami nadświetlnymi. Tymczasem tory są tak konstruowane aby było "wolno", a za to technicznie. W Starym Kisielinie osiągnięcie prędkości 80km/h na najdłuższej prostej to już wyczyn, który i tak nie gwarantuje dobrego czasu okrążenia.
|