Co prawda staż motocyklowo - kierowniczy mam niewielki, ale te powiedzmy 15cie razy na przeglądzie dwóch kółek byłam.
I po raz pierwszy spotkało mnie takie coś:
Diagnosta:
- Dzień dobry, proszę wjechać, poproszę światła, teraz długie, kierunkowskaz, klakson, hamulec, dziękuję, proszę wjechać teraz na rolki.
Jagna:
- TE rolki?
- Tak, proszę wjechać.
- Pan żartuje? To są rolki do pomiaru aut!
- Tak, ale ja tu podstawię taki klocek.
- Klocek
Bardzo proszę, niech pan wjeżdża sam.
- Ja nie mogę wjechać, nie mam ubezpieczenia, pani musi.
- To poproszę dokument, że odpowiada pan za ewentualne uszkodzenia motocykla i moje, jak już spadniemy z tych rolek do kanału.
- Nie spadnie.
- Myśli pan, że ja utrzymam 200-kilowy motocykl na tych rolkach?
- Będę panią asekurował!
- To ja proszę o przedstawienie dokumentu, że to urządzenie jest odpowiednie do pomiaru motocykli.
- Proszę wjechać, WSZYSCY wjeżdżają.
- Ja odmawiam.
- A ja mam obowiązek sprawdzenia hamulców.
- To proszę mi pokazać urządzenie do tego przystosowane. Na te rolki nie wjadę.
- To proszę pojechać do innej stacji.
Kurtyna.
Zawsze jeździłam gdzie indziej, gdzie kontrola hamulców polegała na oglądnięciu klocków.
Tymczasem w PZMcie w Zielonej Górze zaproponowano mi rolki.
Serio ludzie na to wjeżdżają motkami
Jak to się ma do przepisów?
Ja się zgodzę, że hamowanie powinno być zmierzone, ale chyba nie w ten sposób?