Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07.01.2018, 20:50   #33
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 5 min 30 s
Domyślnie

Zgodnie z wczorajszym postanowieniem, wracając do głównej drogi, odwiedzamy mijaną wczoraj wioskę. Miejsce nie jest całkowicie wyludnione, jak wcześniej przypuszczaliśmy. Co prawda sporo domów jest pustych, jednak w kilku gospodarstwach nadal mieszkają ludzie. Większość budynków jest starych, zbudowanych z drewna i w bardzo złym stanie. Przy jednym z nich zatrzymuję się by zrobić kolejne zdjęcie. Stara drewniana chata pokryta eternitem wygląda na opuszczoną. To jednak tylko pozory. Po chwili otwiera się furta, a przez nią wychodzi gospodarz z rowerem. Zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda taka zagroda od wewnątrz. Niestety nie było takiej okazji.







Jesteśmy przed Omskiem. Nie ma w nim jednak nic na tyle ciekawego, co skłoniłoby nas do wjazdu do centrum. Miasto zatem omijamy obwodnicą. Paweł ma cały czas problemy z motocyklem. Pojawiają się różne diagnozy i różne patenty na rozwiązanie problemu, jednak jak na razie skutecznie problemu nie możemy wyeliminować.





Przerwa na tankowanie i kontakt z rodziną. Robert ma rosyjską kartę z internetem, a jego telefon służy za ruter. Dzięki temu w bardzo przyzwoitych kosztach możemy kontaktować się z bliskimi przez komunikatory.



Nic godnego podkreślenia dzisiaj się nie dzieje. Namioty rozbijamy ponad 100 km. za Omskiem. Wieczorem nad ogniskiem pieczemy kiełbasę „Krakowskąâ€, popijając "napojem orzeźwiającym" . Jeszcze tylko toaleta chusteczkami dla niemowlaków i lądujemy każdy w swoim śpiworze. Pomimo wiatru nie zawodzą komary, które bzyczą nam do snu








Hybryda

Dzień dobry ! Bynajmniej tak właśnie ten dzień się zapowiada. Po zwinięciu obozowiska i zapakowaniu motocykli jedziemy kilka kilometrów, by zatrzymać się w przydrożnej caffe. Pełna kultura. Cieplutko, czyściutko, jest też TV. Dwa sadzone jajca, kilka grubych plastrów smażonej kiełbasy i czarna kawa. Czy dzień może rozpocząć się lepiej ? Korzystamy z dobrodziejstwa jakim jest ciepła woda i po małej toalecie, wsiadamy na motory, by ruszyć na Novosybirsk. Dobry humor, który udzielił się po pysznym śniadaniu trwa niespełna godzinę.







Wyprzedzamy kolejny rząd samochodów, gdy nagle rozlega się ryk. Pierwsza myśl- db killer wypadł z tłumika. Informuję o problemie będących z przodu Pawła i Roberta, by zatrzymali się na poboczu. Zsiadam z motocykla, zaglądam pod kufer i oczom nie wierzę. Renomowany LeoVince po prostu rozpadł się. Nie ma db killera, nie ma tylnego zakończenia tłumika, nie ma też karbonowej obudowy. Została reszta waty wygłuszającej i "goły" wydech Rzadka to awaria i chyba raczej z tych, o jakich nikt by nie pomyślał, że może się wydarzyć. Wpierw wielkie zdumienie, później kiwanie głową z niedowierzania, by po chwili Robert jako "przodownik-mechanik" wyjazdu obwieścił nam swoje przemyślenia:

-Pojedźmy do miasta Kargat. To w zasadzie po drodze i tylko170 km. stąd. Tam poszukamy sklepu z częściami samochodowymi. Kupimy tłumik od Łady i dopytamy o warsztat , w którym go zamontują.



Nie ma na co czekać. Wsiadamy na sprzęty i ruszamy. Hałas jest ogromny. Po kilku kilometrach zatrzymujmy się, bym mógł wcisnąć w uszy stopery. Nie słyszę przez to nic w interkomie, ale jazda staje się jako tako znośna. Nieco po dwóch godzinach jesteśmy w sklepie. Tu ogromne zdziwienie. Sklep zaopatrzony jest naprawdę dobrze. W sporym asortymencie są również tłumiki do Łady. Wybieramy ten najładniejszy, najlepiej dopasowany kształtem i wielkością. Pytamy również o warsztat. "Jest tylko jeden ze spawarką" słyszymy w odpowiedzi. Jeden z kolesi jest tak miły, że prowadzi nas na miejsce. Nikolaj, bo tak ma na imię właściciel warsztatu, patrzy chwilę na tłumiki i bierze się do pracy. Widać fach ma w ręku i wie co robić. Sprawnie demontuje pozostałości starego tłumika, wycina z niego potrzebny odcinek, wymiaruje stary odcinek z nowym tłumikiem łącząc go spawem. Włala, gotowe !!! Mnie, jako czynności przedostatniej, przypada w zaszczycie określenie długości i konta przycięcia wylotu. Dokładność jak w F1. By nie zaburzyć aerodynamiki Africy, kont przycięcia 40 stopni, a długość zmienia się o 7,521 cm.















Wszystkiemu z zaciekawieniem przygląda się Pan Kot.




Nadeszła chwila kulminacyjna. Przekręcam kluczyk w stacyjce, wciskam start, a sekundę później wydobywa się kojący dla uszu dźwięk. Jest jak oryginał z drobną domieszką metalicznej nutki. Na prawdę jest dobrze, a w dodatku wiem, że nie zakończę tu podróży. Pierwsza "hybryda" techniki japońskiej z techniką rodem z ZSRR działa !!!



Pełne ręce roboty ma również Paweł. Podczas gdy Nikolaj walczy z wydechem przy mojej "Królowej", Paweł demontuje zbiornik paliwa w swoim Trampku. Jest okazja, by skorzystać z wyposażenia warsztatu, wykręcić ze zbiornika rurki z kranikiem i sprawdzić czy nie jest zatkana siatka którą rurki są osłonięte. Siatka nie była specjalnie zasyfiona. Profilaktycznie jednak zostaje przedmuchana, wszystko ponownie skręcone, a zbiornik zamontowany na swoim miejscu.





Mijają nie całe dwie godziny, gdy z Nikolajem pozujemy do pamiątkowego zdjęcia, gotowi do dalszej drogi. Obeszło się bez kosmicznych kosztów, bowiem za tłumik zapłaciłem 420 rubli, a koszt montażu wyniósł równego tałzena.



"Łada" wciąż jedzie





Wrażeń na dzisiaj wystarczy. Wieczorem ze szczęścia, że udało się wyjść z tej sytuacji powinniśmy się upić, ale odpowiedzialne z nas chłopaki i ostatecznie piwko przygryzane kiełbasą nam wystarcza. Miejsce noclegu zmierzch wyznacza nam za Novosybirskiem. Okoliczności jakże znane i lubiane. Jest las, pole, są komary...





Dobranoc. Do jutra
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 08.01.2018 o 15:10
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem