Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07.11.2017, 20:24   #34
macias1989


Zarejestrowany: Feb 2016
Posty: 40
Motocykl: RD03
macias1989 jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 godz 11 min 15 s
Domyślnie

Dzień 12 16.08.2017
Rano znaleźliśmy informacje, że przejście graniczne w Bekebod, które było w naszych planach było zamknięte dla obcokrajowców. Zmusiło nas to do zmiany planowanej trasy i ostatecznie do Tadżykistanu mieliśmy wjechać w Oibek, 45km na północ od Bekebod. Prawie całość trasy prowadziła drogą dwupasmową. Przed wjazdem na przejście nie było przed nami nikogo. Tylko dwa samochodu już w środku przy kontroli celnej. Przed bramą musieliśmy odczekać kilka minut, zanim ktokolwiek podszedł i wpuścił nas na teren przejścia. Od samego początku zaczęła się zabawa z celnikami. Dostaliśmy polecenie odwrócenia motocykli tyłem do kierunku jazdy, bo musieli zarejestrować kamerą numery tablic, a kamera była jedna. Najpierw 3 motocykle w rzędzie, później pojedynczo. Po kilkunastu próbach przepychania motocykli w upale okazało się że to problem z kamerą i puścili nas dalej. Odprawa paszportowa, wypełnienie znanych nam już kwitów poszło sprawnie. Ustawiliśmy się następnie w kolejce do odprawy celnej. Przed nami kilku celników maglowało starą Wołgę i biednego starego człowieka. Kazali mu wypakować wszystko z samochodu, kartony z ubrankami dla dzieci, słodyczami, jakimiś środkami czystości. Następnie kazali przenieść mu wszystkie kartony i torby do środka budynku do prześwietlenia. Gdy pomagaliśmy mu z noszeniem rzeczy do środka, celnicy zainteresowali się jego kołem zapasowym. Oglądali dokładnie, polewali je jakimś płynem. Nagle do jednego z budynków podbiegło kilku uzbrojonych celników, zaczęli chować się za parapetami i mierzyć do środka budynku z rentgenem. Staliśmy, patrzyliśmy i nie wiedzieliśmy o co chodzi. Z budynku wybiegli wszyscy ludzie, a oni dalej w kogoś celowali. Po chwili wszyscy celnicy zaczęli się śmiać i okazało się, że to ćwiczenia. Wszyscy wrócili do podejrzanego koła zapasowego. Przyprowadzili psy i oba psy usiadły przy kole. Nagle obezwładnili dziadka, zaczęli go wyprowadzać na drugi koniec do jakiegoś budynku. Ewakuowali też wszystkie budynki i wszystkim, nam też, kazali szybko biec do najdalej położonego budynku na terenie przejścia. Zamknęli nas w środku i poszli. Czekaliśmy kilka minut zdezorientowani. Wypuścili nas znowu śmiejąc się. W końcu przyszła nasza kolej i czekało nas to samo. Demontaż sakw, tankbagów, rollbagów i przeniesienie rzeczy do prześwietlenia. Po 3h dotarliśmy już do ostatniej bramy. Chłopaki wyjechali, a ja zostałem zawrócony. Okazało się, że postawili mi pieczątkę na wizie z poprzedniego roku, ale zarówno wjazdową jak i wyjazdową. Wróciłem do kontroli paszportowej. Facet zamknął okno. Zabrał paszport i poszedł schodami na pierwsze piętro. Po chwili wrócił bez dokumentu i powiedział, że trzeba czekać. Po jakimś czasie zszedł celnik, mówiący trochę po angielsku. Anulował mi pieczątki na starej wizie i postawił nowe na aktualnej i udało mi się wyjechać z Uzbekistanu.
Jak dojechałem na przejście Tadżyckie to chłopaków już nie było. Spotkałem ich na ostatnim kroku, na którym rejestrowali wwóz motocykli. O razu powiedzieli mi, że facet któremu pomogliśmy z noszeniem rzeczy, polecił im zostawić celnikom $10, żeby wszystko poszło sprawnie i bezproblemowo. Poniekąd zostałem postawiony przed faktem dokonanym, ale samo przejście bardzo sympatyczne, jasne, bez biurokracji i szybkie. Dostaliśmy dokumenty dotyczące importu motocykli i byliśmy w upragnionym Tadżykistanie!

Od razu za granicą uzupełniliśmy baki prosto ze stacji paliwa, co za komfort
Dalej jechaliśmy w stronę jeziora Iskander Kul. Droga początkowo była w dobrym stanie, a za miejscowością Chodżent zrobiła się naprawdę dobra. Jechałem jako ostatni, gdy mijaliśmy policjanta na poboczu. Dwa pierwsze motocykle przejechały, a ja zostałem zatrzymany. Wziął dokumenty i zaczął zadawać pytania, gdzie, skąd, jak długo, ile pali motocykl, itd. Po chwili tematy się wyczerpały (nie mówię po rosyjsku, więc i możliwości były ograniczone) i zapytałem, czy mogę jechać, Powiedział, że tak i oddał dokumenty. Później mieliśmy znowu taką sytuację, tym razem w trójkę. Padły standardowe pytania, a potem cisza. Policjant patrzy na nas i nie wiadomo czy już możemy jechać, czy nie. Sam nic nie mówił.





Gdy zaczęły się górzyste tereny pojawił się problem z BMW, które zaczęło się grzać na podjazdach. Sprawdziliśmy motocykl, ale wszystko wydawało się być w porządku. Trochę się zestresowaliśmy, ale zwolniliśmy i po chwili wjechaliśmy w wyższe góry, temperatura spadła i problem z temperaturą w GSie już nigdy się nie pojawił. Może przyczyną była jakość paliwa…

Droga zrobiła się naprawdę niesamowita. Jechaliśmy cały czas w górach, wzdłuż rwącej rzeki! Widoki onieśmielały i wiedzieliśmy, że to dopiero początek.







Żeby dotrzeć do Iskander Kul przejeżdżaliśmy przez kilka małych wiosek. Mijaliśmy grupki dzieci, które strasznie krzyczały, machały rękami, chciały przybijać piątki. Kilka ostatnich kilometrów to droga szutrowa, momentami całkiem dziurawa. Nagle w dolinie pojawiła się niebieska woda jeziora.





Teren dookoła jeziora jest chroniony i za wjazd musieliśmy zapłacić po $3. Zaraz za wjazdem przywitała nas grupa rozśpiewanych i roztańczonych Tadżyków.





Dystans 539km
macias1989 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem